Europę ponownie nawiedził kryzys migracyjny. Tysiące osób przypływają na włoską Lampedusę lub kierują się do Europy innymi szlakami m.in. przez Bałkany oraz przez kraje takie jak Węgry czy Słowacja. Ostatecznym celem dla migrantów w większości przypadków są Niemcy. W związku z tym Unia Europejska cały czas szuka nowych rozwiązań, jak zaradzić patowej sytuacji. Jednym z pomysłów jest tzw. pakt migracyjny, który dla brukselskich elit ma być rozwiązaniem problemu, który powrócił ze zdwojoną siłą. Wcześniej, kryzys migracyjny w Europie miał swoje apogeum w 2015 r.
Za błędy Niemiec płacą wszyscy
Odnosząc się do kwestii przymusowej relokacji migrantów - tak określany jest tzw. pakt migracyjny - Zbigniew Rau stwierdził, że sytuacja, z którą mamy obecnie do czynienia, jest wynikiem błędów Niemiec, a przez decyzje podjęte przez Berlin, cierpi cała UE.
- To, czego doświadczamy teraz, jest kontynuacją problemów, które rozpoczęły się od arbitralnej, nieosadzonej w żadnym mandacie politycznym, decyzji kanclerz Niemiec Angeli Merkel - wyjaśnił. Jednocześnie nawiązał do wypowiedzi Manfreda Webera, który stwierdził ostatnio, że w "Niemczech nie ma już wolnych mieszkań". Wypowiedź ta padła w kontekście kryzysu migracyjnego, z którym Niemcy mierzą się od dłuższego czasu. Zdaniem ministra, przyspieszone prace nad "pakietem migracyjnym" to właśnie odpowiedź na problemy Berlina z migrantami.
- Oznacza to podzielenie się Niemców tą liczbą imigrantów, których kiedyś świadomie i celowo zapraszano do Niemiec - zaznaczył Rau. - Teraz jesteśmy w tym punkcie, gdzie konsekwencje własnych błędów, Niemcy chcą przerzucić na pozostałych w UE. Temu ma służyć ten mechanizm relokacji - dodał.
Czytaj także: "Nie wierzcie opozycji ws. migracji". Prezes PiS: przymusowa relokacja to najgorsza z możliwych decyzji
Dodał, że założenia paktu migracyjnego, który forsowany jest obecnie przez EPL, czyli frakcję, do której należy PO i PSL, są "nieakceptowalne" dla Polski. - Założenia paktu migracyjnego w wymiarze relokacji, są dla nas absolutnie nieakceptowalne z wielu względów. Ze względu na bezpieczeństwo, naszą tożsamość, na to, że potencjalni nasi goście, kierowani do nas w procesie relokacji, po prostu naszego kraju nie wybierają - wyjaśnił.
Zdecydowany sprzeciw Polski
- My błędów takich nie popełniliśmy. My nikogo nie zapraszaliśmy. Nie czuliśmy się i nie czujemy się moralnie zobowiązani do takich gestów, bo nie mieliśmy przeszłości kolonialnej. W ogóle nie jesteśmy państwem, do którego ci imigranci chcieliby przyjeżdżać. Dlatego tak jasno sprawiamy tę sprawę - podkreślił Zbigniew Rau.
Minister nawiązał także do referendum, w którym jedno z pytań dotyczy relokacji migrantów. Podkreślił, że właśnie z uwagi na obecną sytuację w Europie, rząd stawia tak jasno sprawę migracji w referendum. - Wiemy doskonale, że poza naszym rządem, nikt tego nie zrobi w sposób tak zdecydowany, w sposób tak kategoryczny. Nie tylko w Polsce, ale i w Europie. Nasza opozycja wielokrotnie dawała do zrozumienia, że tutaj będzie posłuszna sugestiom brukselskim czy niemieckim - powiedział.
Zaznaczył jednocześnie, że obecnie w Europie "nikt nas nie wyręczy w powstrzymaniu tego szaleństwa".
Rau zauważył także, że polityka Niemiec oraz podejmowane przez Berlin decyzje często stoją ponad decyzjami i zdaniem innych w UE. Nie tylko w kwestii relokacji migrantów, ale także np. federalizacji UE. Dodał także, że ze strony każdej niemieckiej partii płynie taki sam przekaz. - By nie doszło w Polsce do przedłożenia mandatu Prawa i Sprawiedliwości - zaznaczył.
Audycja: W otwarte karty
Prowadziła: Małgorzata Raczyńska-Weinsberg
Gość: Zbigniew Rau (minister spraw zagranicznych)
Data emisji: 5.10.2023
Godzina emisji: 21.05
jedynka/iar/pap/as