System polityczny w Korei Północnej szybko się nie zmieni po śmierci Kim Dzong Ila. Już szybciej dojdzie do reform gospodarczych.
– Syn zmarłego przywódcy Kim Dzong Un jest młodym człowiekiem, który nie posiada doświadczenia zawodowego, wojskowego i politycznego. Ma już tytularne stanowisko szefa armii, jest generałem, ale brak mu doświadczenia. Inni członkowie rodziny mają to doświadczenie – ocenia Nicolas Levi z Centrum Studiów Polska-Azja. Zdaniem gościa radiowej Jedynki nie należy oczekiwać dużych zmian politycznych, bo nie leży to w interesie rodziny. Choć można się spodziewać pewnej odwilży gospodarczej.
Nicolas Levi ocenia w magazynie "Z kraju i ze świata", że rozpacz pokazywana w telewizji jest na pokaz. Jego zdaniem naród północnokoreański jest tak naprawdę zadowolony ze śmierci dyktatora. Ludzie czekają, co będzie dalej z reformami, które ostrożnie zaczęto wprowadzać.
Levi przyznaje, że w Korei panuje kryzys żywnościowy, ale nie jest już taki straszny jak w latach 90. Zostały wprowadzone pierwsze reformy gospodarcze. Funkcjonują pierwsze firmy prywatne, gospodarka nie jest już tak scentralizowana, w specjalnych obszarach gospodarczych inwestują firmy zagraniczne, głównie chińskie. Nicolas Levi przewiduje, że reformy będą kontynuowane, ale dopiero po zakończeniu żałoby. A żałoba potrwa wyjątkowo zaledwie 12 dni.
Choć siły zbrojne Korei Północnej zostały postawione w stan gotowości, to – w opinii politologa – raczej nie jest zagrożenie dla Korei Południowej. Scenariusz ataku na Koreę Południową jest mało prawdopodobny.
Rozmawiał Przemysław Szubartowicz.
(ag)
Korea Północna prywatnym obozem rodziny Kimów - Jedynka - polskieradio.pl