O wybraniu "IO" na polskiego kandydata do Oscara w 2023 roku Komisja Oscarowa poinformowała we wtorek, 30 sierpnia. W grudniu dowiemy się, czy film trafi na tzw. krótką listę. W styczniu natomiast poznamy tytuły pięciu nominowanych do produkcji. Wcześniej "IO" otrzymało nagrodę jury na festiwalu w Cannes.
Produkcja Jerzego Skolimowskiego opowiada o losach osiołka. Reżyser wyjaśnia, że zwierzęta zawsze mu towarzyszyły w życiu. - Mam nadzieję, że film jest głosem właśnie tych zwierząt, które same nie mogą wyrazić swoich uczuć. Zwierzęta zawsze towarzyszyły mi w życiu. Zawsze w moim domu były psy, zdarzały się też koty. Żyję w okolicy, gdzie niemal dzień w dzień stykam się ze zwierzętami dzikimi - opowiada Jerzy Skolimowski.
W obronie zwierząt
Twórca filmu "IO" przyznaje również, że ze zwierzętami związane jest towarzyszące mu poczucie winy. - Towarzyszyło mi, i nadal niestety to trwa, moje niezadowolenie z siebie. Moje poczucie winy, że nadal nie byłem w stanie stać się w pełni wegetarianinem. Nadal jem mięso, aczkolwiek w znacznie mniejszej ilości. W trakcie filmu, jak wyliczyliśmy, ograniczyliśmy spożycie mięsa o dwie trzecie. Mam nadzieję, że może ten film też da ludziom do myślenia, że być może nie musimy tego mięsa jeść tak dużo, by zachodziła konieczność tej przemysłowej hodowli zwierząt - komentuje reżyser.
Ograniczenie spożycia mięsa jest jednym z problemów, jaki towarzyszył Jerzemu Skolimowskiemu podczas prac nad "IO". Drugą kwestią była hodowla zwierząt futerkowych. - Sam brałem udział w takim marszu, który odbył się na jesieni zeszłego roku. (...) To był marsz pod hasłem "Prawa dla zwierząt teraz". Bo była przecież mowa o tym, że należy zwierzętom zagwarantować przynajmniej podstawowe prawa. Zdaje się, że niewiele z tego zostało zrealizowane. Ale najgorsza rzecz, ta futerkowa hodowla zwierząt nadal trwa. I nie można tu użyć innego słowa niż makabra - mówi Jerzy Skolimowski.
Czytaj również:
Film nie ma szczęśliwego zakończenia. Ma to pokazać, jak zmienił się stosunek do świata Jerzego Skolimowskiego, ale też wstrząsnąć widzem. - Żeby film zrobił wrażenie, to widza trzeba nie tylko wzruszyć, ale też nim wstrząsnąć. Nakręciliśmy krótką dosyć scenę na ten temat w filmie. To było nakręcone w prawdziwej fermie hodowlanej lisów. Autentyczne zwierzęta i autentyczny człowiek, który się nimi zajmował, którego nie można nazwać inaczej niż oprawcą. Ta jedna scena, którą kręciliśmy cały dzień, wykończyła całą ekipę. Następnych kilka dni byliśmy zdruzgotani psychicznie. Widok tych niewinnych, cierpiących istot. Zdawanie sobie sprawy z tego, po co się to robi. Rozumiem, że trzeba jeść. Ale nie trzeba nosić ani kołnierzy z lisa, ani futer, ani nie mieć koniecznie skórzanych pasków - zaznacza reżyser "IO". - Wstrząsający jest moment na fermie lisów, wstrząsający jest koniec. Mam nadzieję, że to spełni swoją rolę - dodaje.
Tytuł audycji: Magazyn bardzo filmowy
Prowadziła: Joanna Sławińska
Gość: Jerzy Skolimowski (reżyser)
Data emisji: 1.09.2022
Godzina emisji: 23.09
qch
"IO" polskim kandydatem do Oscara. Jerzy Skolimowski: jest to szlachetny film - Jedynka - polskieradio.pl