- W 2013 roku, w grudniu, napisałem list do premiera Donalda Tuska i ministra gospodarki Janusza Piechocińskiego, informujący ich o sytuacji w polskim górnictwie, w tym o sytuacji w JSW (...) Poinformowałem, że takie zarządzanie spółką doprowadzi do tej sytuacji, która jest teraz (...) Jeśli ja, związkowiec, o tym wiedziałem, to rada nadzorcza nie wiedziała? - powiedział gość "Popołudnia z radiową Jedynką" Kazimierz Grajcarek, przewodniczący sekretariatu górnictwa i energetyki NSZZ Solidarność.
Co się stanie teraz? - Jeśli wszystko nie jest ustalone, to nic nie jest ustalone - taka jest zasada negocjacji i tego się trzymam - podkreślił Grajcarek. Dodał, że najlepiej by było gdyby "przyszedł menadżer z prawdziwego zdarzenia, wiarygodny, który powie tak: wasze wyrzeczenia skutkować będą tym, że nie zlikwidujemy miejsc pracy, że wasza spółka będzie fedrować. Dzisiaj jest trochę trudna sytuacja, dziękuję wam za to, że zdecydowaliście się na takie ograniczenia i gwarantuję wam, że jeśli będę prezesem przez dwa, trzy lata, wszystko wam to zwrócę".
- To jest apel do pani premier i polskiego rządu, żeby polityczne rozgrywki nie rozgrywały się kosztem ludzi i kosztem skarbu narodowego, jakim jest węgiel. To jest apel do pani premier, bo to od niej zależy, czy członkowie rad nadzorczych, którzy tam są ze strony Skarbu Państwa i ministra gospodarki, podejmą takie, czy inne decyzje - wskazał gość radiowej Jedynki.