Instytucja tzw. paszportu życia do tej pory w Polsce nie funkcjonuje. A co w ogóle kryje się pod tą nazwą? - To oświadczenie woli pacjenta dotyczące tego w jaki sposób należy postępować w wybranych okolicznościach klinicznych, kiedy jest z nim źle, a on, na przykład z powodu swojego stanu klinicznego, nie jest w stanie podejmować decyzji co do zastosowania bądź odstąpienia od terapii - tłumaczył prof. Paweł Łuków, etyk z Uniwersytetu Warszawskiego.
Gość Jedynki zaznaczył jednocześnie, że paszport życia miałby zastosowania tylko w ściśle określonych przypadkach - gdy ktoś miałby podstawy sądzić, że znajdzie się w sytuacji, w której nie będzie mógł sam podejmować decyzji. - Wśród badaczy są rozbieżności, jak szczegółowy taki dokument miałby być. Ja osobiście jestem zdania, że im bardziej szczegółowy, tym lepiej - podkreślał.
Dr Andrzej Jarosz, który przez wiele lat wiele pracował na oddziale intensywnej terapii Centrum Onkologii w Warszawie, przyznał, że paszport życia ułatwiłby pracę również samym lekarzom.
- Często trzeba podejmować decyzje bez udziału pacjenta. Stanowi to niesamowite utrudnienie w pracy lekarza, bo nie zna się opinii danego pacjenta na temat życia, ani tego, jak chciałby on być traktowany. Gdyby istniała instytucja testamentu życia, czy w ogóle komunikowania się pacjenta z lekarzem, decyzje były łatwiejsze i bardziej trafne - mówił konsultant wojewódzki ds. medycyny paliatywnej na Mazowszu.
Posłuchaj całej debaty, którą prowadzili Iwona Schymalla i dr Mariusz Gujski.
pg
Paszport życia w interesie pacjenta i lekarza - Jedynka - polskieradio.pl