Wśród leśników są tacy, którzy kochają fotografowanie przyrody, inni piszą o niej wiersze, a spora grupa zajmuje się malarstwem czy rzeźbą. Andrzej Luks, nadleśniczy nadleśnictwa Stuposiany, upodobał sobie leśną biżuterię, którą wytwarza z parostków, grandli czy innych trofeów pozostawionych przez zwierzęta w lesie.
Andrzej Luks: W ten sposób honoruję tę naszą górską zwierzynę. To są wytwory mojej wyobraźni. Nie wiszą tylko na ścianie jako trofeum, ale są ciągle użytkowane przez ludzi. To biżuteria, sztućce, krawaty. Za każdym razem, jak biorę taką łyżeczkę do cukru, to przypominam sobie, gdzie ten zrzut z koziołka znalazłem.
To łyżeczka. Rękojeść ma zrobioną ze zrzutu z koziołka...
Andrzej Luks: Kozły, czyli samce sarny, co roku zrzucają poroże. Kiedy się je znajduje, to trzeba z nich zrobić coś użytecznego. Zrobiłem sztućce, nóż do krojenia chleba. Są również kolczyki z róży koziołka, środek został wycięty, żeby nie były za ciężkie. Jest bransoletka upleciona ze skóry. Są też takie zęby dzika: to trofea, których nie można wykorzystać, bo są bardzo ładne. Mam grandle, czyli kły szczątkowe łani, oplecione z kawałkami różka jelenia stanowią ładny wisiorek. Można też wykonać pierścionek z rogu, ucięty i wypolerowany. Można z wypolerowanej róży koziołka wykonać broszkę. Pierścionek można zrobić też z grandlami z łani. Te zwierzęta zawsze były przy ludziach, przy leśnikach.
To mi przypomina takie indiańskie wyroby...
Andrzej Luks: Ma pani rację. Jak skończyłem 10 lat, zobaczyłem książkę w księgarni i poprosiłem mamę, żeby mi ją kupiła. Była to książka Ewy Lips pt. "Księga Indian". Wstąpiłem do harcerstwa, potem zostałem leśnikiem.
Dla kogo pan robi tę biżuterię?
Andrzej Luks: Dla mojej żony, córki i różnych znajomych pań.
Przygotowała Renata Machnik.
Leśna biżuteria - Jedynka - polskieradio.pl