Jak w Polsce chroni się (bądź nie) przyrodę?

Katarzyna Topczewska, adwokatka, członkini ministerialnego zespołu do spraw reformy łowiectwa, autorka projektów ustaw, zauważyła w audycji "Nowy wspaniały świat", że osoby, którym na sercu leży dobro zwierząt, wciąż czekają na przepisy, które powinny obowiązywać w tym obszarze w każdym cywilizowanym kraju.

- Przez ostatnie dwie kadencje Sejmu nic kompletnie się nie zadziało. Wszystkie projekty były torpedowane, wrzucane do kosza, nawet na ostatniej prostej, jak choćby słynna "Piątka dla zwierząt". Teraz mamy, pierwszy raz w historii Sejmu, powołaną komisję nadzwyczajną do spraw ochrony zwierząt. Czekamy, aż ta komisja rozpocznie prace - zaznaczyła.

Przyroda ważnym punktem w politycznej grze

Jeśli chodzi o ochronę przyrody w Polsce, jesteśmy - jak stwierdziła w radiowej Jedynce Katarzyna Wiekiera ze stowarzyszenia Pracownia na rzecz Wszystkich Istot - na etapie zapowiedzi konkretów.

- Myślę, że Polacy zdecydowali o zmianie władzy w 2023 roku m.in. ze względu na stan przyrody. Poruszeni tym, co dzieje się w lasach, co dzieje się z rzekami. Na tę chwilę jedyny konkret, jaki otrzymaliśmy, związany jest z wprowadzeniem moratorium, które wyłącza 1,3 proc. najcenniejszych lasów z wycinek - powiedziała.

Każda decyzja jest oprotestowywana

Pozytywnych rzeczy starał się szukać w audycji Mikołaj Dorożała, podsekretarz stanu, główny konserwator przyrody.

- Poza wspomnianym moratorium, to także np. proces tworzenia tzw. lasów społecznych dla 15 miast w Polsce. On trwa. W tym roku chcielibyśmy, by pierwsze takie lasy powstały. Udało się nam zabezpieczyć ekstra 5 mln zł na centra rehabilitacji zwierząt. Mamy na stole ponad 3 mln zł na pierwsze elektrobusy do Morskiego Oka - wymienił.

Gość radiowej Jedynki przyznał, że tempo zmian może być niesatysfakcjonujące, ale, w porównaniu do lat ubiegłych, postęp jest zauważalny. Wskazał, że jakakolwiek zmiana wymaga wielkiej pracy, ponieważ każda decyzja jest oprotestowywana.

Czytaj także: