Jak rozpoznać zwykłe omdlenie, a jak zatrzymanie czynności serca? - Na początku zatrzymanie akcji serca będzie wyglądało jak omdlenie, bo ktoś nagle osunie się na ziemię i będzie wyglądał blado. Tutaj nasza rola jest taka, żeby podejść do tej osoby, potrząsać za ramiona i zapytać, czy wszystko w porządku. Musimy zwrócić uwagę na to, czy oddycha. Jeżeli mamy na tyle siły i odwagi, to też moglibyśmy pochylić się nad jej ustami i sprawdzić, czy czujemy oraz słyszymy oddech - podpowiada Jarosław Sowizdraniuk, współautor książek "Praktycznie wszystko. Podpowiednik dla dzielnych dzieciaków" i "Ratownik. Nie jestem bogiem", przedstawiciel Wydziału Medycznego Politechniki Wrocławskiej.
- Kiedy widzimy, że nie ma ruchów klatki piersiowej i jakby nie widzimy czynności życiowych, to dopiero wtedy mówimy o sytuacji zatrzymania krążenia - dodaje.
Uciskanie i defibrylacja są najważniejsze
Jeżeli osoba nie zareaguje na nasze działania, wtedy powinniśmy skupić się przede wszystkim na jej oddechu. - Jeżeli nie ma oddechu, wtedy zegar zaczyna bardzo mocno tykać. Każda sekunda zwłoki to jest ubytek zdrowia, np. rozpoznawania bliskich, chodzenia, mówienia, pamiętania, a w konsekwencji utrata życia - wyjaśnia Jarosław Sowizdraniuk.
- Uciskanie klatki piersiowej kupuje czas do pierwszej defibrylacji. W tym czasie możemy wezwać pogotowie ratunkowe i koniecznie wysłać kogoś do najbliższego punktu, gdzie znajdują się defibrylatory, czyli np. do galerii handlowej, obiektu sportowego, urzędu czy muzeum. Chodzi o to, żeby jak najszybciej dostarczyć to urządzenie, ponieważ jeśli wykonamy defibrylację, to w ciągu pierwszych 4 minut od zatrzymania krążenia nawet 80 proc. ludzi może otworzyć oczy i powiedzieć: "Co się stało? Przecież tylko na chwilę zasnąłem" - kontynuuje gość Jedynki.
Nie można bać się udzielania pomocy
Jarosław Sowizdraniuk zwraca uwagę, że strach ludzi przed udzielaniem pomocy w takich sytuacjach jest coraz mniejszy. Jednocześnie zachęca wszystkich słuchaczy, aby iść na szkolenie pierwszej pomocy. Warto jednak wybrać takie mocno praktyczne.
- Wtedy nabywamy odruchów i nie myślimy o tym, czy boimy się bądź też czy żebra złamią się - bo one złamią się. Będę z państwem szczery, ta reanimacja nie będzie wyglądała tak pięknie jak na manekinach. Natomiast nie mamy innej możliwości, żeby przywrócić ludzi do życia. Wiele razy widziałem sytuacje, w swojej pracy czy prywatnie najeżdżając na takie zdarzenie, że ludzi w ciągu kilku minut możemy przywrócić do życia - twierdzi Jarosław Sowizdraniuk.
Ekspert dodaje: - To jest właśnie połączenie uciskania i defibrylatora, który będzie nas prowadził. Tam jest instrukcja, która mówi nam krok po kroku, co mamy zrobić, i to takim spokojnym głosem. My musimy to zrobić. Nie ma innej możliwości, ponieważ nawet jeśli mielibyśmy najlepiej działający na świecie system ratownictwa medycznego, to w ciągu 4 minut ratownicy medyczni nie są w stanie pojawić się przy tym człowieku, przy którym my jesteśmy.
Zobacz także:
Tytuł audycji: Cztery pory roku
Prowadził: Roman Czejarek
Gość: Jarosław Sowizdraniuk (specjalista medycyny ratunkowej, współautor książek "Praktycznie wszystko. Podpowiednik dla dzielnych dzieciaków" i "Ratownik. Nie jestem bogiem", przedstawiciel Wydziału Medycznego Politechniki Wrocławskiej)
Data emisji: 16.10.2024 r.
Godzina emisji: 9.18
DS/wmkor