Czy starsi kierowcy powinni mieć zakaz prowadzenia pojazdów?

Gość audycji "Tylko szczerze", dr Wojciech Korchut, psycholog transportu, podkreślił, że stygmatyzowanie jakiejkolwiek grupy społecznej ze względu na wiek, intelekt, możliwości psychomotoryczne czy intelektualne nie ma najmniejszego sensu. - Musimy patrzeć na fakty. Fakty oparte na statystyce - zaznaczył. 

Wskazał, że z danych wynika, że najwięcej wypadków, takich dramatycznych, ze skutkiem śmiertelnym, bądź takich, gdzie są osoby ranne, powodują ludzie młodzi, do 30. roku życia. - Osoby starsze częściej jeżdżą spokojnie, ostrożnie, przezornie. Co z kolei powoduje, że są traktowani jako tzw. zawalidrogi - przyznał.

Nie zabierać prawa jazdy - badać

To, że ktoś jeździ wolniej, to nie jest problem, ale jeśli ktoś jest niepewny swoich działań, jest wyraźnie zagubiony, może już stwarzać poważne zagrożenie. Słuchacze radiowej Jedynki, w swoich opiniach, zwracali uwagę na potrzebę okresowych badań kierowców, by na ulice nie wyjeżdżały osoby, które już nie są w stanie bezpiecznie się poruszać pojazdem.

Gość Romana Czejarka zauważył, że kierowcy zawodowi poniżej 60. roku życia muszą przechodzić badania okresowe - lekarskie i psychologiczne - co pięć lat, a starsi - co 30 miesięcy. Być może dobrym pomysłem byłoby rozszerzenie tego obowiązku na wszystkich kierowców.

W ocenie dr. Korchuta lekarze rodzinni powinni mieć możliwość przeprowadzania selekcyjnego badania pamięci i uwagi. Jego zdaniem można by eksperymentalnie ustalić, że wprowadzamy nakaz badań dla wszystkich kierowców od 60. roku życia. Gdyby się okazało, że te wyniki są bardzo dobre, dominują osoby sprawne, granicę można przesunąć. 

Jednocześnie gość radiowej Jedynki powiedział, że decydujący o tym, jak sprawni jesteśmy na drodze jest krytycyzm, który nie ma nic wspólnego z czasem reakcji. - Jeżeli jesteśmy bezkrytyczni, czyli mamy obniżoną wiedzę, nieprawdziwą wiedzę, na temat swoich możliwości, to to jest największa przyczyna wypadków - oznajmił.

Czytaj także:

Drugi temat do dyskusji:

Z rączki do rączki, czyli usługa bez rachunku (elektryk, hydraulik, opieka do dziecka, sprzątanie). Czy to jest w porządku? Gość: Łukasz Baszczak, zespół ekonomii behawioralnej Polski Instytut Ekonomiczny.