W Warszawie pozostała wtedy już tylko Cepelia przy Chmielnej 8, ale pod koniec października 2020 również podzieli los pawilonu. Ostatni sklep Cepelii znika z mapy Warszawy, jednak w ten sposób znika nie tylko sklep, ale i działająca przez trzydzieści lat Fundacja Cepelia Polska Sztuka i Rękodzieło, powstała z rozpadu monopolu, jakim była Centrala Przemysłu Ludowego i Artystycznego.
71 lat historii związanej nie tylko ze sposobem wykorzystania ludowej estetyki w rodzimym wzornictwie, ale też wielkim, rozciągniętym na przestrzeni różnych okresów projektem o znaczeniu estetycznym, kulturowym, politycznym i gospodarczym, wspominaliśmy w audycji z naszymi gośćmi.
Ukochana córka PRL-u
Cepelia była to prestiżowa dochodowa i bardzo rozbudowana firma, która scentralizowała to, co w czasach PRL-u uchodziło za estetyczne i dobrze wykonane. Miała realny wpływ na estetykę mieszkań i wnętrz publicznych doby komunizmu, będą jednocześnie jednym z najwyraźniejszych symboli tej epoki, choć sam nurt wpierania i wykorzystywania twórczości artystów ludowych narodził się w dwudziestoleciu międzywojennym. Powołano ją 21 czerwca 1949, pod koniec roku 1950 Cepelia zatrudniała łącznie 28 tys. osób, w tym 11 tys. chałupników, a swoje produkty dostarczało jej 20 tys. lokalnych producentów. Ogólna liczbę twórców wynosiła wtedy ok. 200 tys.
Przedmioty z Cepelii można było znaleźć w każdym domu. Jak rękodzielnicze ozdoby wpływały więc na wygląd mieszkań doby PRL-u? - Bardzo różnie, bo należy pamiętać, że Cepelia to nie tylko to, co nam się dzisiaj z Cepelią kojarzy. To była nie tylko estetyka ludowa, ale i bardzo dobre nowoczesne projekty, takie laboratorium wzorów. Pracowały w Cepelii wybitne osoby, kwiat polskiego projektowania - mówiła w audycji dr Anna Wiszniewska z Instytutu Sztuki PAN.
Wszystkie dostępne tam przedmioty, które np. turyści chętnie wykupywali, bo takich towarów nie można było kupić nigdzie indziej, powstawały dzięki silnej współpracy artystów i projektantów z tkaczkami, stolarzami, rzeźbiarzami i malarzami. Stąd brały się gobeliny, drewniane stołeczki czy bibeloty.
Machina pomocy
- Zrzeszenie to zbierało zamówienia w latach, kiedy było naprawdę bardzo ciężko. Wielu ludzi w ten sposób sobie dorabiało - opowiadała Małgorzata Dudzińska-Kraskowicz, malarka, tkaczka gobelinów i kilimów, która 35 lat współpracowała z Cepelią. - U nas wtedy było bardzo szaro, a Cepelia to rozjaśniała kolorami. Myśmy się szczycili, że to są nasze, polskie rzeczy.
- Ta inicjatywa miała zasięg nie tylko krajowy, ale i światowy - dodała z kolei Bernarda Rość, janowska tkaczka tkanin dwuosnowowych. - Przyjeżdżający do Polski turyści odwiedzali szczególnie Cepelię, bo wiedzieli, że tam kupią coś niezwykłego, ręcznie robionego, czego nigdzie indziej by nie znaleźli. Tkanina dwuosnowowa właśnie dzięki Cepelii trafiła np. do Kanady. Cepelia to była instytucja niezastąpiona dla twórców - przyznała z żalem.
Powolny upadek
Niewątpliwie Cepelia jest ofiarą transformacji w latach 90., ale to jej unicestwienia przyczyniło się kilka rzeczy. - Otworzenie granic, pojawienie się tworzyw sztucznych, reprintów, mebli skandynawskich itd. rozbudzało estetykę Polaków i zapotrzebowanie na inne przedmioty. Ale poważniejszy upadek zaczął się w samej Cepelii, bo przekształcenia lat 90., czyli zmiana struktury, powołanie fundacji, izby gospodarczej, przechodzeni sklepów w ajencję, co powodowało, że nad ich profilem nikt nie był w stanie czuwać, wreszcie likwidacja spółdzielni - wymieniał prof. UAM dr hab. Piotr Korduba, dyrektor Instytutu Historii Sztuki UAM w Poznaniu - w tym wszystkim nie było gigantycznego aparatu nadzoru artystycznego i wzorniczego. A on właśnie przez dekady kontrolował jakość wytwarzanych w Cepelii przedmiotów - tłumaczył tło historyczne zamknięcia Cepelii. - Nie ma wątpliwości, że to była bardzo wielka państwowa instytucja. Trudno sobie wyobrazić, żeby mogła funkcjonować we współczesnych warunkach rynkowych - przyznał prof. Piotr Korduba.
Etnografka Anna Filipowicz Mróz pracująca w Cepelii pamięta te newralgiczne czasy. - Rok 1990 przyniósł założenie fundacji powołanej do ochrony i promocji rękodzieła oraz sztuki użytkowej. Działalność była nieco inna, ale kanon zachowany: cały czas chodziło o bycie mecenasem dla twórców. Kiedy Cepelia karlała, twórcy mieli poczucie opuszczenia, a firma miała niedosyt, bo nie mogła działać tak jak wcześniej, kiedy była dotowana przez państwo. W momencie transformacji to się skończyło.
- Nikt nie pomógł przetrwać jej tego okresu, Cepelia została osamotniona - przyznaje prof. Piotr Korduba. - Nigdy nie była pomysłem przeznaczonym na wolny rynek, jako koncepcja na produkcję przedmiotów codziennych powstała w dwudziestoleciu międzywojennym nie jako przedsiębiorstwo, ale państwowy protektorat nad zborami wytwórstwem ludowym. Jej źródło tkwi w innej rzeczywistości.
Chichot historii
Co więc czujemy, gdy patrzymy dzisiaj na szyby z napisem "Likwidacja"? W sercach wielu osób trudny do zdefiniowania żal miesza się z irytacją takimi sentymentami i chęcią szukania nowych trendów zamiast pielęgnowania starych, zwłaszcza o takiej konotacji.
- Cepelia weszła do słowników jako skrzydlate słowo, nie zawsze o pozytywnym wydźwięku. Była estetyką, która w jednoznaczny i powszechny sposób naznaczyła polskie wnętrza - tłumaczy te emocje prof. Korduba. - Wokół jej przedmiotów zgromadziło się mnóstwo wspomnień. Kończy się coś, co było z nami od zawsze. Najgorsze jest to, że Cepelia nie dorobiła się nigdy profesjonalnego archiwum, a gigantyczny majątek projektowy i merytoryczny - studia, wzory, fotografie obiektów - jest rozproszony - zwraca uwagę.
Skąd więc słychać ów chichot historii? Stąd, że wraca moda na etnodizajn, projektanci i artyści szukają inspiracji w tradycyjnej sztuce i kulturze, powoli zauważamy też zalety pracy rękodzielniczej. - To jest bardzo trudne, trzeba bić na alarm. Państwo powinno jakoś zareagować, bo w środku miasta umiera instytucja, która była dumą kraju. Potencjał intelektualny Cepelii jest niebywały - podsumowuje Anna Filipowicz Mróz.
W audycji także rozmowa z tegorocznym laureatem Nagrody im. Oskara Kolberga - Zofią Tarasiewicz. Do tego zaproszenia na odbywające się m.in. w niedzielę spotkania muzyczne.
Tytuł audycji: Kiermasz pod kogutkiem
Prowadziła: Patrycja Zisch
Data emisji: 20.09.2020
Godzina emisji: 5.05
atm