Jeszcze jednak kilka chłodnych tygodni czeka mieszkańców wyspy Hokkaido, którzy paradoksalnie wcale nie chcą się jeszcze żegnać z zimą. Wśród tych mieszkańców sporą grupę stanowią Ajnowie, tubylcza mniejszość zamieszkująca północną wyspę Japonii. Ajnowie to jeden z najbardziej tajemniczych ludów Dalekiego Wschodu. Do dziś nie wiadomo, skąd dokładnie się wzięli. Niektórzy naukowcy twierdzą, iż przybyli oni z Azji Południowo-Wschodniej, inni – że przywędrowali z Syberii, a jeszcze inni – że przypłynęli z Oceanii. Badania archeologiczne dowodzą, że zamieszkiwali oni północ Japonii już przed 7 tys. lat.
„W swoim życiu nie widziałem jeszcze tak obrośniętego osobnika (…) pisał podczas wspólnego wyjazdu w latach 90. XIX wieku pisarz Wacław Sieroszewski, który razem z przyjacielem, Bronisławem Piłsudskim, pojechał na badania na południowy Sachalin, Wyspy Kurylskie oraz wyspę Hokkaido i pierwszy raz spotkał się z Ajnami – ludem zamieszkującym te tereny.
Zajmowali się głównie myślistwem, rybołówstwem i zbieractwem, nosili ubrania wykonane z włókna kory wiązu japońskiego oraz ze skór zwierzęcych. W ich matriarchalnej społeczności bardzo ważną rolę odgrywały kobiety, które dziedziczyły majątek. Wyróżniały je również tatuaże wokół ust. Rdzenni mieszkańcy Japonii żyli przy tym w wielkim ubóstwie, pozbawieni dostępu do edukacji i wielu praw, uporczywie wypierani przez Japończyków. Mimo wszystko udało im się zachować swoją kulturę, tradycje, zwyczaje, choć są one słabo znane i mało powszechne (głównie ze względu na japońską politykę asymilacji z przeszłości). Do tych tradycji nawiązuje Oki Kano, muzyk i przedstawiciel ludu Ainu. Jak podkreśla, muzyka musi żyć, a że w głębi serca czuje się rastamanem (sic!), to tradycyjną muzyką Ajnów łączy z dubem, reggae i elektroniką, grając na tradycyjnym instrumencie TONKORI.
- Na tonkori zacząłęm grać około 30 lat temu, od tego czasu pracuję na rzecz muzyki Ajnów. Ale gdy zaczynałem, zauważyłem, że ta muzyka nie ma żadnej współczesnej formy czy wykorzystania. Muzyczne tradycję Ajnowie przekazują sobie z pokolenia na pokolenie, ale w ramach małych społeczności. Tu na Hokkaido poszczególne społeczności liczą co najwyżej kilkadziesiąt osób, są napraw małe, ale każda z nich ma swoje zwyczaje muzyczne czy taneczne. Niestety nie mamy żadnych nagrań ajnuskiej muzyki wykonywanej przez Ajnów. To co mamy, to stare nagrania zrobione przez japośnkich muzykologów i antropologów. I nie są wcale złe, wręcz przeciwnie, dzięki nim wiemy, jak brzmieli nasi przodkowie, ale to raczej sample, nagrania ternowe, zrobione przez japońskich naukowców i przepuszczone przez ich ciała. Do Ajnów wracają w przetworzonej formie. To troche jak schowany do pudełka okaz insekta, eksponat. Chociaż to eksponat świetnej jakości, dobrze zachowany. Niektóre nagrania mają ponad sto lat, większość pochodzi z dekad 60., 70., tak więc na pewno to jest nasz kulturowy skarb. Ale ja chciałem tworzyć żywą ajnuską muzykę, a nie sample z przeszłości. Widać to na przykładzie tonkori – ten instrument można spotkać tylko w muzeum. Ja postanowiłem zbić szybę i wyciągnąć go z wystawy. Niestety nie za bardzo uczę gry innych, nie jestem muzykologiem, a wśród Ajnów panuje duży szacunek do akademickiej nauki. Ludzie boją się naruszyć tradycję, dlatego nie tworzą nic w oparciu o nią. Ja jako jedyny się na oto zdecydowałem.
Oki Kano, prawie 60-letni muzyk, przyznaje, że nie zawsze tak skupiał się na swoim pochodzeniu. Zawieszony między współczesną kulturą japońską a ajnuską, nie mógł przez długi czas znaleźć swojego miejsca w świece, a mimo pewnej potrzeby kontaktu z korzeniami, nie czuł z nimi szczególnej więzi. Postanowił wyjechać do Stanów, żeby zdobyć nowe doświadczenia życiowe. W trakcie kilkuletniego pobytu w USA zakochał się w muzyce reggae i filozofii ruchu Rastafari. - Jeden z twórców ruchu Rastafari Marcus Garvey powiedział to słynne zdanie, że człowiek bez wiedzy o swojej historii u kulturze jest jak drzewo bez korzeni. To dało mi do myślenia, bo zanim poświęciłem się grze na tonkori, dryfowałem między kulturami, nie mogłem znaleźć dla siebie miejsca. Gdy byłem jeszcze w Stanach, dostałem propozycję pracy z powrotem w Japonii. Pracowałem w przemyśle telewizyjnym, zostałem zatrudniony przy produkcji filmu dokumentalnego, ale wszystko się posypało, i zostałem nagle w centrum Tokio bez pieniędzy i zajęcia. Wróciłem więc na Hokkaido i zacząłem się zastanawiać, co dalej mam robić z swoim życiem. Wtedy kuzyn dał mi w prezencie tonkori. To był ten moment. Straciłem pracę, ale zyskałem nowe życie. Bo na wszystko jest odpowiedni czas i miejsce - mówił w audycji.
W audycji Oki Kano wytłumaczył też, czym jest tonkori. - To rodzaj harfy, ma zwykle pięć strun, czasem sześć, zakres dźwięków jest mały. Tonkori jest długie i chude, ma zwykle nieco ponad metr, i przez to jest dość nieporęczne. Łatwo może wypaść z rąk. Dla porównania gitara ma bardzo piękny, kobiecy kształt, wygodnie się ją trzyma. Gitara jest jak kobieta, a tonkori jak patyk… Do tego trudno się na tym gra, palce mocno bolą. Nie zachęcam szczególnie gry na tym instrumencie, dźwięk jest dość słaby i cichy, i pod wieloma względami tonkori jest wymagające.
Czemu więc zaczął na nim grać? "Bo nikt inny nie grał!", przyznał szczerze. - Pomyślałem, że dzięki temu łato będzie mi być w tym najlepszym.
Tytuł audycji: Muzyczne spotkania
Prowadziła: Aleksandra Tykarska
Data emisji: 24.03.2023
Godzina emisji: 23.05
Tradycja Ajnów nietradycyjnie. Spotkanie z Oki Kano - Jedynka - polskieradio.pl