Waldemar Buda o zużyciu prądu w niższej cenie: limit 2 MWh jest racjonalny

Data publikacji: 13.10.2022 08:00
Ostatnia aktualizacja: 13.10.2022 10:09
Ten tekst przeczytasz w 4 minuty
- Powyżej limitu 2 MWh wcale tak drogo nie będzie - powiedział w Programie 1 Polskiego Radia minister rozwoju i technologii Waldemar Buda, pytany o maksymalne zużycie prądu w niższej cenie w 2023 roku. - To limit, który nas mobilizuje do oszczędzania, ale też nie wszyscy muszą się w nim zmieścić - dodał. Szef resortu technologii wyjaśnił też, w jaki sposób rządowi udało się obniżyć cenę sprzedawanego w Polsce prądu, a także - kto za ten pakiet zapłaci.

Rząd proponuje wprowadzenie maksymalnych cen prądu dla gospodarstw domowych, odbiorców wrażliwych, samorządów oraz małych i średnich przedsiębiorstw w przyszłym roku. Dla nich cena ma nie przekroczyć 785 zł za megawatogodzinę. W przypadku gospodarstw domowych cena maksymalna powyżej limitów to 693 zł/MWh. Te limity to 2 MWh zużycia dla gospodarstw domowych, 2,6 MWh dla osób niepełnosprawnych i 3 MWh dla rolników i rodzin z Kartą Dużej Rodziny.

Limit motywujący do oszczędzania

- Limit 2000 kWh zużycia rocznie dla gospodarstw domowych kosztuje 11 mld zł. Każde 300, 400 [kWh - red.] kosztuje kolejne miliardy - powiedział w Programie 1 Polskiego Radia minister rozwoju i technologii Waldemar Buda. Jego zdaniem jeżeli podwyżka przy zużyciu wyższym niż rządowy limit będzie wynosiła 30 proc., to gospodarstwa domowe to udźwigną, bo "cały rachunek, przy np. 3 tys. kWh, będzie nie wyższy niż 10-15 proc.", podczas, gdy energia na świecie zdrożała czterokrotnie. - Bierzemy zasadniczy ciężar [podwyżek] na siebie, ale nie całkowity, bo to byłoby niemożliwe budżetowo - podkreślił.

W ocenie gościa "Sygnałów dnia" limit 2 MWh "mobilizuje do oszczędzania", przy czym "nie wszyscy muszą się w nim zmieścić". -  Powyżej limitu 2 MWh wcale tak drogo nie będzie - zapewnił.

O wszystkim decyduje licznik

Pytany o sytuację, w której jeden limit dotyczy np. dwóch gospodarstw domowych znajdujących się w jednym domu, minister rozwoju i technologii ocenił, że "to jest pewnego rodzaju problem, ale wyznacznikiem jest licznik". Podkreślił, że z proponowanego przez rząd rozwiązania skorzystają wszyscy. Dodał, że w przypadku dodatku węglowego występowały sytuacje, w których "rejestrowano po pięć, sześć gospodarstw domowych w jednym budynku i tyle dodatków oczekiwano".

- Jeżeli ktoś wydzieli sobie licznik albo uzna, że ma osobne gospodarstwo, naraża się na kłopoty, czego byśmy sobie nie życzyli - mówił minister rozwoju i technologii. Przypomniał, że gminy naliczają osobne opłaty np. za śmieci czy doliczają różne elementy opłat, zależnie od liczby osób w danym budynku. - Nawet jeżeli pojawi się kilka osób, które można by rozdzielić w tym limicie, to gros jest takich, które skorzystałyby z podwójnego limitu, mimo że byłoby to nieuzasadnione - podkreślił.

. .

Jak działa rządowy mechanizm?

Minister rozwoju odpowiadał też na pytania o ceny prądu i dlaczego są one tak wysokie, mimo iż wytwarzany on jest w polskich elektrowniach i głównie z polskiego węgla. Wskazał, że "w normalnej sytuacji" energia sprzedawana była na giełdzie, wedle zasad europejskich, co generowało "gigantyczną cenę" spowodowaną spekulacjami i zasadą, że cenę energii wyceniano od najdroższego nośnika, czyli gazu. - U nas jest 4,7 proc. tego, a na giełdzie energia była sprzedawana po cenie gazowej - wyjaśnił. Podkreślił, że rząd "zdjął obligo giełdowe".

Wskazał też, że węgiel dla elektrowni musiał być sprzedawany "po cenie wynikającej z ceny węgla wpływającego do portów holenderskich, tzw. ARA". - W 2021 roku to było 400 zł, a po wybuchu wojny okazało się, że węgiel wpływający do ARA kosztuje 1500 zł. U nas nadal jest 400, zdjęliśmy referowanie do ARA - zaznaczył. - Cena obowiązująca od nowego roku będzie bardzo bliska ceny produkcji: koszt węgla, marża i wszystkie koszty operacyjne - wyliczył.

- Odeszliśmy od reguł europejskich, bo w sytuacji wojennej one kompletnie nie działają, wolny rynek kompletnie nie działa. Obawa i pewne emocje na rynku powodują, że dochodzi element spekulacyjny - niektórzy wystawiają energię po dużo wyższej cenie, wiedząc, że i tak zostanie ona sprzedana z obawy przed brakiem. Nad tym musieliśmy zapanować, wykluczyliśmy częściowo mechanizmy rynkowe, co się przekłada na cenę - mówił Waldemar Buda.


(PAP) (PAP)

Część sfinansuje państwo, część firmy

Pytany o plany wprowadzenia podatku od nadzwyczajnych zysków firm energetycznych, rozmówca Polskiego Radia zaznaczył, że rząd chce wprowadzić także ceny maksymalne przy obrocie energią. Ma to zapobiec sytuacjom, w których mały wytwórca energii sprzedaje prąd kilkudziesięciu dystrybutorom, a oni odsprzedają ją potem z dużą marżą. - Jeżeli prywatna firma narzuca marżę ponad potrzebę, to opłata solidarnościowa się pojawi - wyjaśnił.

Celem funduszu solidarnościowego jest rekompensowanie cen energii. - Bilansujemy to. Część [będzie pokrywana] z opłaty solidarnościowej od nadmiarowych zysków, część z budżetu państwa, w zależności od tego, jakie udziały będą miały poszczególne elementy - powiedział Waldemar Buda.

POSŁUCHAJ

13:40

Waldemar Buda o cenach prądu: limit 2000 kWh mobilizuje do oszczędzania ("Sygnałý dniia"/ Jedynka)

Więcej w nagraniu.

Czytaj także:

Audycja: Sygnały dnia

Prowadzący: Grzegorz Jankowski

Gość: Waldemar Buda (minister rozwoju i technologii)

Data emisji: 13.10.2022

Godzina emisji: 7.15


Jedynka, IAR/ mbl/ kor

Złote czasy radia
Złote czasy radia
cover
Odtwarzacz jest gotowy. Kliknij aby odtwarzać.