Jak poinformowała na Twitterze premier Estonii Kaja Kallas, pomniki "jako symbole represji i sowieckiej okupacji stały się źródłem wstrząsających napięć - w tych czasach musimy utrzymać ryzyko dla porządku publicznego na minimalnym poziomie".
We wtorek wczesnym rankiem rozpoczęły się prace związane z usunięciem kontrowersyjnego pomnika sowieckiego czołgu T-34 z miasta Narwa we wschodniej części kraju, zamieszkanego w większości przez ludność rosyjskojęzyczną. Został on przetransportowany do Estońskiego Muzeum Wojny. "Sowieckie pomniki o wartości historycznej nie będą rozebrane, tylko przeniesione do muzeum. Staramy się zachować tak dużo, jak jest to możliwe, aby przyszłe pokolenia mogły brać nauki z tych bolesnych lekcji"- napisała premier.
- To jest już druga, jak nie kolejna fala usuwania pomników radzieckich z przestrzeni publicznej Estonii i krajów bałtyckich. Pierwsza miała miejsce w 1991 roku, kiedy te kraje wybiły się na niepodległość, i wtedy głównie usuwano pomniki wyraziście kojarzących się z tamtą epoką postaci, m.in. Lenina czy Dzierżyńskiego - mówi na antenie Programu 1 Polskiego Radia red. Dominik Wilczewski, zastępca redaktora naczelnego "Przeglądu Bałtyckiego". - Pozostawiono wtedy pomniki upamiętniające II wojnę światową, ze względu na to, że wówczas żyli weterani wojenni i wstrzymano się z takimi decyzjami, żeby nie wywoływać dodatkowych napięć społecznych - podkreśla ekspert.
Kilkaset komunistycznych pomników
Portal ERR podaje, że w Estonii jest od 200 do 400 komunistycznych pomników. Do połowy listopada 69 pomników gloryfikujących reżim sowiecki ma być też zdemontowanych w sąsiedniej Łotwie. - Trzeba pamiętać, że to nie są pomniki monumentalne, jak byśmy sobie wyobrażali - wyjaśnia gość Jedynki. - Istnieją skromniejsze pomniki m.in. upamiętniające czerwoną gwiazdę (...). Jak widać, pomniki budzą emocje - dodaje.
Demonstracje i protesty będą się odbywały?
Jak podkreśliła premier Estonii, pomniki należy usunąć, ponieważ są wykorzystywane do szerzenia napięć. - Wokół pomników mogą odbywać się demonstracje i protesty. Na przykład tegoroczne obchody 9 maja nie miały charakteru państwowego, ale wymogły na władzach kraju dodatkowe środki bezpieczeństwa, więc pojawia się kwestia, żeby nie było pretekstu do wywoływania protestów - mówi Dominik Wilczewski. - Nic porównywalnego z tym, co było w 2007 roku, nie miało miejsca i to może by oznaczało, że ten poziom napięć się obniża, a mniejszość rosyjskojęzyczna jest na tyle zintegrowana i na tyle podziela pogląd Estończyków i Litwinów na historię II wojny światowej, że być może Rosja nie ma tutaj pola do manewru, żeby antagonizować jakieś nastroje - ocenia ekspert.
Czytaj też:
Poza tym w audycji:
- Sytuacja na Ukrainie, przebieg działań zbrojnych - korespondencja Pawła Buszki;
- NATO stara się załagodzić konfliktu na linii Serbia - Kosowo. W środę w Brukseli odbędzie się spotkanie sekretarza generalnego NATO Jensa Stoltenberga z prezydentem Serbii Aleksandrem Vučićiem i premierem Kosowa Albinem Kurtim. Rozmowa o sytuacji w regionie oraz postawie Serbii wobec Rosji i wojny na Ukrainie z dr Anną Jagiełło-Szostak z Uniwersytetu Wrocławskiego i Instytutu Europy Środkowej;
- Finlandia zmniejsza liczbę przyjmowanych wniosków wizowych od Rosjan. Jak bardzo ogranicza to możliwości podróżowania przez Rosjan, jakie będą skutki podobnych działań zapowiedzianych przez kraje nadbałtyckie, a także Polskę? Felieton Macieja Jastrzębskiego.
Tytuł audycji: Więcej świata
Prowadził: Paweł Lekki
Goście: red. Dominik Wilczewski ("Przegląd Bałtycki), dr Anna Jagiełło-Szostak (Uniwersytet Wrocławski i Instytut Europy Środkowej)
Data emisji: 17.08.2022
Godzina emisji: 17.32
IAR/ans
Estonia usuwa z kraju sowieckie pomniki. Wilczewski: nadal budzą jakieś emocje - Jedynka - polskieradio.pl