Podczas Igrzysk Olimpijskich w Helsinkach w 1952 roku była bliska sprawienia sensacji. Mogła zdobyć złoty medal w skoku w dal, ale ostatecznie została sklasyfikowana na 12. miejscu.
- Miałam dopiero co 18 lat (…). Lądowałam, to po prostu weszłam już w piasek, ale odchyliłam się do tyłu i ten warkocz mi wyskoczył i pociągnął po piaskownicy. Tam druga była Węgierka i wtedy Węgrzy złożyli protest o ten warkocz. Mierzyli mi nie od pięt, tylko od warkocza. Okazuje się, że odebrali mi 60 cm. Byłam wściekła, bo oszukali mnie przez ten warkocz - wspominała Elżbieta Duńska-Krzesińska.
Medale olimpijskie w Melbourne i Rzymie
Cztery lata później warkocz był ciut krótszy, ale skoki był niemal technicznie perfekcyjne. Elżbieta Duńska-Krzesińska zdobyła wtedy w Melbourne złoty medal dla Polski.
- Mówię: o Matko Boska! Tutaj Rosjanka, tutaj Amerykanka, a ten malutki, zniszczony kraj... i ja z nimi wygrałam. Dopiero to do mnie docierało. Byłam dumna, że te dwie potęgi: jedna niżej, druga niżej - opowiadała.
Po tych igrzyskach mówiła o niej cała Polska. W 1960 roku podczas IO w Rzymie zdobyła natomiast srebrny medal.
Poprzednie odcinki:
Materiał: Cezary Gurjew
Data emisji: 19.03.2024 r.
Godzina emisji: 15.45
DS/kormp