Od czterech lat dzieci ich są bite, duszone, popychane, kopane, wyzywane. Były też poważne uszkodzenia ciała. Co więcej, dochodzi również do ataków na nauczycieli. Dyrektor placówki twierdzi, że zawsze reagował na sygnały uczniów i rodziców, robił też wszystko, aby zapewnić bezpieczeństwo w tej klasie. Rodzice jednak uważają inaczej i powiedzieli "dość".
Terror w klasie
Od paru lat dwóch uczniów terroryzuje Szkołę Podstawową nr 43 w Białymstoku. Obiektem agresji są nie tylko uczniowie, ale również nauczyciele. Nie kończy się na siniakach, niektórzy chłopcy mają wręcz połamane ręce. Rodzice przekonują, że nie mogą liczyć na żadną pomoc ze strony władz szkoły. - Prosiliśmy o pomoc w formie pisemnej, prosiliśmy w formie słownej, żadne nasze prośby nie zostały spełnione - mówi jedna z mam. - Od czterech lat czekamy na załatwienie sprawy przez pana dyrektora - dodaje inny rodzic.
W końcu, mając na uwadze na rosnący strach wśród dzieci, rodzice postanowili zorganizować strajk. Uczniowie klasy VIa, 21 października, przestali pojawiać się na lekcjach. Andrzej Danieluk, dyrektor placówki, odpiera jednak zarzuty i przekonuje, że w tym samym czasie po konsultacji z radą pedagogiczną wprowadzono rozwiązania mające poprawić bezpieczeństwo. - Wdrożyliśmy je i będzie to działało do czasu wprowadzenia działań satysfakcjonujących rodziców - przekonuje. Rodzice przypominają jednak, że przez wiele lat odbywały się spotkania, które nie dawały efektów.
- Mieliśmy zebrania z dyrektorem, kuratorem, psychologiem, z policją. Zebrania odbywały się co dwa tygodnie. Nie ma żadnej dokumentacji z tych spotkań ani żadnych procedur, które regulowałyby obecną sytuację - alarmują.
Zobacz też:
Jak pomóc obu stronom?
Rodzice opowiadają o korytarzach i szatniach, do których nie zapuszczają się nawet nauczyciele. Właśnie tam zdarzają się przejawy najbrutalniejszej przemocy. W obronie bitych występują okazjonalnie inni uczniowie. - To jest niedopuszczalne, że zwłaszcza podczas przerwy szkoła nie potrafi zabezpieczyć przed takimi sytuacjami - mówi jedna z mam. Rodzice sprawców nie pojawiają się na zebraniach, co jakiś czas wzywani są indywidualnie. Dyrektor w dłuższej rozmowie przekonuje, że musi obracać się w granicach prawa oświatowego. Dodaje jednak, że podjęto działania w celu przeniesienia agresywnych uczniów do innych szkół.
To jednak, zdaniem wielu, nie rozwiązuje problemu. - Nie jest sztuką przenieść tych chłopców. Sztuką jest im pomóc, gdyż ewidentnie mają jakieś problemy emocjonalne lub rodzinne. Przeniesienie sprawi, że ten sam problem pojawi się w innym miejscu - tłumaczą rodzice. Co istotne, rzecznik prasowy Podlaskiego Kuratora Oświaty informuje, że do czasu wpłynięcia pisma od oburzonych rodziców ze strony dyrekcji szkoły nie pojawiały się żadne sygnały w tej sprawie. - Dyrektor kontaktował się z nami tuż przed tym pismem od rodziców. To kurator decyduje o przeniesieniu ucznia, a jak dotąd nie było w tej sprawie pisma - mówi Małgorzata Palanis.
Obecnie w szkole trwa, wszczęta przez panią kurator, kontrola. Sprawa trafiła również wyżej. - Od początku tego roku szkolnego otrzymaliśmy sześć zgłoszeń dotyczących dwóch agresywnych uczniów. Policjanci zebrali w tej sprawie materiał dowodowy i przekazali ten materiał do sądu rodzinnego - relacjonuje aspirant Katarzyna Molska-Zarzecka, Oficer Prasowy Komendy Miejskiej Policji w Białymstoku.
Tytuł reportażu: "Strajk klasy"
Autorka: Anna Bogdanowicz
Data emisji: 5.11.2021
Godzina emisji: 00.35
mg
"Strajk klasy" - reportaż Anny Bogdanowicz [POSŁUCHAJ] - Jedynka - polskieradio.pl