Grzegorz Kalinowski to były dziennikarz sportowy realizujący się w fachu pisarza. Jest autorem m.in. serii sensacyjno-historycznej "Śmierć frajerom", osadzonej w przedwojennej Warszawie, a w ostatnich miesiącach wydał książkę "Kwarantanna", opowiadającą o gościach pewnego podhalańskiego pensjonatu przymusowo zamkniętych w związku z pandemią COVID-19. Jak sam przyznaje, ani temat, ani miejsce akcji nie były przypadkowe.
- Był lockdown. Usłyszałem, że Wojtek Chmielarz pisze książkę w odcinkach, ale nie była to powieść lockdownowa. Mnie zawsze kusiło, żeby pobawić się w Sienkiewicza czy Prusa, którzy pisali z dnia na dzień - tłumaczy gość audycji "Po drugiej stronie lustra". Autor przyznaje, że początkowo miała to być powieść obyczajowa. - Wyszła powieść sensacyjna, bo to miejsce zaczęło obrastać otoczeniem, ludźmi - dodaje Kalinowski.
Poczet ceprów polskich
Podhale, na którym rozgrywa się akcja powieści, również ma głębszy sens. Pisarz przyznaje, że jego życie podzielone jest między rodzinną Warszawę a Zakopane, w którym czuje się znakomicie. Z kolei "Kwarantanna" to nie tylko opowieść o czasie pandemii, ale również próba oddania klimatu Tatr.
Bohater audycji przedstawia "ranking ceprów" według Górali. - Ceprem jest się do końca życia, bo góralem należy się urodzić. Góral mieszkał na Podhalu przed przyjazdem "panów" z zewnątrz, osiadł tam przed XIX wiekiem. Ceper najwyższej kategorii to jest "pniok", czyli taki który wrósł od paru pokoleń, ma dom i pracę - mówi Grzegorz Kalinowski.
Na drugim biegunie są turyści i tzw. dżemojady, czyli osoby przywożące wszystko ze sobą, wręcz skąpe, a zarazem niezwykle roszczeniowe. - W zamierzchłych czasach starali się spać na karimacie, krążąc wokół schroniska, aż wszystkie miejsca będą zajęte. Wtedy tacy osobnicy przychodzili i spali nie płacąc. Wiele tych określeń powstało w czasach, kiedy góry nie były jeszcze tak przeciążone przybyszami - mówi pisarz. A gdzie na liście ceprów klasyfikuje siebie? - "Krzok" to ceper, który już się wczepił w Podhale, ale to wciąż na razie jest płytkie, "ptok" to taki który jeździ w tę i z powrotem. Więc myślę, że jestem gdzieś pomiędzy. Nie mieszkam na stałe, ale jestem jakoś związany - podkreśla.
Zobacz też:
Warszawa szemrana, ale barwna
Większość powieści Grzegorza Kalinowskiego rozgrywa się jednak w samej stolicy. Szczególnym zainteresowaniem autor darzy przedstawicieli tzw. półświatka miejskiego. Jak sam mówi, przede wszystkim chodzi o niezwykły koloryt tych warstw społecznych, choćby w kontekście warszawskiej gwary. - Po drugie stanowili oni 95 proc. mieszkańców miasta. Około 30 proc. to była ludność pochodzenia żydowskiego, reszta warszawiaków nie trudniła się wyłącznie udzielaniem porad prawnych, nie była wyłącznie doktorami czy generałami. Byli to rzemieślnicy, ludzie prości - wyjaśnia gość "Po drugiej stronie lustra".
Jak dodaje, klimat wyższych sfer z powieści czy pamiętników tworzyli sami autorzy zajmujący wówczas wyższe stanowiska. Jednocześnie Grzegorz Kalinowski zwraca uwagę, że współczesne tabloidy nie są niczym nowym i świeżym. W czasach, o których pisze w swoich powieściach, również szukano sensacji po to, by szary człowiek mógł choć przez chwilę poczuć blichtr salonów. - Czytałem dawne magazyny filmowe i wywiad z pewnym aktorem, który mówi o heroicznej pracy na planie, skarży się na swój trud, opowiada też o suczce jakiejś pani... Dokładnie to samo co dziś, my niczego nie wymyśliliśmy - podkreśla.
Przypadek rządzi życiem?
Gość Magdy Mikołajczuk zdradza, że jako młody chłopak nie miał jasno sprecyzowanych celów zawodowych, a w wielu sytuacjach o dalszym kroku decydował przypadek. - Ja w wieku moich synów nie wiedziałem, co będę robił w życiu. Studiowałem historię, bo to było fajne. Ale co dalej? Akurat trafiło się, że był przełom i zostałem dziennikarzem, chociaż nie marzyłem o tym, bo w latach 80. ciężko byłoby uprawiać uczciwie ten zawód - mówi Grzegorz Kalinowski i dodaje, że zanim został dziennikarzem, uczył w szkole historii. - To też był przypadek, poszedłem na praktyki, a zostałem na dwa lata - przyznaje.
Pisarz zwraca uwagę na znaczenie, jakie dla twórcy przedstawia korekta literacka, które pomaga uniknąć zagłębiania się w nadmierne szczegóły i dłużyzny, które mogłyby zniechęcić potencjalnego czytelnika. - Najgorzej redagować własny tekst. Kiedy redaguje się cudze teksty, człowiek patrzy z pewnej perspektywy. To, co dla nas jest ważne, dla innych może być wytracające z równowagi - mówi Kalinowski i wyjaśnia, czym jest tzw. research rozszerzony. - Polega to na tym, że szukamy wiadomości, która ma nam wypełnić pół strony, a czytamy całą dużą książkę, żeby to zrozumieć.
Fb/Grzegorz Kalinowski
Najnowszą propozycją literacką Grzegorza Kalinowskiego jest książka "Wyzwolony 45" - powieść historyczna o trudach życia w powojennej Polsce. Akcja powieści rozgrywa się w październiku 1944 roku w Warszawie, tuż po upadku powstania.
Tytuł audycji: Po drugiej stronie lustra
Prowadzi: Magda Mikołajczuk
Gość: Grzegorz Kalinowski
Data emisji: 24.08.2021
Godzina emisji: 0.14
mg