W swoim nowym muzyczno-słownym monodramie Tristis diabolus, czyli Diabeł frasobliwy, postać diabła wziął na warsztat Paweł Szamburski, współzałożyciel i klarnecista zespołu Bastarda, kompozytor, improwizator, autor muzyki teatralnej i filmowej, od ponad dwudziestu lat działający na polskiej i międzynarodowej scenie muzycznej, współzałożyciel wydawnictwa Lado ABC, inicjator działań Ladomku, czyli domu pracy twórczej na warszawskim Jazdowie, współtwórca festiwali Lado w Mieście czy Lado na Wsi.
Dzięki muzyce i narracji Pawła Szamburskiego oraz tekstom świętej pamięci grafika, eseisty, autora tekstów i książek dla dzieci Marcina Wichy, diabeł staje się postacią niebanalną, żartobliwą i przepełnioną bolączkami. W piątkowej audycji z Pawłem Szamburskim porozmawiamy o różnych twarzach diabła w kulturze, o źle przewrotnym, uwodzącym i wypartym, o potędze słowa w świecie treści wizualnych, o zaprzedawaniu duszy za piękną grę na instrumencie, i o tym, jak to jest grać solo, dialogując z samym sobą i z głosem, który już odszedł.
Nowy projekt solowy Pawła Szamburskiego oparty jest na ikonicznej postaci diabła. „Tristis Diabolus”, diabeł frasobliwy to muzyczno-słowny monodram. Literacką część spektaklu stanowią teksty nieodżałowanego grafika-eseisty, autora tekstów i książek Marcina Wichy.
- Śmierć Marcina wpłynęła na ten spektakl i zmieniła go niejako. Myślę, że on jest teraz lepszy. Głębszy. Może ma taki wymiar spokoju, większej kontemplacji? Marcin widział spektakl we wrześniu, wtedy był takim aktorskim, odważnym kuglarstwem. Bardzo się w to wczuwałem, egzaltowałem często te teksty. W sumie, traciłem z oczu to, co w tych tekstach teraz do mnie dotarło – zwierza się Paweł Szamburski. – Kiedy przeczytałem te teksty po śmierci Marcina, zauważyłem, że jest tam dużo autoironii i – jak we wszystkich chyba tekstach Marcina – jakieś podprogowe piękne poczucie humoru, które to poczucie humoru daje nam taki dystans do świata i do patosu.
Naga prawda na scenie
Z patosu Szamburski stara się powoli obierać swój monodram. Choć, jak przyznaje, nie jest to proste. Scena jest dla niego polem walki. Odważniejsza forma ekspresji 0 narzędziem radzenia sobie z lękiem, wstydem.
- Wydaje mi się, że lepiej powiedzieć „normalnie”. Bo wtedy jest taka prawda, goła, na scenie. Wypowiedź Diabła można podać na wiele różnych sposobów i widzę jak te kolory się zmieniają, ale i jak zmienił się kolor całego spektaklu po śmierci Marcina.
Spektakl „Tristis Diabolus” stał się polem do spotkania ze stratą, ale i ułożenia z samym sobą.
- Po tylu latach grania na scenie, teraz się zastanawiam – już z jakimś dozą dojrzałości, po wszystkich terapiach i medytacjach – że ja w ogóle nie powinnam się tym zajmować. Że jest to wbrew mnie, takiemu wstydliwemu gościowi. To ogromny wysiłek emocjonalny – mówi Szamburski o grze na scenie. – W „Tristis Diabolus” jest troszkę lżej. Bo na scenie jest ze mną Marcin. Praktycznie, poza wstępem, gdzie oddaję cześć i pamięć Wisze, nie używam swoich słów, nie bawię się w tego konferansjera (z czego jestem też znany w występach z Bastardą). Tutaj oddaję całe słowo Marcinowi. To Marcin przeze mnie mówi.
Frasobliwie ludzki Diabeł
Przygotowania do monodramu to rozmowy z Marcinem Wichą, w których inspiracje leżą między innymi w kulturze ludowej. Wicha „usłyszał potrzeby” Szamburskiego. Artyści czerpali z różnych źródeł, by dokonać tego zabiegu ufrasobliwienia Diabła.
- Podobnie jak w ikonografii chrześcijańskiej Chrystus frasobliwy to smutny, zmęczony, cierpiący człowiek. I dlatego został tak przyjęty na wsi – nie był figurą abstrakcyjnego Boga, a figurą człowieczą. Był tak samo złamany, tak samo cierpiący, tak samo w rozpaczy. I w takim ludzkim ujęciu został podany. Mnie zależało na tym, by pokazać Diabła jako wymiar bardzo ludzki. Tak samo, jak człowiek ma w sobie te miłosierne cechy: współczucie, piękno, tak samo ma w sobie masę ciemności. Ma w sobie zło. O tym chciałem w tym Diable powiedzieć, pokazać go w bardzo wielu twarzach, wymiarach, postaciach. I Marcinowi się to pięknie udało ubrać w słowa.
O czym jeszcze usłyszymy w rozmowie Hanny Szczęśniak z Pawłem Szamburskim? Między innymi o akceptacji cierpienia jako formie terapii, stawaniem twarzą w twarz z lękiem i cechami, które uznajemy za etycznie nieprawe. A także o plastyczności kulturowych i moralnych granic.
- Kultura ocenia naturę. I jest ona absolutnie niezbędna, żeby funkcjonować w społeczeństwie. Ona często konkretnie nazywa rzeczy, definiuje je, ocenia. Stąd cała moralność i etyka. Ale warto zadać czasem pytanie: co to jest za granica? Na ile ona jest ruchoma? Bo ona jest bardzo plastyczna. Pewnego dnia coś jest złe, a innego dobre. Widzimy codziennie na świecie, co człowiek i co narody, politycy, władcy z tą granicą robią. Jak propaganda pomaga redefiniować tę granicę. Mnie bardziej interesowało pełne spektrum, zarówno ten biegun dodatni, jak i biegun ujemny. I to, że de facto granica jest złudzeniem. To kulturowe, umysłowe złudzenie badania świata. Bo świat jest jednym przepływem nieustannej, wiecznej energii, której jesteśmy świadkami. Możemy tego życia doświadczać w taki transparentny, nieoceniający sposób! I tego wszystkim życzę. I o tym jest też ten spektakl – o takim rodzaju uwolnienia.
Tytuł audycji: Muzyczne spotkania
Prowadziła: Hanna Szczęśniak
Data emisji: 21.02.2025
Godzina emisji: 23.05