- Nagrywamy naszą audycję wiosną i nagrywamy w tygodniu, w którym wydarzyło się coś absolutnie niebywałego! Jesteśmy po, w zasadzie, historycznym wydarzeniu, kiedy po raz pierwszy w historii w Zurichu, w poniedziałek Sechseläuten (festiwal na rozpoczęcie wiosny – przyp. red.) nie spłonął bałwan. Szwajcarzy są przerażeni. Nie wiadomo, czy będzie lato – relacjonuje Marzena Mikosz. – Zawsze w pierwszy poniedziałek kwietnia (gdyby ten poniedziałek wypadał w okresie świąt wielkanocnych, to przesuwa się na kolejny poniedziałek) na placu przed operą w Zurichu płonie wielki stos, na którym pali się bałwana, tzw. Böögga. W zależności od tego, jak długo będzie trwało samo spalenie bałwana, tak szybko przyjdzie lato i tak ciepło będzie. I właśnie w ostatni poniedziałek, 15 kwietnia, ten bałwan nie mógł spłonąć. Wiał tak silny wiatr, że rozpalenie jakiegokolwiek ogniska było zupełnie niemożliwe, mogłoby zagrażać wszystkim obecnym na placu.
Marzena Mikosz, managerka zespołu Ensemble Peregrina, mieszka w Szwajcarii od wielu lat. Jak mówi Szwajcarska kultura ludowa to mozaika wielu mikrokultur, języków, dialektów, które oddzielają od siebie góry. Jej zdaniem nie ma tam tak poważnej luki w przekazie międzypokoleniowym jak w naszym kraju, co sprawia, że zwyczaje muzyka, śpiew są wciąż kultywowane również wśród młodych ludzi. Żywe są wciąż obrzędy wiosenne nie tylko na wsi, ale też w mieście.
Sechseläuten to jedno z nielicznych świąt, gdy w Zurichu już w południe zamykane są wszystkie sklepy, urzędy, banki, biura. Niczego nie da się załatwić. Mieszkańcy wylewają się na ulice (najczęściej na Banhoffstrasse) i obserwują wielką paradę cechów. Cechów, których korzenie sięgają jeszcze tradycji średniowiecznej. Na pradzie występują piekarze, rybacy czy sprzedawcy szafranu, cukiernicy, mierniczy… Każdy w charakterystycznym dla siebie stroju.
Na placu przed operą o godzinie 17:00 rozpalany jest przygotowany wcześniej stos z bałwanem. W głowie kukły znajdują się fajerwerki – moment, w którym wybuchają to sygnał, że bałwan spłonął.
- Później w tym dogasającym ognisku piecze się kiełbaski, ziemniaki, chleb, którymi mogą się posilić członkowie cechów. Ci z kolei, jeszcze podczas parady, wyrzucają w stronę publiczności licznie zgromadzone atrybuty swojego cechu – opowiadała Marzena Mikosz. – Zakazano tego tylko rybakom, bo też wielką frajdą było wrzucenie komuś świeżej ryby przez okno do środka mieszkania.
Inny wiosenny zwyczaj, także z kantonu Appenzell, odbywa się w czwartą niedzielę Wielkiego Postu. To tzw. Funkensonntag (niedziela paleniska) – konkurencja pomiędzy wioskami na zbudowanie najwyższego stosu. Na takim stosie pali się wówczas (kukłę) wiedźmy, a sypiące się z niego iskry mają przegnać mroczne upiory zimy.
Choć bałwan w Zurichu nie spłonął, może odprawiony w pełni obyczaj Funkensonntag przywoła lato w Alpy…
Zajrzeliśmy również do archiwum Radia Pomorza i Kujaw, aby wsłuchać się w głos XIX-wiecznej wsi, zarejestrowany przez Annę Jachninę.
W audycji zabrzmiały utwory z płyt nagrodzonych w konkursach Fonogram Źródeł oraz Folkowy Fonogram Roku.
Tytuł audycji: Kiermasz pod kogutkiem
Prowadziła: Justyna Piernik
Data emisji: 21.04.2024
Godzina emisji: 5.05