Na ostatnim szczycie UE państwa członkowskie ustaliły, że kandydatką na szefową Komisji Europejskiej zostanie Ursula von der Leyen, obecnie federalna minister obrony Niemiec. Wcześniej mówiono o tym, że szefem Komisji Europejskiej może być Frans Timmermans. Tutaj jednak zdecydowany opór okazały m.in. wspólnie państwa Grupy Wyszehradzkiej.
Senator Bogdan Klich (Platforma Obywatelska) powiedział, że lider PO Grzegorz Schetyna krytykował premiera Morawieckiego i politykę rządu. Jak mówił senator, rządowi udało się zablokować wybór Fransa Timmermansa na szefa Komisji Europejskiej, ale poza tym ”wrócił z niczym”. Polityk ocenił, że w efekcie wzmocniła się pozycja Niemiec, bo Ursula von der Leyen jest bliską współpracowniczką kanclerz Niemiec Angeli Merkel. Poprzednia propozycja z Timmermansem na czele, jak stwierdził, zakładała też jedno z ważnych stanowisk dla przedstawiciela Bułgarii, czyli nowej UE.
Bogdan Klich mówił, że teraz pięć głównych funkcji jest obsadzonych przez państwa starej Unii Europejskiej. Dodał jednak, że to są symbole. W PE zaś, jak mówił, realistycznie liczy się siła głosów.
Posłanka Agnieszka Ścigaj (Kukiz’15) stwierdziła, że wybór von der Leyen będzie można oceniać dopiero po pierwszych jej ewentualnych wystąpieniach. - W przypadku Fransa Timmermansa nie trzeba było exposé ani wystąpień, niezbyt dobrze prezentował się w relacjach z polskim rządem - dodała. Jak oceniła, Polakom, którzy będą beneficjentami środków UE, od ochrony środowiska po organizacje pozarządowe, zależy, by polski rząd miał możliwość negocjować rozwiązania dla Polaków.
- Mogę zgodzić się z senatorem, że przesadzona była propaganda, jeśli chodzi o sukces Polski, ale z punktu widzenia negocjacji, dobrze, że rządowi będzie się lepiej rozmawiało w przededniu ważnych rozmów m.in. o budżecie - dodała. Zauważyła, że Timmermans był przeciw rządowi, to było widoczne, w dodatku zaangażował się w kampanię w Polsce.
Eurodeputowany Ryszard Czarnecki (PiS) stwierdził, że Frans Timmermans był symbolem „frontalnego ataku nie tylko na Polskę”. Atakował bardzo również Węgry, Rumunię, Słowację i Czechy - dodał. Jak stwierdził, atakował rządy uważane za prawicowe czy centroprawicowe, jak na Węgrzech i w Polsce, ale też uważane za lewicowe, jak na Słowacji czy w Rumunii. - To oznacza, że był bardzo negatywnie nastawiony do całej Europy Środkowo-Wschodniej, całego regionu - mówił.
Polityk dodał, że po raz pierwszy w historii PE odciął się, protestował przeciwko ustaleniom Rady UE i zamiast uzgodnionego na stanowisko szefa PE przedstawiciela Bułgarii, wybrano reprezentanta Włoch.
Zaznaczył także, że według niego kanclerz Niemiec odniosła polityczną porażkę, gdy chadecy początkowo zbuntowali się przeciwko jej ustaleniom i zdecydowali, że nie ustąpią (socjalistom i liberałom) i chcą mieć chadeckiego kandydata na szefa KE.
Ryszard Czarnecki przypomniał, że von der Leyen nie została jeszcze wybrana. Za dwa tygodnie będzie głosowanie nad jej kandydaturą w PE. I zaznaczył, że wczoraj widzieliśmy oświadczenie frakcji socjalistycznej, która nie zamierza głosować za von der Leyen. Stąd, jak mówił, chadecy z Europejskiej Partii Ludowej będą musieli prosić o pomoc frakcję EKR (Europejskich Konserwatystów i Reformatorów).
Poseł Jacek Żalek (Porozumienie) powiedział, że w UE nie chodzi o to, by poprzeć określoną narodowość, ale osobę, która prezentuje poglądy, program, wizję Europy, z którymi się identyfikujemy i interesy, z którymi wiążemy nadzieje. Obecne ustalenia to jego zdaniem wynik gry interesów. Jak mówił, Timmermans nie był też wygodny z punktu widzenia Niemiec. Niemcy skorzystały więc, gdy okazało się, że pewna grupa państw uznała, że musi być traktowana podmiotowo.
- Timmermans reprezentował układ sił nie uwzględniający nowych państw UE, w którym były traktowane trochę jako klienci, wyciągający rękę - dodał.
Wyjaśniał, że tutaj mamy często zbieżne interesy z Niemcami, pod warunkiem, że traktują nas podmiotowo.
Jak mówił, rządowi polskiemu, Grupie Wyszehradzkiej, też z silnym głosem Włoch, udało się zebrać dużą grupę państw, których nie można lekceważyć. To, jak mówił, pozwoliło kanclerz Niemiec "wyrwać się ze szponów" socjalistów i liberałów, którzy uznawali, że Angela Merkel musi się z nimi porozumieć w sprawie stanowiska szefa KE, pomóc im wesprzeć ich kandydata (Timmermansa).
Poseł zaznaczył, że po tym szczycie Berlin odczuł, iż jego interesy nie zawsze są zbieżne z interesami Paryża i Madrytu. Jak mówił, Niemcy mogą pokazać tym stolicom, które komunikują Berlinowi, że ucierpiały po wprowadzeniu euro, iż jest alternatywa - a są to państwa szybciej rozwijające się, a zainwestowane tam pieniądze nie będą z punktu widzenia Niemiec "utopione", jak może byłoby na południu, ale będą wracać do niemieckiego budżetu.
Więcej na tematu kulisów szczytu i zawikłanych układanek politycznych w UE - w nagraniu! Zapraszamy do wysłuchania całej audycji.
Tytuł audycji: Debata Jedynki
Prowadzi: Antoni Trzmiel
Goście: poseł Jacek Żalek (Porozumienie), Ryszard Czarnecki eurodeputowany PiS, Agnieszka Ścigaj (Kukiz’15), senator Bogdan Klich (PO)
Data emisji: 03.07.19
Godzina emisji: 18.06
agkm/K.A
Kulisy szczytu UE. Jacek Żalek: nasz region okazał podmiotowość i swoją siłę - Jedynka - polskieradio.pl