Maciej Jastrzębski wspomina w "Sygnałach dnia" jedną ze swoich wypraw w okolice Archangielska, gdzie w 1940 roku mieli zostać przywiezieni Polacy deportowani z Kresów Wschodnich. Powiedział mu o tym znajomy dziennikarz.
- Szły składy, którymi jechali ludzie zabrani siłą ze swoich rodzinnych domów. Wysadzali ich na stacjach od Wołogdy do Archangielska, później gnali w głąb tajgi, gdzie musieli codziennie walczyć o przetrwanie - potwierdza te informacje Jelena Kuzniecowa, miejscowa historyk.
Zniszczone, zapomniane polskie groby w Rosji
Jelena Kuzniecowa podpowiedziała Maciejowi Jastrzębskiemu, że około 20 kilometrów w głąb tajgi znajdują się pozostałości osady polskich zesłańców. Skontaktowała go z myśliwym, który polował w tym rejonie. Zawiózł go na miejsce swoim autem.
- Jechaliśmy przez gęsty, liściasty las. Przejeżdżaliśmy przez drewniane, ledwie się trzymające mostki, grzęźliśmy w mokradłach i aż po 2, 3 godzinach dotarliśmy do leśnej polany. Widok był przygnębiający. Resztki ziemianek, gdzieniegdzie walały się w wysokiej trawie spróchniałe prycze, a pod drzewami kopczyki bezimiennych mogił - mówi Maciej Jastrzębski.
Do okolicznych mieszkańców kiedyś docierały informacje, że w tajdze mieszkało wielu zesłańców. Podczas wędrówek przez las mieli natykać się również na zapomniane cmentarze, gdzie widać było krzyże czy nawet całe pomniki.
Tysiące zapomnianych polskich mogił
Skąd wiadomo, że były to groby polskich zesłańców? - Po pierwsze wskazują ten rejon jako miejsce zsyłki ci, którzy przeżyli piekło i wrócili do Polski. Po drugie miejscowi pamiętają, że kilku zesłańców, którzy stracili wszystkich członków rodziny, pozostało w tajdze i nigdy nie wróciło do domów - wyjaśnia Maciej Jastrzębski.
- Jak byłam dzieckiem, to dorośli opowiadali o jeńcach wojennych, że przywieźli tu dużo ludzi. Całe rodziny z maleńkimi dziećmi. Pracowali i mieszkali w lesie. Baraki, w których mieszkali, już dawno zniszczyła przyroda, cmentarz także zarósł (…). Jesteś pierwszym, który tutaj szuka ich śladów i pyta o nich. Do tej pory nie widziałam nikogo, żeby przyjeżdżał i pytał - mówi polskiemu dziennikarzowi Jelena Kuzniecowa.
Takich zapomnianych, pochłoniętych przez przyrodę i czas cmentarzy oraz pojedynczych mogił, na których dziś już nikt nie zapali świeczki, są tysiące w niemal każdym regionie Rosji. Dlatego wśród rosyjskiej Polonii jest zwyczaj zapalania na grobach bliskich jednego dodatkowego znicza dla tych, o których już nikt nie pamięta lub nie wie, gdzie spoczęły ich doczesne szczątki.
Czytaj także:
Audycja: Sygnały dnia
Prowadzili: Daniel Wydrych, Krzysztof Świątek
Materiał: Maciej Jastrzębski
Data emisji: 2.11.2023
Godzina emisji: 6.44
DS