Pasjonujący świat archeologii prof. Piotra Dyczka

Data publikacji: 04.10.2022 12:23
Ostatnia aktualizacja: 06.10.2022 07:45
Ten tekst przeczytasz w 3 minuty
Zdjęcie ilustracyjne
Zdjęcie ilustracyjne, Autor - Krugloff/Shutterstock.com
W czasach szkolnych chciał być astronomem. Niewiele brakowało, by został dziennikarzem radiowym, bo przez jakiś czas z powodzeniem prowadził audycje w Polskim Radiu. Ostatecznie, pasją jego życia została archeologia. Gościem audycji "Po drugiej stronie lustra", był prof. Piotr Dyczek z Wydziału Archeologii Uniwersytetu Warszawskiego. 

Prof. Piotr Dyczek jest dyrektorem Ośrodka Badań nad Antykiem Europy Południowo-Wschodniej, specjalistą w zakresie archeologii klasycznej, autorem 200 prac naukowych i szefem kilku ekspedycji wykopaliskowych. W Novae w Bułgarii odkrył rzymski szpital legionowy: jedyny tak dobrze zachowany w całym Imperium Romanum, a w Czarnogórze, w antycznym Rhizon, odkrył skarb 5 tys. monet o wadze ponad 15 kg.

Novae, miejsce wybrane przypadkiem

W miejscowości Novae, w Bułgarii, polscy badacze obecni są od sześćdziesięciu lat. Odkopują tam twierdze rzymskich legionów. Gość audycji na drugim roku studiów trafił tam na swoje pierwsze, profesjonalne badania terenowe, choć jak sam mówi, było w tym trochę przypadku. - Wchodziły jeszcze w rachubę Pafos na Cyprze i Egipt. Ani Pafos, ani Egipt szczególnie mnie nie interesowały. Do Rzymu też miałem sceptyczny stosunek, bo ja z "naukowego urodzenia" jestem Grekiem - przekonuje.

Ostatecznie, trafił tam dzięki szefowej ekspedycji, prof. Ludwice Press. Był rok 1977, Novae było miejscem kameralnym. Jako pierwszą odkopywano stosunkowo niewielką willę z łaźnią i dziedzińcem centralnym. W dole widać było płynący Dunaj, co dodawało scenerii romantycznej atmosfery. - Muszę powiedzieć, że na pierwszym roku archeologii byłem zniechęcony. Mieliśmy teorię, dużo rzeczy do wkucia. Dopiero zderzenie z wykopaliskami spowodowało, że się w niej zakochałem - słyszymy.

Poczuć ducha antyku

Prof. Piotr Dyczek nie ma wątpliwości, że właśnie "teren" jest dla archeologa najbardziej interesujący. Badacze mają wyjątkową łączność z ludźmi żyjącymi w antyku, poprzez rzeczy przez nich zgubione, poprzez ślady katastrof i klęsk, które ich nawiedzały. A to nie wszystko. - My tworzymy hipotezy badawcze. I jest wielką frajdą, kiedy taka hipoteza zderzana jest z rzeczywistością. Planujemy jedno, a wychodzi drugie. Niezależnie od tego, czy się sprawdzają, jest to pożyteczne - zwraca uwagę gość Katarzyny Kobyleckiej.

Novae to miejsce tym bardziej niezwykłe, że przed wiekami stacjonował tam rzymski legion, pilnujący granicy biegnącej po linii Dunaju. Stanowisko archeologiczne stopniowo odkrywało swoje sekrety, okazało się jednak, że warto było czekać. Grupa pod kierownictwem prof. Dyczka trafiła na rzymski szpital. - W czasach, kiedy ja go kopałem, o szpitalach rzymskich w zasadzie nic nie wiedziano. Wiedziano, że musiały być w każdej twierdzy legionowej - tłumaczy gość audycji.


POSŁUCHAJ

44:47

Pasjonujący świat archeologii prof. Piotra Dyczka (Po drugiej stronie lustra/Jedynka)

 

Stanowisko pełne niespodzianek

Badacze dysponują antycznymi dziełami, które pomagają ustalić, jak wyglądały wspomniane twierdze. W przypadku Novae szpital ostatecznie odkryto w zupełnie innym miejscu, niż powinien się znajdować. Podczas sondaży najgłębszych warstw na danym terenie zaczęły ukazywać się mury niepasujące do żadnych ze spodziewanych budowli. - Wreszcie długi namysł spowodował, że wysunąłem pierwszą w swoim życiu ryzykowną hipotezę. Że to musi być szpital - wspomina prof. Dyczek.

Śmiała hipoteza broniona wbrew opinii środowiska, nie po raz ostatni zresztą, potwierdziła się. Wkrótce Novae przyniosło więcej niespodzianek. Jedną z nich był posąg cesarza Maksymina Traka, władcy dziś zapomnianego. - Senat go nie cierpiał, w związku z tym skazano go na zapomnienie. Do Rzymu nigdy nie dotarł. Efekt był taki, że posągów tego cesarza jest niewiele - wspomina prof. Dyczek. W toku wykopalisk trafiono jednak na bryłę, która po roztłuczeniu ujawniła połowę cesarskiej głowy.

Wtedy jeszcze nie było jasne, czyja to podobizna. Dzięki pomocy zaprzyjaźnionych pracowników Komendy Głównej Policji udało się komputerowo zrekonstruować tajemniczą twarz. - Ja na tej podstawie, ślizgając się troszkę po zasadach nauki, zacząłem sprawdzać, cóż to może być za cesarz. I wyszło mi, że musi to być Maksymin Trak - wspomina. Dziesięć lat później, pięćdziesiąt metrów od miejsca znalezienia pierwszej połowy, natrafiono na drugą połowę. Wówczas wszystko stało się jasne. 

YouTube/Uniwersytet Warszawski

Czytaj też:


Gość: prof. Piotr Dyczek (Wydział Archeologii Uniwersytetu Warszawskiego)

Data emisji: 4.10.2022

Godzina emisji: 00.14

mg/kor

Sygnały dnia
Sygnały dnia
cover
Odtwarzacz jest gotowy. Kliknij aby odtwarzać.