Od początku inwazji na Ukrainie, do Polski przybyło już ponad 2,3 mln osób, uciekających przed wojną.
Alarmy przeciwlotnicze brzmią całkiem inaczej, gdy wyrywają ciebie z łóżka o drugiej w nocy lub nie pozwalają zjeść obiadu w ciągu dnia. Gdy słyszysz przerażający poważny i głęboki głos lektora: UWAGA, UWAGA... to nawet jeśli wcześniej mówiłeś, że nie boisz się wojny, to nagle - jak jedni z bohaterów tego reportażu - zakochana para lwowiaków, zrywa się w pośpiechu z ławki, by dotrzeć jak najszybciej do domu i schronić się w jego piwnicach czy też kryptach najbliższych kościołów.
Codzienność podczas wojny
Gdy w nocy sygnał syreny wyrywa ciebie ze snu, próbujesz jeszcze choć przez chwilę zostać w nim. To jednak nie takie proste, zwłaszcza gdy przypominasz sobie obrazy leżących w gruzach po ataku terrorystycznym wież World Trade Center w Nowym Yorku. W piwnicach hotelu rozespane dzieci, niektóre przeziębione, kaszlące po ucieczce z Kijowa. Matki rozdrażnione. Mówią: "Wszyscy jesteśmy źli, bardzo źli. Nienawidzimy ich". Po około godzinie alarm kończy się. Wracają do swoich łóżek. Nie na długo. O szóstej nad ranem kolejna syrena ostrzegająca przed nalotem. I znowu do piwnicy. Potem w ciągu dnia jeszcze cztery alarmy.
Przywykli do alarmów
Niektórzy starsi lwowiacy podchodzą często spokojniej do tych alarmów. "Przywykłem" - mówi jeden z nich. Walizki nie pakuje. Gdy będzie jeszcze niebezpieczniej, wystarczy mu paszport i portfel. Ucieknie do Polski. To tylko osiemdziesiąt kilometrów do granicy.
Przywykli, choć alarmy są niemal codziennie, a rosyjskie pociski kilka dni wcześniej zniszczyły lotnicze zakłady remontowe pod Lwowem, podobnie jak lotnisko w niedalekim Łucku czy zaledwie dwadzieścia kilometrów od granicy z Polską - Międzynarodowe Centrum Bezpieczeństwa i Pokoju w Jaworowie, gdzie zginęło 35 osób. 26 marca - kilka dni po wyjeździe autora tego reportażu ze Lwowa, miasto otoczyły kłęby dymu, z powodu ataku Rosjan na tamtejsze duże magazyny paliwa, znajdujące się w rejonie wieży telewizyjnej we Lwowie.
A w mieście ludzie starają się żyć normalnie, choć wojna dotarła już tu. We Lwowie jest aż dwieście tysięcy uchodźców z centralnej i wschodniej Ukrainy. Na ulicach starego miasta grają artyści. Pod lwowską operą rozbrzmiewa słynna, zaadoptowana na ukraiński antyfaszystowska pieśń z 1942 z okupowanych Włoch "Bella ciao": "Pewnego ranka, dość wcześnie, przed świtem jeszcze, ziemia zadrżała, krew w nas zawrzała, rakiety z nieba, kolumny czołgów i ryczał w gniewie stary Dniepr...".
Zobacz także:
Tytuł reportażu: "Nienawidzimy"
Autor: Adam Bogoryja-Zakrzewski
Data emisji: 1.04.2022
Godzina emisji: 0.35
DS
"Nienawidzimy". Reportaż Adama Bogoryja-Zakrzewskiego [POSŁUCHAJ] - Jedynka - polskieradio.pl