Kultury przenikają się na Spiszu

Data publikacji: 02.10.2022 06:00
Ostatnia aktualizacja: 05.01.2023 09:37
Ten tekst przeczytasz w 5 minut

POSŁUCHAJ

Kultury przenikają się na Spiszu (Jedynka/Kiermasz pod kogutkiem)

„Różnorodność i wielonarodowość były tutaj zjawiskiem naturalnym. Na rynku w Spiskiej Sobocie można oglądać pomnik, który od frontu ma patriotyczny napis w języku słowackim, a po bokach- wcześniejsze o kilkadziesiąt lat patriotyczne napisy w języku węgierskim. Na cmentarzach w Lewoczy, Kieżmarku, Krempachach można oglądać grobowce, w których leżą trzy pokolenia. Dziadkowie mają napisy po niemiecku i niemiecką ortografię nazwiska, ojcowie – węgierską, dzieci – słowacką…”.

Autor kultowej książki „Sklep potrzeb kulturalnych” traktującej o Bukowinie Tatrzańskiej (i okolicach) II poł. XX w., wybitny etnograf i tłumacz Antoni Kroh w powyższy sposób opisywał wielokulturowość krainy, którą odwiedziliśmy w dzisiejszym „Kiermaszu pod kogutkiem”. Spisz! O krainie leżącej na pograniczu polsko-słowackim, będącej zawsze w cieniu Podhala opowiedzieli goście znający Spisz od różnych stron. Poznamy go zarówno z perspektywy insiderów (a raczej insiderek) – członkiń zespołu śpiewaczego Młode Stare Baby z Jurgowa oraz outsiderów – rodziny Błaszczyńskich, którzy – choć nie mają na Spiszu korzeni – zostawili w tej krainie serce i ochoczo promują jej kulturę.

ZOBACZ: Spisz to także kultura romska! Koncert Teresy Mirgi i Kałe Bała (Czarna Góra)

YouTube, RCKL

Z historyczno-literackiego punktu widzenia, Spisz nie jest ziemią nieznaną. Na jego terenach powstały m.in. utwory Stanisława Herakliusza Lubomirskiego. Zamek w Lubowni opisał w „Potopie” Sienkiewicz, a południowe stoki Tatr były inspiracją dla dzieł Przerwy-Tetmajera, Witkiewicza, Orkana czy Żeromskiego… Wątki słowackie, polskie, niemieckie, węgierskie, rusińskie, żydowskie przeplatały się na Spiszu przez stulecia. O tym, jak wiele kultur mieści się w kulturze Spisza wiedzą jego mieszkańcy, ci z dziada pradziada i ci przybyli, którzy rozkochali się w tej krainie.

Młode Stare Baby

Grupa śpiewacza Młode Stare Baby z Jurgowa (Judyta Ptak, Małgorzata Matys, Magdalena Rozmus) przyjechały na tegoroczny festiwal w Kazimierzu jako jedyna reprezentacja Spisza. Mocna reprezentacja. Śpiewaczki mogą pochwalić się Grand Prix na zeszłorocznych Sabałowych Bajaniach oraz pierwszym miejscem w kategorii grup śpiewaczych na Festiwalu Folkloru Ziem Górskich w Zakopanem.

- Na samym Spiszu mamy 3 rodzaje strojów! Kobiecy znacznie różni się od tego z sąsiadującego z nami Podhala, męski jest bardziej podobny – mówiła jedna ze śpiewaczek, szczegółowo opisując elementy stroju odmiany jurgowskiej, tkane głównie z lnu koszule i halki oraz kabotek i spódnicę w kolorze czerwonym. Ale strój tria z Jurowa ma jeszcze jedno znaczenie…

- Nazwałyśmy się Młode Stare Baby. Ten strój, to strój obrzędowy, który panna młoda zakłada po oczepinach i tańczy taniec „stara baba” – tłumaczyła kolejna śpiewająca.

Trio śpiewa ze sobą już około 10 lat. To wspólna pasja, jak przyznają. Ale śpiew to nie jedyny upust pasji muzycznej. Młode Stare Baby są także muzykantkami i członkiniami zespołu folklorystycznego z Jurgowa.

Spisz 280.jpg
Rozmowa Piotra Kędziorka i Franciszka Rapackiego, socjologa, kulturoznawcy z UW
Spisz: ginący fenomen etnicznego i kulturowego tygla.

- Spisz na pewno jest kolorowy. Przez wieki żyło tu obok siebie wiele kultur. To ma tez odzwierciedlenie obecnie. Wpływy węgierskie, bo Spisz był pod władaniem Węgier, niemieckie, wołoskie, bo były osadnictwa pasterzy z Rumunii. Stąd też kultura pasterska! I wiele innych narodowości miało na naszą kulturę wpływ.

- Jesteśmy związane ze swoją tradycją. W domach mówimy gwarą spiską. I staramy się kultywować tradycję. Na przykład mój dziadek założył zespół w Jurgowie. Ta tradycja jest przekazywana z pokolenia na pokolenie.

Śpiewaczki wskazywały także na zróżnicowania kulturowe – w gwarze czy strojach – które zachodzą na stosunkowo niewielkim terenie. Spisz (po polskiej stronie) to raptem 15 niedużych wiosek!

Swoi obcy – historia rodziny Błaszczyńskich

Rodzina Błaszczyńskich swój dom na Spiszu jedynie odwiedza, na co dzień mieszkając w Krakowie. Krakowscy artyści związani z muzyką rozrywkową pojawili się w tej krainie przypadkiem, 20 lat temu. Z początku nie było im łatwo – mieszkańcy Rzepisk nie od razu zaakceptowali nowych przybyszów. Z czasem jednak nie tylko udało się zawiązać przyjaźnie, ale również zaangażować lokalną społeczność w promocję kultury regionu! Jak? Choćby poprzez festiwal, który już dziś (2.10) wieczorem rozpocznie się w Jurgowie…

Będzie to kolejna, ósma już edycja „Festiwalu Siedmiu Kultur”. W programie widowisko muzyczne poprzedzone ciekawą debatą, którą rozpocznie wciąż aktualne pytanie o to, czym jest dla nas dzisiaj kultura ludowa: „Cepelia czy etno, czyli co dalej z recepcją kultury ludowej w Polsce? Inspiracja czy konserwacja? Ocalanie czy używanie?”. Podczas widowiska usłyszymy tradycyjną muzykę ludową oraz muzykę współczesną inspirowaną folklorem. Klasyka, jazz, elektronika oraz szeroko pojęta muzyka improwizowana będą przenikać się z muzyką tradycyjną.

- Pamiętam, jak pierwszy raz przyjechaliśmy na Spisz. Była zimowa noc. Jechaliśmy w stronę Jurgowa, przy drodze pojawił się znak „Rzepiska 3”. Skręciliśmy – wspomina Ewa Błaszczyńska. – Jechaliśmy między drzewami drogą, która wydawała się prowadzić donikąd. Patrzymy: jest domek, oświetlony, biały. Tam trafiliśmy na nocleg do Moniki i Józefa. To było pierwsze spotkanie z uśmiechniętymi ludźmi. Od razu. Ten uśmiech kojarzy mi się ze Spiszem. Wszyscy tu są uśmiechnięci.

Ale z życzliwością i uśmiechem bywało różnie. Póki Błaszczyńscy byli turystami, mieszkańcy wioski byli pozytywnie nastawieni. Po paru latach rodzina nabyła w Rzepiskach kawałek ziemi. Obmyślili strategię: są tu tylko gośćmi. Serdecznie przyjmowanymi, ale nie będą się „panoszyć”.

- My wiemy, gdzie jest nasze miejsce. Nie wchodzimy za bardzo w intymność mieszkańców. Jest ona bardzo ważna. Ludzie tutaj nie należą do najłatwiejszych. Sporne kwestie rozwiązuje się tu trudniej. Ale można je rozwiązać! – wskazuje Ewa Błaszczyńska. – Mamy tu kilku miejscowych-przyjaciół, prawdziwie od serca. Są naszymi przewodnikami po spiskich obyczajach międzyludzkich. Dają wskazówki, jak się zachować. Co zrobić, by nikogo nie skrzywdzić.

Jak napływowym Błaszczyńskim udało się przekonać miejscowych do promowania swojej kultury? „To po prostu trzeba robić!”, odpowiada nasza rozmówczyni.

- Mój mąż ma dar. Podpytuje, rozmawia, zaprasza sąsiadów, nie tylko z Rzepisk, ale i okolicznych wiosek: Czarnej Góry i Jurgowa. Mają ogromną wiedzę i chętnie się dzielą opowieściami o historii, obyczajowości. Stefana i moje córki zachwyciły te historie i te dźwięki! – dodaje Ewa Błaszczyńska.

Współpraca napływowych i miejscowych pasjonatów spiskiej kultury zrodziła szereg wydarzeń promujących Spisz.

Festiwal Siedmiu Kultur to nie wszystko!

Dziś, w Jurgowie, na stacji narciarskiej Hawrań odbędzie się 8. Festiwal Siedmiu Kultur. Pięknie zaaranżowane wnętrze i rozciągająca się nad nim panorama Tatr są wspaniałym anturażem dla spiskiego folkloru. O tym, co czeka odwiedzających festiwal, mówiły Weronika Błaszczyńska i Dorota Błaszczyńska-Mogilska – współorganizatorki wydarzenia.

Ale dzisiejszy festiwal to nie jedyne wydarzenie, promujące Spisz! Błaszczyńscy i mieszkańcy Spisza organizują także „Spiskie melodie” oraz „Pejzaże Romantyczne”.

- Koncert „Spiskie melodie” odbył się w absolutnie wymarzonym dla nas miejscu! Mieszkańcy Rzepisk zbudowali piękną scenę z widokiem na Tatry! – wspominała Dorota Błaszczyńska-Mogilska. – Teraz odbędzie się festiwal Siedmiu Kultur a już 16 października w przepięknym kościele św. Sebastiana w Jurgowie odbędzie się koncert „Pejzaże Romantyczne”. Wystąpią na nim artyści z Krakowa i Jurgowa!

Dzisiejszy festiwal rozpoczyna się o 17.00 w Jurgowie.

Tytuł audycji: Kiermasz pod kogutkiem 

Prowadziła: Aleksandra Faryńska

Data emisji: 2.10.2022

Godzina emisji: 5.05

cover
Odtwarzacz jest gotowy. Kliknij aby odtwarzać.