Film "Śubuk" opowiada historię samotnej matki, Marysi, podejmującej walkę o edukację i szczęśliwe życie swojego dziecka. Syn głównej bohaterki, u którego zdiagnozowano spektrum autyzmu, przystępuje do matury. W filmie obserwujemy zmagania jego matki z biurokracją i bezdusznym systemem. Wcielająca się w rolę Marysi Małgorzata Gorol przyznaje w rozmowie z Joanną Sławińską, że jej postać jest oparta na historii autentycznych postaci. - Scenariusz jest rzeczywiście zbudowany na podstawie bardzo bogatego researchu, który zebrał historie wielu kobiet. (...) Ja takie Marysie znam. Nie musiałam ich wyszukiwać. To są moje przyjaciółki, to są bliskie mi osoby. Znam mamy dzieci z dysfunkcjami. Wiem, w jaki sposób walczą o swoje dzieci - mówi aktorka.
Postać grana przez Małgorzatę Gorol w trakcie filmu dojrzewa do bycia matką. W swojej walce z systemem staje naprzeciw chociażby urzędu miasta i ludzi z wydziału oświaty. - Coś, z czym się od razu skontaktowałam, jest poczucie niesprawiedliwości. I to poczucie jest czymś, co ten film ma wywoływać w widzach i wywołuje. Z tym widz ma się zidentyfikować. Nie ma się tanio wzruszyć, to nie o to chodzi. Ma poczuć tę niesprawiedliwość, której doświadcza Marysia - opowiada Małgorzata Gorol.
Zombie, humor i katastrofa ekologiczna
Xawery Żuławski w swojej produkcji "Apokawixa" łączy elementy horroru, czarnej komedii i filmu apokaliptycznego. Historia o zombie miesza się z ostrzeżeniem o zagrożeniu, jakie niesie działalność ludzi w świecie przyrody. Jak przyznaje Xawery Żuławski, nieumarli fascynowali go od dawna. - Zombie jest mi bliskie jako gatunek i temat, ponieważ też kiedyś byłem młody i w tamtych czasach bardzo się fascynowałem podziemną kulturą rock and rolla, rockabilly, psychobilly oraz punk rocka. (...) Lubię oglądać filmy o zombie. Bywały przerwy wieloletnie, ale kiedy wychodziło coś ważnego o zombie, to zawsze to oglądałem - wyjaśnia Xawery Żuławski. - Któregoś dnia Anna Waśniewska-Gill zapytała, czy chciałbym zrobić film dla młodzieży. Powiedziałem, że jeśli dla młodzieży, to musi być zombie - dodaje reżyser.
Czytaj również:
Prace nad "Apokawixą" rozpoczęły się jeszcze przed pandemią. Dla Xawerego Żuławskiego pojawienie się koronawirusa było inspiracją do dalszych działań. - Przyszła pandemia to wszystkich ogarnęły nastroje minorowe. Był taki moment, że wszyscy mówili, że teraz w ogóle nie będziemy robić filmów albo że nikt nie obejrzy teraz filmu o zombie. A ja po chwili refleksji złapałem to, że musimy właśnie włożyć pandemię do filmu. Powiedzieć, że ona przyszła, bo to jest genialny, uniwersalny fakt, który rozpozna każdy żyjący na tej planecie. Ten fakt jest najlepszym motorem do tego, żeby młodzi chcieli się urwać. A że mam też syna, obecnie dwudziestoletniego, to obserwowanie go siedzącego w pokoju przez półtora roku sprawiło, że stwierdziłem, że my musimy ten film zrobić - opowiada Xawery Żuławski.
Historia o apokalipsie i pladze zombie jest w "Apokawixie" wymieszana z humorem. - Dzisiaj można powiedzieć, że to jest czarna komedia. Anegdotycznie to mogę opowiedzieć, że podszedł do mnie Mikołaj Kubacki, odtwórca głównej roli w tym filmie, i powiedział do mnie: "Oszukałeś nas. My to wszystko graliśmy na poważnie, ma maksa wczuci, a to taka komedia jest". Odpowiedziałem, że byłem tak samo wczuty i robiłem ten film na poważnie. Ja jestem może wesołym człowiekiem. Lubię też otaczać się ludźmi z poczuciem humoru. Moim zdaniem ciężko jest zrobić dobrą komedię z nastawieniem, że od początku robimy komedię. Ta komedia wychodzi gdzieś obok, spontanicznie. Przez te wszystkie zlepki dialogów, myśli, inscenizacji nagle się okazuje, że to jest totalnie śmieszne - wyjaśnia reżyser "Apokawixy".
Jak tworzy się dobro?
Opowiadający o życiu ks. Jana Kaczkowskiego film "Johnny" jest debiutem pełnometrażowym reżysera Daniela Jaroszka. Za scenariusz do produkcji odpowiada Maciej Kraszewski, który znał księdza osobiście. - Byłem chyba jedyną osobą z ekipy, która znała księdza Kaczkowskiego, zdążyła się zaprzyjaźnić, porozmawiać na wiele różnych tematów i przyjrzeć się, jak wyglądała jego praca - opowiada autor scenariusza do filmu "Johnny".
- Chciałem się przyjrzeć mechanizmowi "tworzenia dobra". Potrzebowałem szczególnie spektakularnego przypadku. I ten przypadek sam wpadł mi w ręce na pierwszej edycji plebiscytu Okulary ks. Kaczkowskiego w Sopocie w Operze Leśnej trzy lata temu. Nazywał się Patryk Galewski. (...) Patryk opowiedział mi swoją historię, to wszystko mi powierzył. Ta para bohaterów najbardziej kontrastowych, najbardziej filmowych, gdybyśmy mogli tak powiedzieć, a jednocześnie była to historia najbardziej spektakularna. Oczywiście osób, które mogłyby o ks. Janie coś powiedzieć, było dużo. (...) Mnie interesowało, by się przyjrzeć temu na innym poziomie i odkryć informacje, o których nie było jeszcze wiadomo - mówi Maciej Kraszewski.
Scenarzysta opowiada, że ks. Kaczkowski był człowiekiem, w którym "mieszkało wiele różnych, niewykluczających się cech". - Ksiądz Kaczkowski miał przede wszystkim niebywałą łatwość nawiązywania kontaktów. On potrafił człowieka błyskawicznie poznać i dobrać środki do celu. Zawsze było to szczere i naturalne. To, co chciał powiedzieć, zawsze było zrozumiałe - wyjaśnia Maciej Kraszewski. - Ta historia jest o zwycięstwie życia. To jest pozytywna rzecz, ona się w dobrym momencie pokazała. (...) On pokazuje, jak przestać się bać. To jest rzecz, która naładuje ludzi pozytywną energią. Ona ma tym bardziej nuklearną moc, bo się wydarzyła naprawdę. My tylko postawiliśmy wykrzykniki - dodaje scenarzysta.
Zerwać z konwencjami
W "Magazynie bardzo filmowym" oprócz relacji z festiwalu w Gdyni wspominaliśmy zmarłego Jean-Luca Godarda. O wyjątkowości francuskiego reżysera opowiedział krytyk filmowy Andrzej Bukowiecki. - Obejrzyjmy tak zwany fotos roboczy z jakiejś hollywoodzkiej produkcji z lat 40. Co tam zobaczymy? Gigantyczną ekipę reżyserów, statystów, oświetlaczy. Cała machina gigantycznej produkcji. Teraz spójrzmy na fotos z planu słynnego debiutu z 1960 roku Jean-Luca Godarda, "Do utraty tchu". Co w nim widzimy: Jean-Paula Belmondo, który wychyla się z okna. Naprzeciwko stoi tylko Jean-Luc Godard i jego słynny operator Raoul Godard z kamerą. Nie na żadnym gigantycznym ekranie czy statywie, ale z ręki. I teraz wiadomo, że w tej kamerze była bardzo wysokoczuła taśma. Zamiast olbrzymich reflektorów były niewielkie wtedy lampy i kręcono nie w żadnym atelier, tylko jeżeli wnętrza, to w autentycznych wnętrzach - opowiada krytyk.
- Powstało coś zupełnie nowego. Autentyzm obrazu, dźwięku. Zamiast takiego montowanego, krótkoujęciowego kina, długie ujęcia. Tutaj rozpoczęła się nowa fala, jedno z najważniejszych zjawisk w historii kina. I nie przypadkiem Jean-Luc Godard został nazwany "papieżem francuskiej nowej fali" - mówi Andrzej Bukowiecki.
Tytuł audycji: Magazyn bardzo filmowy
Prowadziła: Joanna Sławińska
Goście: Małgorzata Gorol (aktorka), Xawery Żuławski (reżyser), Maciej Kraszewski (scenarzysta), Andrzej Bukowiecki (krytyk filmowy)
Data emisji: 16.09.2022
Godzina emisji: 23.09
qch