Choć źródeł benju można doszukiwać się w Japonii i zabawkowej wersji instrumentu taishogoto przywiezionego do Pakistanu przez japońskich żeglarzy, te korzenie dawno już zostały zapomniane. Obecnie benju, przypominający cytrę posiadającą klawisze, to instrument całkowicie pakistański. Bakshsh, jako artysta chłonący z wielu różnych kultur, odnajdujący inspirację w zachwycie codziennością nie byłby sobą, gdyby nieco nie zmienił swojego instrumentu. Tradycyjne benju nie jest elektryczne i ma sześć strun, jego jest pięciostrunowe i zasilane baterią solarną.
- W elektrycznym benju dźwięk nie pochodzi ze środka instrumentu, ale znad instrumentu, sponad strun – tłumaczy Ustad Noor Bakshsh – Przystawka łącząca instrument z głośnikami, eliminuje mechaniczne odgłosy naciskanych klawiszy. Dzięki temu otrzymuję czystsze brzmienie strun i mogę przekształcać dźwięk tak, żeby brzmiał jak inne instrumenty, chociażby jak flet podwójny! Gdy odwiedzam wioski położone w odległych miejscach, ludzie są zachwyceni przyjemnym, gładkim brzmieniem elektrycznego benju. Zawsze ich ono zaskakuje, bo jest zupełnie inne od dźwięku klasycznego.
Instrument łączący w sobie klawisze i struny może wyglądać na skomplikowany, jednak muzyk uspokaja:
- Tak naprawdę nie ma nic szczególnie trudnego w grze na benju. Nawet duża prędkość nie jest wyzwaniem. Jeżeli zaczniemy grać wolno i pniemy się w górę, w końcu zaczniemy grać szybko – mówi. – Ale to, co jest bardziej skomplikowane, to ruch prawej dłoni: porusza się ona na przemian między strunami dronowymi, tworzącymi akordy, a struną melodyczną. Ale nie ma sensu grać szybko, jeżeli artykulacja w prawej dłoni zlewa nam wszystko w niewyraźną plamę dźwięku.
Część Beludżystanu, w której mieszka Ustad Noor Bakhsh, czyli wybrzeże Makran nad Morzem Arabskim, pełne jest wydm, plaż, skał i pięknych krajobrazów. Przyroda odgrywa ważką rolę w twórczości Bakshsha. Jego ubiegłoroczna płyta została nagrana właśnie w plenerze, podczas zachodu słońca. Jak mówi mistrz benju, brzmienie przyrody niezwykle go inspiruje. Odgłosy zwierząt? Dźwięki słyszane w górach? Muzyk stara się je naśladować, przekształcać naturę w brzmienie benju.
YouTube, honiunhoni
Melodie, które Bakshsh wygrywa na benju mają właściwości terapeutyczne. Artysta uważa, że brzmienie instrumentu podoba się każdemu, a sam potrafi gać na nim w wielu językach, także w języku emocji.
- Gdy spotykam starszą panią, której syn wyjechał do Dubaju, mogę zagrać jej zahiruk, tradycyjną muzyczną formę poezji z Beludżystanu, nostalgiczną, mówiącą o ludziach, którzy są daleko. Gdy zagram, ta pani poczuje się lepiej, a odległość dzieląca ją od syna wyda się mniejsza. Ale gram też w innych językach – sindhi, arabskim, farsi. Wiem, że melodie zagrane w językach moich słuchaczy będą mogły ich uszczęśliwić. Moim językiem, jest język benju i z niego korzystam, by mówić we wszystkich innych, do wielu różnych ludzi.
Muzyk jest bacznym obserwatorem, stara się dobrać środki wyrazu do słuchacza. Podkreśla jednak, że muzyka jest ponad podziałami – ludzie, niezależnie skąd są, i tak cieszą ruchem wewnątrz muzyki.
Rozmowa z Ustadem Noorem Bakhshem możliwa była dzięki tłumaczeniu Daniyala Ahmeda.
Tytuł audycji: Muzyczne Spotkania
Prowadziła: Hanna Szczęśniak
Data emisji: 28.07.2023
Godzina emisji: 23.05
Wielogłos świata. Ustad Noor Bakhsh - Jedynka - polskieradio.pl