Holandia to jeden z najpopularniejszych kierunków gdzie w celach zarobkowych podążają rzesze Polaków. W ostatnim czasie wiele mówi się o rosnącej niechęci społeczeństwa holenderskiego do imigrantów przybywających znad Wisły. Jak się jednak okazuje jeden z najzagorzalszych polityków piętnujących polskich obywateli, Geert Wilders, traci na popularności.
- Podczas obecnej kampanii Wilders niewiele mówił o złych muzułmanach czy o złych Polakach - mówi Robin Pasco, redaktor naczelna "Deutsche News". Według dziennikarki, Holendrów od Partii Wolności odepchnęła zbyt antyeuropejska retoryka. - Wilders zaatakował Europę i właśnie to obróciło się przeciwko niemu - tłumaczy Pasco.
Zdaniem Jana Minkiewicza, dziennikarza mieszkającego w Amsterdamie, Geert Wilders nie jest niestety jedynym niechętnym migrantom politykiem na holenderskiej scenie politycznej.
- Skrajna Lewica idzie aż tak daleko, że chciałaby wprowadzenia dla wszystkich migrantów z Europy środkowej ponownie pozwoleń do pracy - wyjaśnia Minkiewicz.
Także prowadzący w tych wyborach liberałowie, z premierem Markiem Rutte na czele, wielokrotnie podczas kampanii głosili antypolskie hasła.
Jak podkreślają mieszkający w Holandii Polacy antypolskie nastroje są odczuwalne w codziennym życiu. Polacy, w opinii przeciętnych Holdendrów dużo piją, źle parkują, zabierają pracę miejscowym i nie mówią po niderlandzku. W sieci pojawiały się stwierdzenia, że Polacy to "banda analfabetów".
Do redakcji polskich portali czy gazet w Holandii napływa wiele informacji o nagannych zachowaniach wobec imigrantów, o nieludzkim wykorzystywaniu ich przez pośredników pracy. Należy jednak zauważyć także to, że holenderskie media zwracają uwagę na trudną sytuację Polaków. Wczoraj telewizja wyemitowała wstrzącający reportaż o wyzysku Polaków w pieczarkarnii.
Więcej w materiale Agaty Kasprolewicz.