Mroźno, ale pięknie i smacznie. Jesień w Bieszczadach

Data publikacji: 25.10.2021 12:50
Ostatnia aktualizacja: 25.10.2021 16:31
Ten tekst przeczytasz w 3 minuty
Małgorzata Raducha odwiedziła Bieszczady
Małgorzata Raducha odwiedziła Bieszczady , Autor - Facebook/Program 1 Polskiego Radia
Labrador, który przed wilkami nie umyka. Czerwień buków ciesząca oczy. Ślady bohaterów serialu "Wataha". Fragmenty szrapneli z I wojny światowej. I kuchnia, będąca tyglem kultur, które tu żyły. Jesienne Bieszczady pełne są tajemnic, sekretów, ale przede wszystkim piękna. Surowego, ale pociągającego.

Czytaj też:
1628144912563.jpg
Klachanie nad żurem. "Lato z Radiem" w Tychach

W styczniu 2021 na teren Muzeum Historii Bieszczad w Czarnej Górze zabłąkał się samotny wilk. Zaatakował wówczas Lunę, czyli miejscowego labradora. Pies atak odparł, wykazując się odwagą i sprytem, ale również dużą porcją szczęścia. Okolica słynie jednak nie tylko z pojedynczych egzemplarzy tych zwierząt. Tu swoje pięć minut miała cała "Wataha".


POSŁUCHAJ

04:44

Małgorzata Raducha odwiedziła Bieszczady cz. 1 ("Cztery pory roku"/Jedynka)


POSŁUCHAJ

05:17

Małgorzata Raducha odwiedziła Bieszczady cz. 2 ("Cztery pory roku"/Jedynka)


POSŁUCHAJ

06:09

Małgorzata Raducha odwiedziła Bieszczady cz. 3 ("Cztery pory roku"/Jedynka)

   

Życie jak z serialu?

Natura, tu zawsze dzika, jesienią jeszcze dobitniej pokazuje swą siłę. Pojawiają się przymrozki, gdzieś w oddali czają się wilki. LeAnn Dudka, współzałożycielka Muzeum Historii Bieszczad, przekonuje jednak, że życie tu jest po prostu inne. - Wszystko zależy od podejścia. Ludzie w miastach świetnie parkują na małych przestrzeniach, radzą sobie na skrzyżowaniach z tramwajami, a my radzimy sobie na okolicznych serpentynach i kiedy na drodze jest dużo śniegu - tłumaczy gość "Czterech pór roku".

Właśnie tu, na podwórku Muzeum Historii Bieszczad, kręcono część scen do "Watahy", a więc do serialu, który zachwycił widzów nie tylko fabułą i grą aktorską, ale również klimatem tworzonym przez uchwycone w kadrze krajobrazy. - Ekipa przyjechała późną jesienią, więc śniegu jeszcze u nas nie było. Inaczej wyobrażali sobie muzeum jako scenografię konkretnego ujęcia, ale jako kreatywni artyści poradzili sobie świetnie - mówi LeAnn.

Zobacz też:

Miejsce, które spłynęło łzami

Z miejscem tym, rzuconym gdzieś między Ustrzykami Górnymi a Dolnymi, wiąże się również tragiczna, powojenna historia. W roku 1947 mieszkańcy padli ofiarą akcji "Wisła", a kiedy - nie szczędząc wysiłków - zdołali zagoić rany, nastąpił kolejny wstrząs. W roku 1951 zdecydowano o zmianie granic - ZSRR oddał Polsce prawie 500 km kw. należących dotąd do tzw. obwodu drohobyckiego (dzisiejsze Ustrzyki Dolne, Czarna czy Lutowiska). Tłumaczono to występowaniem na tych ziemiach złóż roponośnych.

W zamian Polska odstąpiła równy powierzchniowo fragment województwa lubelskiego, słynący z żyznych czarnoziemów i pokładów węgla. Te historyczne burze nie pozostały bez wpływu na obecną sytuację regionu i jego specyfikę zaludnienia. - Przodkowie mieszkańców gminy Czarna to w większości przesiedleńcy w wyniku akcji "Hrubieszów - Tomaszów". Wyjątkiem jest gmina Polana. Kiedy tereny te oddano Polsce, powrócili ludzie, którzy opuścili je po II wojnie z racji ustalania nowych granic - wyjaśnia gość audycji.

Fb/Jedynka - Program 1 Polskiego Radia

Ślady historii

Bogactwo historii Bieszczad odzwierciedlają zbiory muzeum. Zwiedzający odnajdą tu nie tylko cerkiewne krzyże czy cmentarne tabliczki, ale również liczne militaria. - Pierwsza wojna światowa była najkrwawszym konfliktem, który pochłonął na tych ziemiach wiele istnień - mówi Rafał Dudka, współzałożyciel Muzeum Historii Bieszczad. Czas pochłonął również wiele miejsc pamięci. - Część cmentarzy została opanowana przez przyrodę - tłumaczy.

Nawet w tak niesprzyjających okolicznościach wśród bieszczadzkich połonin wciąż odnajdywane są artefakty o istotnym znaczeniu dla historii. Należą do nich m.in. fragmenty szrapneli. - Pocisk ten często używany był podczas I wojny światowej. Artyleria była jednym z większych morderców w tym konflikcie, więc jej elementy pozostały - przyznaje gość audycji. Zwiedzającym udostępniane są również fragmenty kluczowych dla tamtych dni dokumentów, np. w sprawie pożyczek od miejscowej ludności.

Fb/Jedynka - Program 1 Polskiego Radia

Czytaj też:
Puńsk.jpg
"Lato z Radiem w Puńsku. Litewskie smaki

Kulinarny tygiel

Podróży Małgorzaty Raduchy nie można sobie wyobrazić bez kulinariów. Tym razem reporterka Programu 1 Polskiego Radia trafiła na knysze (pierożki z farszem), gołąbki z nadzieniem z tartych ziemniaków i borowików, a także na proziaki, czyli placki wypiekane na blasze. Te ostatnie można jeść na słodko, z konfiturą, lub na wytrawnie, z masłem z czosnkiem niedźwiedzim. - Proziaki, czyli placuszki pieczone na sodzie. Bo "soda" po bieszczadzku to jest po prostu "proza" - tłumaczy Małgorzata Raducha, która odwiedziła Koło Gospodyń Wiejskich "Babiniec i Przyjaciele".

Przedstawicielki "Babińca" zauważają, że trudno w kontekście Bieszczad mówić o kuchni typowej dla tego regionu. - Tutaj mieszają się różne kultury, różne sztuki, różne języki. Miesza się również kultura kulinarna. Znajdziemy tu naleciałości kuchni bojkowskiej, łemkowskiej, ale też ruskiej, ukraińskiej, żydowskiej, węgierskiej - wylicza Dorota Korżyk. Zofia Zarzeczna dodaje, że według tych przepisów gotowały mamy i babcie. - Staramy się to pokazywać ludziom, co jest bardzo mile przyjmowane - przyznaje w rozmowie z Małgorzatą Raduchą.

Fb/Jedynka - Program 1 Polskiego Radia

Tytuł audycji: Cztery pory roku

Data emisji: 25.10.2021 

Godzina emisji: 9.17

mg

cover
Odtwarzacz jest gotowy. Kliknij aby odtwarzać.