Ukrainka przeżyła wtargnięcie wojsk kremlowskiego reżimu do jej malutkiego miasteczka - Hoła Pristań - leżącego nad Dnieprem, na granicy z okupowanym Krymem.
- Początek wojny to dla mnie straszny czas. Mój mąż akurat znajdował się w szpitalu na oddziale reanimacyjnym. Pamiętam, że około godz. 6.00 zadzwoniły do mnie dzieci i oznajmiły: "Mamo, zaczęła się wojna" - wspomina Larysa.
Bohaterka reportażu opisuje, jak przez prawie półtora roku wyglądało jej życie pod rosyjską okupacją. Nieustanne rewizje i przesłuchania, śmierć męża i sąsiadów, i bezsilność, bo nie mogła uciec ze strefy zajętej przez agresora.
Wysadzenie tamy w Nowej Kachowce
Dopiero gdy Rosjanie wysadzili tamę w Nowej Kachowce i jej rodzinna Hoła Pristań znalazła się pod wodą, wykorzystała tę sytuację i wyjechała pod pretekstem ewakuacji najpierw do Rosji, stamtąd na Łotwę i wreszcie dostała się do Polski.
- W naszej miejscowości nie działała łączność. Pamiętam, że 6 czerwca weszłam na dach domu, żeby złapać sygnał, i dostałam SMS, że wysadzili elektrownię wodną, musicie uciekać. Nie byłam w stanie zrozumieć, jak można było zrobić coś takiego - mówi Larysa i dodaje, że od momentu kiedy woda wszystko zalała, jeszcze wiele godzin czekała na pomoc.
- Stojąc na balkonie, zaczęłam histerycznie wrzeszczeć. Nawet nie zdawałam sobie sprawy, że potrafię tak krzyczeć. Chyba Bóg usłyszał mój krzyk, bo pięć minut później podpłynął duży ponton, w którym byli nasi mężczyźni. Ukraińcy. Płynęliśmy przez zalane wodą miasto. Nie mogłam poznać swojej rodzinnej miejscowości. Woda zalała wszystkie ulice, aż po czubki drzew. Słychać było wołanie o pomoc. A wokół było nie morze, ale ocean wody - wspomina Ukrainka.
Międzynarodowy Trybunał Karny
Bohaterka reportażu Macieja Jastrzębskiego zdecydowała się oficjalnie zeznawać przed Międzynarodowym Trybunałem Karnym w sprawie rosyjskich zbrodni wojennych.
- Zwracam się do Ukraińców, którzy wyjeżdżają z okupowanych terytoriów: nie milczcie, dawajcie świadectwo, bo świat musi wiedzieć o bestialstwach, których dopuszcza się Rosja, jak nas poniżają, jak biją naszych mężczyzn, jak nas zamykają w katowniach - apeluje Larysa.
Czytaj także:
Studio Reportażu Polskiego Radia
Reportażyści Studia Reportażu jeżdżą po Polsce i świecie w poszukiwaniu ciekawych spraw i ludzi. Wielokrotnie inicjatorami podejmowanych przez nas tematów są wierni słuchacze reportaży. Telefony słuchaczy, listy (i te tradycyjne, i elektroniczne) są dowodem na to, że wysiłek reportażystów ma sens, że są potrzebni, że ich trud poprawiania świata przynosi konkretne, społecznie oczekiwane efekty.
Zobacz także:
Ciekawość świata i ludzi to dar, z którym przychodzimy na świat. Właśnie ta ciekawość, nieustanna chęć dzielenia się spostrzeżeniami, przemyśleniami, uczuciami niejako wyznaczyły wielu z nas drogę zawodowego rozwoju. To droga niekończących się fascynacji, olśnień, zmagań z trudną materią życia i sztuki, z samymi sobą wreszcie.
Tytuł reportażu: "Uratowali nas ukraińscy partyzanci"
Autor: Maciej Jastrzębski
Data emisji: 11.07.2023
Godzina emisji: 23.11
kh
"Chyba Bóg usłyszał mój krzyk". Reportaż "Uratowali nas ukraińscy partyzanci" [POSŁUCHAJ] - Jedynka - polskieradio.pl