Powodem zwołania zjazdu przez prezydenta Naddniestrza Wadima Krasnoselskiego są specjalne cła, jakie wobec firm z samozwańczego państwa wprowadziła kilka miesięcy temu Mołdawia. Aby je ominąć, przedsiębiorcy muszą spełnić szereg warunków; obejmują one m.in. założenie konta w mołdawskim banku.
W uchwale ostatecznie zwrócono się do Rosji z prośbą o pomoc. Kreml miałby wdrożyć środki dyplomatyczne mające na celu ochronę Naddniestrza. Autorzy uchwały napisali, że w republice mieszka ponad 2 tys. rosyjskich obywateli, a Rosja uczestniczy w tzw. misji pokojowej i jest gwarantem w procesie negocjacyjnym. Podobne prośby wystosowano do ONZ, OBWE i Parlamentu Europejskiego.
Czytaj także:
Naddniestrze nie chce przyłączyć się do Rosji. "Przyłączenie było realnie niemożliwe"
Przed Zjazdem Delegatów Ludowych Wszystkich Szczebli eksperci przewidywali, że politycy w Tyraspolu (stolicy samozwańczego kraju) mogą poprosić o włączenie do Rosji. Obawy wiązano z zaplanowanym na 29 lutego wystąpienie Władimira Putina przed połączonymi izbami rosyjskiego parlamentu. Dr Piotr Oleksy zwraca jednak uwagę, że włączenie Naddniestrza do Rosji było realnie niemożliwe. - Można to było ewentualnie proklamować. Realnie to było niemożliwe, chociażby ze względów geograficznych; wymagałoby zajęcia w zasadzie całej Ukrainy. A taka jednostronna, dyplomatyczna deklaracja, przyniosłaby więcej strat niż korzyści - wyjaśnia ekspert w audycji "Więcej świata".
Rozmówca Pawła Lekkiego dodaje, że obawy związane z prośbami o przyłączenie Naddniestrza do Rosji są efektem plotki bądź działań dezinformacyjnych. - Zaistniały dwie sytuacje. Po pierwsze zorganizowano zjazd deputowanych wszystkich szczebli. (...) To jest coś, co nawet w tym lokalnym kontekście nie ma umocowania prawnego, ale ma mocne umocowanie w kulturze politycznej. To właśnie tego typu zjazdy powołały Naddniestrze do życia - tłumaczy dr Piotr Oleksy. - Zrodziła się plotka. Wypuścił ją do mediów społecznościowych bardzo mało znany, rzekomo opozycyjny działacz polityczny w Naddniestrzu. To zaczęło żyć własnym życiem; podchwyciły to również zachodnie instytucje. (...) Władze Ukrainy i Mołdawii informowały, że takiego zagrożenia raczej nie ma.
Przyczółek Rosji?
Naddniestrze nie jest uznawane przez zdecydowaną większość państw na świecie, w tym Rosję. Mimo to Kreml trzyma na terenie samozwańczego kraju 1,5 tys. żołnierzy. Jak jednak zwraca uwagę gość radiowej Jedynki, obecnie Rosja praktycznie nie wspiera Naddniestrza. - To wsparcie było najsilniejsze w latach 90., jeszcze kilka lat temu było dosyć silne. Obecnie ciężko mówić o wsparciu gospodarczym. Jedyną taką formą jest to, że Naddniestrze nie płaci za gaz, który Mołdawia kupuje od Gazpromu, a Naddniestrze z niego korzysta - przypomina ekspert.
- Najważniejszym wsparciem Rosji jest to, że jest tam grupa 1500 żołnierzy rosyjskich oraz wsparcie natury polityczno-dyplomatyczne - komentuje analityk Instytutu Europy Środkowej. - Rosja do tej pory nie uznała Naddniestrza i na razie prawdopodobnie tego nie zrobi, ponieważ uznanie albo przyłączenie tego obszaru byłoby bezużyteczne - komentuje dr Piotr Oleksy.
Ponadto w audycji:
- Podsumowanie Zjazdu Delegatów Ludowych Wszystkich Szczebli. Korespondencja Piotra Piętki;
- Na sesji plenarnej Parlamentu Europejskiego przemówienie wygłosiła wdowa po rosyjskim opozycjoniście Aleksieju, Julia Nawalna. Materiał Karola Surówki;
- Kolejne kraje odcinają się od wypowiedzi prezydenta Francji Emanuela Macrona o ewentualnym wysłaniu wojsk NATO do Ukrainy. Prezydent Bułgarii obawia się, że groziłoby to globalnym konfliktem, w podobnym tonie wypowiadają się również m.in. Niemcy, Włochy, Słowacja, Węgry, Chorwacja i Hiszpania. Minister spraw zagranicznych Francji Stephane Sejourne doprecyzował słowa Macrona, że niektóre z form pomocy Ukrainie mogą wymagać obecności zachodnich wojsk na terytorium tego kraju, ale "bez przekraczania progu militarnego zaangażowania". Tymczasem niektóre kraje, np. Niemcy, Kanada, Wielka Brytania i Włochy, podpisują z Ukrainą dwustronne porozumienia o współpracy w zakresie obronności. Gość: dr Wojciech Lorenz, Polski Instytut Spraw Międzynarodowych;
- Statek wycieczkowy z ponad 3 tys. osób na pokładzie należący do norweskiej firmy Norwegian Cruise Line został zmuszony do zawrócenia z Port Louis na Mauritiusie. Powodem takiej decyzji były obawy spowodowane podejrzeniem wybuchu epidemii cholery na pokładzie. Ostatecznie okazało się, że był to fałszywy alarm i zwyczajne zatrucie pokarmowe. Jednak cholera atakuje w Afryce, gdzie nastąpił gwałtowny wzrost przypadków choroby - według ONZ od stycznia 2023 r. co najmniej 188 tys. osób zostało zarażonych cholerą w siedmiu krajach Afryki Południowej. Zmarło ponad 3000 osób, a najbardziej ucierpiała Zambia. Wpływ na taką sytuacje mają m.in. zmiany klimatyczne. Materiał Michała Strzałkowskiego i gość: dr hab. Ernest Kuchar, wakcynolog, Warszawski Uniwersytet Medyczny.
Tytuł audycji: Więcej świata
Prowadził: Paweł Lekki
Data emisji: 28.02.2024
Godzina emisji: 17.18
wmkor