Czy z dziećmi należy rozmawiać na trudne tematy, takie jak śmierć, choroba i pogrzeb? - Koniecznie trzeba prowadzić ten dialog. Jednak on zawsze musi być dostosowany do wieku dziecka, z którym rozmawiamy - mówi wprost Bianca Beata Kotoro.
Psychoterapeutka przyznaje: - Nam dorosłym największą trudność sprawia rozmowa z tymi młodszymi. Wydaje nam się, że będziemy ich chronić, mówiąc to jakoś bajecznie czy metaforycznie. Ja tu zawsze mówię "stop". Nie używajmy żadnych metafor czy wyjaśnień ze świata magii, ponieważ dzieci w wieku przedszkolnym i wczesnoszkolnym nie mają myślenia abstrakcyjnego i odbierają świat dosłownie.
Jak nie rozmawiać z dzieckiem?
Bianca Beata Kotoro podpowiada, żebyśmy w rozmowach z dziećmi używali słów jak najbardziej precyzyjnych. Na przykład w przypadku śmierci nie powinniśmy mówić, że ktoś "odszedł". - Do małych dzieci jest to słowo zakazane. Nie odszedł, tylko umarł. Mówimy wprost, ponieważ słowo "odszedł" oznacza dla nich pytania: "kiedy wróci?" albo "dlaczego mnie zostawił?" - tłumaczy ekspertka.
Bardzo często mówimy również, że ktoś odszedł do "lepszego świata". - Jak tam jest lepiej, a ja tu zostałem, to po co ja tu jestem? Po co mam tutaj jeść te marchewki i te wstrętne brokuły, jak tam mogę jeść lody i biegać po trawie? Musimy uważać na to - Bianca Beata Kotoro także odradza używania takiego zwrotu.
- Przychodzą do mnie pacjenci i mówią, że dla nich religia jest ważna. Ja to bardzo szanuję, tylko zawsze mówię, żeby zdanie konstruować w ten sposób, aby nie mówić "Bóg tak chciał". Nam dorosłym jest łatwiej, bo jakby zdejmuje to z nas odpowiedzialność. Dla dziecka to jednak oznacza, że ten Bóg jest straszny - dodaje.
Jak to lepiej powiedzieć? - Że "Ani Bozia, ani aniołki nie chciały, żeby twój tata umierał. Jeżeli to już się stanie, to wtedy na tak wysokich i tak dalekich murach, że nawet statkiem kosmicznym tam nie dolecisz, znajduje się tam cząsteczka, która ma na imię tak, jak miał twój tata". Chodzi o to, że ta Bozia i aniołki są, ale one absolutnie nie chcą zabierać (…). Słowa mają moc i musimy na nie bardzo uważać - tłumaczy.
Czy dziecko powinno być przy śmierci bliskiej osoby?
Kiedyś starsi domownicy bardzo często odchodzili z tego świata, przebywając w swoich domach. Teraz często zdarza się, że umierają w szpitalach bądź domach opieki, a jeśli nawet we własnych domach, to rodzice robią wszystko, aby tego nie widziały dzieci.
- W tamtych czasach przez to, że byliśmy razem, koło życia naprawdę funkcjonowało. Rodziliśmy się w domach, umieraliśmy i jakby była ciągłość. Pomimo że nie było takich rozmów czy książek, gdzie siadamy i czytamy dzieciom, to po prostu działo się. Teraz będąc w czasach takiej osłony, kiedy dziecko widziało biegającą i bawiącą się z nim babcię, a było mówione, że wyjechała do sanatorium i nagle na sam koniec chcemy "wrzucić" dziecko, to powiedziałabym "stop". Wszystko potrzebuje dobrze poukładanych puzzli - komentuje Bianca Beata Kotoro.
- Jestem zwolenniczką tego, że jeżeli ktoś ważny dla dziecka choruje, to dziecko powinno widzieć, że to następuje jakimiś etapami. Czy powinno być przy samej śmierci? To już może niekoniecznie (…). Tam jest konotacja emocjonalna, a obraz w naszym mózgu pozostanie ten ostatni. Rozumiem z całego serca, jak ktoś mówi, że chce mieć w głowie tę ostatnią rozmowę. Dlatego jeżeli dziecko nie uczestniczyło w tym i nie było w całości, to nagłemu zaprowadzeniu do kaplicy, gdzie jest ciało zmarłego, i jeszcze, nie daj Boże, pomysłowi pocałowania w rękę czy czoło, absolutnie mówię "stop" - dodaje.
Zobacz także:
Audycja: Cztery pory roku
Prowadził: Roman Czejarek
Gość: Bianca Beata Kotoro (psychoterapeutka, psycholog)
Data emisji: 30.10.2024
Godziny emisji: 9.38
DS/wmkor