"Po prostu muszę grać". Reportaż o Lidii Grychtołównie [POSŁUCHAJ]

Data publikacji: 04.01.2022 15:53
Ostatnia aktualizacja: 04.01.2022 16:16
Ten tekst przeczytasz w 3 minuty
Lidia Grychtołówna
Lidia Grychtołówna, Autor - Róża Światczyńska/PR2
Koncertowała na prawie każdym kontynencie i to z najlepszymi orkiestrami. Jej repertuar jest ogromny i zawsze gra go z pamięci. Ma 93 lata, jest jednym z najstarszych wciąż występujących muzyków i prawdopodobnie pierwszą polską pianistką, która podczas pandemii dawała koncerty ze swojego salonu. - Ćwiczę codziennie - mówi o sobie Lidia Grychtołówna, bohaterka reportażu w Programie 1 Polskiego Radia.
  • Maestra Lidia Grychtołówna to wybitna pianistka i pedagog
  • Naukę gry na fortepianie rozpoczęła u Wandy Chmielowskiej, mając sześć lat. Swój pierwszy koncert zagrała jednak blisko półtora roku wcześniej
  • Jest laureatką prestiżowych, międzynarodowych konkursów

Lidia Grychtołówna w latach 1941-44 uczyła się prywatnie u Antoniego Szafranka, następnie - w latach 1945-51 - studiowała w Państwowej Wyższej Szkole Muzycznej w Katowicach w klasie fortepianu Wandy Chmielowskiej, uzyskując dyplom z najwyższym odznaczeniem. Studia kontynuowała w latach 1951-55 w klasie mistrzowskiej Zbigniewa Drzewieckiego w Krakowie i Warszawie, w latach 1957-59 uczestniczyła zaś w kursach mistrzowskich Artura Benedettiego Michelangelego.

Jest laureatką czterech międzynarodowych konkursów: w 1955 zdobyła VII nagrodę na V Międzynarodowym Konkursie Pianistycznym im. Fryderyka Chopina w Warszawie, w 1956 - III nagrodę na I Międzynarodowym Konkursie Pianistycznym im. Roberta Schumanna w Berlinie, w 1958 - nagrodę specjalną na Międzynarodowym Konkursie Pianistycznym im. Ferruccia Busoniego w Bolzano, w 1959 - nagrodę na Międzynarodowym Konkursie Pianistycznym w Rio de Janeiro.

"Chcę jak najpiękniej zagrać"

- Ćwiczę codziennie i to tak przez dwie czy nawet, jak mi się udaje, trzy godziny. W dawniejszych czasach ćwiczyłam nawet do sześciu godzin (…). Jak człowiek jest zdeterminowany, to nie ma dla niego przeszkody - twierdzi Lidia Grychtołówna.

Artystka przygotowuje się właśnie do zagrania kolejnych koncertów, w tym m.in. poświęconego muzyce polskiej. Będą to wydarzenia online wprost z salonu 93-letniej pianistki. - Ja się bardzo ucieszyłam, bo nic i nigdzie nie grać, to jest okropna rzecz - przyznaje.

- Kiedy zaczynam grać, to pochłania mnie to, co gram i co robię. Wtedy nie myślę, czy gram dla dwóch tysięcy osób, dla stu czy dla pięciu. Po prostu chcę jak najpiękniej zagrać - dodaje.

Maestra przyznaje jednak, że jest raczej typem estradowej pianistki i na pewno nie należy do grupy artystów, którzy tylko, jak dotkną fortepianu i widzą trochę ludzi, już nie są w stanie grać. - Tak było od początku. Jak miałam pierwszy koncert, mój ojciec strasznie się denerwował, bo robili wtedy w Rybniku ogromną reklamę. Chłopcy chodzili z tabliczkami, na których było napisane: "najmniejsza pianistka polska". Ojciec denerwował się, bo nie wiedział, jak się zachowam. A ja wprost przeciwnie, byłam dumna. Miałam wtedy 4,5 roku - wspomina Lidia Grychtołówna.

POSŁUCHAJ

46:40

"Po prostu muszę grać". Reportaż o Lidii Grychtołównie (Jedynka)

 

Źródło: Fundacja Międzynarodowych Festiwali Chopinowskich/Preludium Międzynarodowych Festiwali Chopinowski w Dusznikach-Zdroju - Lidia Grychtołówna

Lwów i II wojna światowa

Lidia Grychtołówna pamięta, że podczas II wojny światowej jej ojciec musiał ukrywać się przed Gestapo. - Był doradcą Wojciecha Korfantego. 1 września o godz. 5.00, jak słyszał strzały i wiedział, że to już wojna, wyszedł bez płaszcza i zatrzasnął drzwi mieszkania. Przeszedł wtedy całą Polskę, od Rybnika aż do granicy rosyjskiej - mówi.

- Tydzień przed wybuchem wojny ojciec wysłał mnie i mamę do Lwowa do dziadka. Uwielbiam to miasto. Spędziłam tam parę miesięcy i można powiedzieć, że także początek wojny. Pierwsze bombardowanie było właśnie 1 września. Wyszłyśmy z mamą, jej młodszą siostrą i kuzynką w moim wieku ze sklepu i były wtedy ogromne detonacje. Ludzie stanęli na ulicy i mówili, że pewnie robią następne ćwiczenia, ale w końcu ludzi obległ ten dziwny strach. Wszyscy schronili się do sklepu, w którym mogło się zmieścić dużo osób, w tym bardzo dużo Żydów. W południe prezydent Mościcki ogłosił, że Polska została napadnięta i wybuchła wojna. Żydzi strasznie zaczęli płakać, bo oni wiedzieli, co im grozi - opowiada.

- Potem wracałyśmy do cioci, która mieszkała w Zimnej Wodzie, położonej 10 kilometrów od Lwowa. Powiedziała do mamy: "Jedźcie do mnie, bo w dużym mieście będą więcej bombardować". Pojechałyśmy do cioci, ale Zimna Woda była tak samo bombardowana, jak reszta Polski. Zaczynało się to o dziewiątej rano, a kończyło o szóstej wieczorem. W tym czasie siedziałyśmy w piwnicy - dodaje.

Źródło: Podkarpacka Fundacja Rozwoju Kultury/prof. Lidia Grychtołówna - XV Międzynarodowego Forum Pianistycznego "Bieszczady bez granic" Sanok

Zobacz także:

Tytuł reportażu: "Po prostu muszę grać"

Autor: Jakub Tarka

Data emisji: 2.01.2022 

Godzina emisji: 17.08

DS

Jedynka w drodze
Jedynka w drodze
cover
Odtwarzacz jest gotowy. Kliknij aby odtwarzać.