Ojciec najpierw sam robi Józefowi niewielkie skrzypki, później kupuje lepszy instrument za trzy metry żyta. Zaraś biega z tymi skrzypcami od wesela do wesela, od potańcówki do potańcówki. Podsłuchuje stara się łapać każdy dźwięk. W końcu ojciec posyła go na naukę do bardzo cenionego, mimo młodego wieku, muzykanta. Dwunastoletni Józef Zaraś trafia pod skrzydła „skrzypisty” – Jana Bogusza z Kamiennej Woli.
Spanie na ziemi, granie na „kundzielnicach”, pod często nieprzychylnym okiem gospodyń – oto co czekało na młodego Józefa Zarasia. Po miesiącu Jan Bogusz zwierza się ojcu chłopaka: „Nie wiem, czy go nauczę grać, nie wiem, czy on nie zwariuje”, odpowiedź syna jest prosta: „Jak już się wziąłem za to, to muszę się nauczyć”! Przed II wojną światową 5 złotych to był niemały grosz! Tyle Bogusz życzył sobie za nauczenie jednego kawałka. Ojciec Zarasia dał 15 złotych, by syn nauczył się grać trzy utwory i umiał je zagrać tak dobrze, jak jego mistrz. W wieku czternastu lat Józef Zaraś zagra swoje pierwsze wesele.
Trzeba wiedzieć, że kariera znamienitego skrzypka była Józefowi pisana. Dobrze wiedziała o tym babka Marianny Tkaczyk – śpiewaczki w kapeli Zarasia. Józef urodził się w same kusoki (ostatni tydzień karnawału – przyp. red.), babcia Tkaczykowa od razu wykrzyknęła: „A! Żebyśta pamiętały, ze to muzykant będzie!”. Potwierdziły to wszystkie stare baby na wsi, przypieczętowując w ten sposób los Józefa Zarasia. A kilka chałup dalej mieszkał inny Józek, nazwiskiem Porczek. Tego od małego Marianna Tkaczyk pamięta grającego na harmonii. Porczkowa rodzina to muzykanty z dziada-pradziada. To i młodemu przyszło iść w ślady ojca, brata i grać. Po latach i on nieraz zagra z Józefem Zarasiem.
Kapela Zarasia: Józef Zaraś z córką Krystyną i zięciem Józefem Laskowskim
Album „Józef Zaraś z Nieznamierowic”, 33. z serii „Muzyka Źródeł”, zawiera nie tylko utwory muzyczne, ale i obszerne fragmenty wypowiedzi samego skrzypka. W nagraniach tych słychać charyzmę, z której Zaraś słynął. Jego głos jest mocny, ton – zadziorny, skrzypek mówi tak, jak gra – rubato, z pazurem.
Maria Baliszewska zapamiętała Józefa Zarasia jako „ascetyczną postać”.
- Te skrzypce zdawały się zrośnięte z nim. Kiedy zaczynał grać, cały stawał się muzyką! Grał takie transowe obery, tzw. ciągłe. Zapominał wtedy o bożym świecie. Był znany w kilku powiatach muzykantem. Chętnie zapraszano go na wesela. Czasem grał solo lub tylko z bębenkiem. Gdy dołączała harmonia, jego muzyka stawała się ognista! Naprawdę porywała do tańca!
Maria Baliszewska najbardziej lubiła światówki – melodie „ze świata”, z miejsc poza daną wsią, grane na wozach, kiedy jedzie się na wesele. Zaraś słynął ze swoich światówek. Wiele lat później, jedną z nich Baliszewska usłyszała w Moskwie, graną przez… kwartet bajanistów.
Prof. Dr hab. Piotr Dahlig przypomina, że to właśnie Józef Zaraś był jednym z muzykantów-pionierów raczkujących Domów Tańca. Bez problemu przygrywał w studenckich klubach do zabaw tanecznych tak, jak wcześniej na wiejskich weselach czy potańcówkach.
- Zaraś to natchniony, wyposażony we wszelkie talenty skrzypek ludowy. Jego osobowość była zjawiskowa! Dla niego muzyka była na pierwszym miejscu, a granie było sposobem życia. Zaraś mówił skrzypcami. Jego gra była ściśle zespolona ze stylem lokalnego śpiewu czy rytmiką – wspominał Józefa Zarasia prof. Piotr Dahlig.
Tytuł audycji: Kiermasz pod kogutkiem
Prowadziła: Kuba Borysiak
Data emisji: 6.12.2020
Godzina emisji: 5.05
Józef Zaraś z Nieznamierowic - Jedynka - polskieradio.pl