- Pojechałem do Biesłanu 40 dni po tragicznych wydarzeniach, by być z tymi ludźmi. Było oczywiście mnóstwo płaczu i łez, ale również wspomnień. Ukradkiem pojawiały się również uśmiechy szczęścia tych, którzy swoje dzieci uratowali. Na Wschodzie musimy z ludźmi być, inaczej niż na Zachodzie, gdzie spotykamy się z innymi, by załatwić jakiś interes - mówił w Jedynce Zbigniew Pawlak, współautor książki "Pęknięte miasto. Biesłan".
Choć od wydarzeń w szkole podstawowej nr 1 w Biesłanie minęło dziesięć lat, tragedia wciąż dzieli mieszkańców tego niewielkiego miasteczka u podnóża Kaukazu. Przyczyną rozłamu jest pomoc humanitarna płynąca z całego świata.
- Zamach od razu podzielił mieszkańców Biesłanu na tych, którzy byli w szkole lub mieli tam kogoś bliskiego i tych, którzy byli poza szkołą. Potem okazało się, że po 10 latach te podziały wcale nie zanikły, ale zrobiły się jeszcze bardziej dziwne. To kpina losu, ale ci, którzy w tej tragedii nie stracili nikogo bliskiego zaczynają zazdrościć tym, którzy przeżyli tragedię. Trudno wyjaśnić to w kilku słowach. Robimy to w naszej książce - tłumaczył Jerzy Wlazło, drugi ze współautorów.
Książka "Pęknięte miasto. Biesłan" ma również przypomnieć, że zamach z 1 września 2004 roku może wydarzyć się obecnie w każdym miejscu na świecie. - Rozmawiając ze studentami czy uczniami, każdy z nich wie co to jest 11 września, chociaż było to daleko za Oceanem Atlantyckim. Gdy natomiast pytam jaki był największy zamach terrorystyczny w Europie, nie znają odpowiedzi. Biesłan wydarzył się w naszym regionie i powinniśmy być jeszcze bardziej świadomi tego, co się stało, aby nie powtórzyło się nigdy więcej - podkreślał Zbigniew Pawlak.
Materiał dla "Więcej świata" przygotowała Katarzyna Gizińska.
pg/asz
Biesłan 10 lat później. Tragedia podzieliła i wciąż dzieli mieszkańców - Jedynka - polskieradio.pl