15 października w wieku 77 lat w Kijowie zmarł wybitny ukraiński etnomuzykolog, profesor Akademii Muzycznej w Kijowie Mychajło Chaj. Badał ukraiński folklor, tradycję lirników i kobziarzy, jest autorem kilku monografii o muzyce tradycyjnej. Mychajło Chaj w wielkim stopniu przyłożył się do rekonstrukcji tradycji kobzarskich w Ukrainie. Sam grał na wielu instrumentach, w tym na lirze korbowej. Jako lirnik Stefan grał pod cerkwiami. W 1999 roku w Polsce ukazała się kaseta, a następnie płyta „Ukraińska lira” z jego nagraniami. Profesor Mychajło Chaj był też inicjatorem spotkań lirniczych i przekazu tej sztuki współczesnym muzykom i zainteresowanym ludziom, między innymi w Równem, gdzie festiwal „Lira Fest”, którego był częstym gościem, istnieje do dziś. Częścią tych spotkań były nie tylko występy lirników, kobziarzy, ale też naukowe dyskusje badaczy i praktyków tej tradycji z Ukrainy, Białorusi i Polski.
Profesora w „Kiermaszu pod kogutkiem” wspominał profesor Piotr Dahlig, który po raz pierwszy spotkał się z nim we Lwowie na konferencji poświęconej tradycjom Rusi Czerwonej. Warto zaznaczyć, że Mychaiło Chaj wielokrotnie współpracował z polskimi etnomuzykologami, przekazując im wiedzę ze swojego terenu.
- To był 1992 roku. Pierwszy ruch ku otwarciu granic. Wielkie wydarzenie dla badaczy muzyki. Wielu ukraińskich profesorów miało wielkie osobowości i doświadczenie w terenie. Byli wielką inspiracją dla polskich badaczy – mówił prof. Dahlig. – Tak jak Mychaiło Chaj. Był świadomy, że tradycje śpiewu i wielogłosu są pilnie studiowane przez badaczy muzyki. On wybrał tradycje muzyki instrumentalnej, mniej notowanej przez muzykologów. To właśnie muzykę instrumentalną wybrał jako swoją dziedzinę.
Prof. Piotr Dahlig wspominał „encyklopedyczne” dzieło Chaja na temat instrumentarium tradycyjnego Ukrainy, ale i samo podejście ukraińskiego etnomuzykologa.
- Miał w sobie niezwykłą namiętność w pielęgnowaniu tradycji ukraińskich, bardów, zwłaszcza lirników. Był praktykiem, zamiłowanym artystą. Jak mówił o lirze ogień płonął mu w oczach. Czuł też obowiązek przywrócenia lirnictwa do życia. Miał misyjną wręcz gorliwość.
I rzeczywiście, przywrócenie liry korbowej do tradycyjnego kontekstu – opowieści, uświetniania wydarzeń – zawdzięczamy w dużej mierze profesorowi Mychaile Chajowi. Także jego zasługą jest popularyzacja liry poza granicami Ukrainy.
- Był świadkiem żywej tradycji. Świadkiem, który nie próżnował – podsumował prof. Piotr Dahlig.
Mówiliśmy również o twórczym dziedzictwie huculskiej malarki, pisarki Paraski Płytki-Horycwit z Krzyworówni. Przez ponad 70 lat w tej wiosce żyła i tworzyła huculska artystka, pisarka, filozofka, etnografka, fotografka Paraska Płytka-Horycwit. To przedstawicielka malarstwa prymitywnego zwanego również „naiwnym”. Nazywana jest „Homerem Huculszczyzny”. Urodziła się w rodzinie kowala Stefana i hafciarki Anny. Skończyła tylko 4 klasy szkoły podstawowej.
W 1943 roku udała się do Niemiec, aby rozpocząć studia, jednak zamiast nauki, skierowano ją do służby u niemieckiej rodziny. Po powrocie do wioski i zaangażowaniu się w działania wojenne, rozpoczęła życie jako pustelniczka. Żyjąc w małym domku wysoko na połoninie, własnoręcznie tworzyła książki, wycinanki, malowała ikony, a w latach 70. i 80. fotografowała. Dzięki jej fotografiom możemy dziś poznać świat Hucułów i Krzyworówni z tamtych czasów. W wiosce obecnie działa Muzeum Paraski Płytki-Horycwit, w którym można zobaczyć część jej dziedzictwa. O Parasce opowiadają proboszcz parafii prawosławnej w Krzyworówni ks. Iwan Rybaruk, który osobiście znał artystkę, i dyrektor Muzeum Paraski Płytki-Horycwit Pawło Rybaruk.
Ks. Iwan Rybaruk, proboszcz cerkwi w Krzyworówni poznał Paraskę Płytkę-Horycwit… dzięki miłości.
- Gdy dwoje ludzi zakochuje się w sobie, to dzielą się ze sobą najbardziej intymnymi rzeczami. Do Paraski zaprowadziła Oksana – moja przyszła żona. Powiedziała, że zapozna mnie z Paraską. Kobieta nie od razu mnie polubiła. Nie wiem nawet, czy ona tak do końca mnie zaakceptowała…
Być może niechęć huculskiej artystki wzięła się stąd, że Oksana była jej bardzo bliska, praktycznie u niej dorastała.
- Paraska mnie skanowała, poznawała, kim jestem. Ale myślę, że w jakimś stopniu mnie zaakceptowała. Bardzo dobrze nam się rozmawiało. Uczyłem się wtedy w seminarium i notatki moje, i moich kolegów ozdabiała wycinankami, które sama tworzyła. Bo swoich przyjaciół też zaprowadzałem do Paraski.
Paraska Płytka-Horycwit była malarką, fotografką, pisarką. Ksiądz Iwan Rybaruk widział w niej także filozofkę, świętą kobietę. Nazywa ją „świecką zakonnicą”. Choć nigdy nie wstąpiła do zakonu, była osobą bardzo uduchowioną, żyjącą ascetycznie. Dużo się modliła. Stworzyła przeszło 100 fantastycznych ikon.
- Bez wątpienia była chrześcijańską filozofką, była też bardzo ekumenicznym człowiekiem, był to ekumenizm w szerokim znaczeniu religijnym. Myślała szerzej, ponad religią, ale przy tym pozostawała chrześcijanką tradycji wschodniej. O tym też świadczy jej ikonopisarstwo.
Pawło Rybaruk, dyrektor Muzeum Paraski Płytki-Horycwit w Krzyworówni widzi w twórczości Paraski wiele indywidualności.
- Dla mnie rozmowa o Parasce to rozmowa o samowystarczalności i inności w swojej wspólnocie. Paraska była Hucułką, ale była przy tym wielką indywidualistką. Nie poznałem jej osobiście, ale jestem z nią bardzo związany poprzez to dziedzictwo, które zostawiła naszej wspólnocie.
Pawło Rybaruk wie, że społeczność Krzyworówni to ludzie nieobojętni wobec dziedzictwa Płytki-Horycwit. Udało im się znaleźć środki na małe Muzeum Paraski.
- Wiem, że to dopiero początek odkrywania Paraski. Jest takie piękne huculskie pojęcie „toloka”. To jest dobre określenie tego, w jaki sposób teraz opowiadamy o Parasce, dbamy o jej dziedzictwo, i wielu ludzi się w to angażuje. Czujemy, że ona jest z nami i w tym pomaga.
Paraska Płytka-Horycwit była niezwykle płodną twórczynią. Jej dziedzictwo jest dokładnie spisane. Jest to 46 książek, które mają po 500-700 stron. Są ogromne księgi, ale i setki małych książeczek, zrobione z kartonów po papierosach. Jest dużo wycinanek z różnych materiałów. Ale twórczość Paraski to także historia odwagi. Artystka wraz z siostrą były zesłane na Kolymę i na północ Kazachstanu. Mimo odgórnego zakazu władz, Hucułka wciąż tworzyła.
Oprócz dziełom poświęconym modlitwie, Bogu, jego obecności w jej życiu, były i takie, w których Paraska opisywała huculskie zwyczaje ludowe, kulturę tradycyjną. Obecnie dostępne są trzy publikacje: „Moja miła książeczka”, „Starowickie historie”, „Kolęda w Krzyworówni”. To książki o tematyce etnograficznej.
- Ale dziedzictwo Paraski jest rzeczywiście bardzo szerokie. Są jeszcze bajki, historie spisane, które chcemy wydać w przyszłości – uzupełnia Pawło Rybaruk -Nowo powstałe Muzeum w Krzyworówni ma za zadanie dbać o to, by książki Paraski żyły dalej. Po to zostało stworzone, by jak najwięcej osób mogło zobaczyć to, co stworzyła. Teraz pracujemy nad tym, bo zdigitalizować jakąś część tego dziedzictwa, a także zachować dom na połoninie, gdzie mieszkała do końca życia. To dziedzictwo jest ogromne, nadal żywe, dopiero teraz je tak naprawdę zaczynamy poznawać.
Tytuł audycji: Kiermasz pod kogutkiem
Prowadziła: Mariana Kril
Data emisji: 23.10.2022
Godzina emisji: 5.05
Wspomnienie Mychaiły Chaja i Paraski Płytki-Horycwit - Jedynka - polskieradio.pl