Wspomnienie kapelana

Data publikacji: 01.08.2007 08:20
Ostatnia aktualizacja: 01.08.2007 08:20
Ten tekst przeczytasz w 5 minut

POSŁUCHAJ

Wacław Karłowicz

W nocy ktoś dotyka i myśli, że to człowiek. I tak w sobie opisuje, że już ten zakończył powstanie swoje. Zapala zapałką, a to jest figura Pana Jezusa.

Jacek Karnowski: W wyjątkowym dniu, w 63. rocznicę Powstania Warszawskiego naszym gościem w Sygnałach Dnia jest postać także wyjątkowa, szczególna – ksiądz Wacław Karłowicz, ostatni żyjący kapelan Powstania Warszawskiego.

Proszę księdza, jak to wszystko się zaczęło? 1 sierpnia, godzina 17, Godzina W. Co ksiądz pamięta? Jak to wyglądało z księdza perspektywy?

Ks. Wacław Karłowicz: Wtedy byłem kapelanem, w dowództwie pracowałem trzech batalionów Organizacji Wojskowej Narodowej, a więc miałem dostęp do, można powiedzieć, wszelkich tajemnic, które przychodziły i które powstawały. Więc, oczywiście, że organizacja wszelka Armii Krajowej szykowała się do walki. Teraz zbliżają się dwa fronty – zachodni już we Francji, a wschodni z Rosji, siła bolszewicka też spychała Niemców. I właśnie sprawa powstaje wśród działaczy, że jeden okupant przychodzi, ale drugi odchodzi, ale ten, co przychodzi nie jest przyjacielem. Ma też, oczywiście, zadanie nie budowania i ratowania Polski, tylko zabierania Polski, niszczenia.

Wtedy właśnie powstaje, czy mamy walczyć z Niemcami, czy nie, czyli wybuch powstania. Pamiętam, że w dzień 1-ego przed południem mniej więcej o godzinie 10 zebraliśmy się w mieszkanku, małym mieszkanku na Rynku Starego Miasta (tam było dowództwo tutaj właśnie z Warszawy), czy podnieść powstanie, czy nie podnieść powstania. Stronnictwo Narodowe i inne grupy mniejsze byli przeciwni: „Podnieść, walczyć, ale z czym? My nie mamy broni”. No, ale inni, a szczególnie właśnie młodsi: „No przecież zdobędziemy”. No, zdobędziemy... Przeważyło to zdanie o wybuchu powstania.

J.K.: Ksiądz był kapelanem tych batalionów, które walczyły na Starówce.

Ks. W.K.: Te bataliony to nie tylko w Warszawie, ale organizacja tych trzech batalionów sięgała tutaj aż do granic okupacji, czyli do Bugu. Postanowiono jednak, że powstanie wybuchnie, godzina 5 wyznaczona. Oddziałek leci, może... czy ja wiem, dwudziestu nie było, którzy właśnie chcieli tego powstania. I hura na posterunki niemieckie. I właśnie tu powstaje ta tragedia prawie od pierwszej godziny, że nie było siły z naszej strony, aby walczyć. A organizacja niemiecka była potężna.

J.K.: Proszę księdza, ksiądz był świadkiem na Starówce jednej z najstraszniejszych chwil w Powstaniu. Mówię o 13 sierpnia, o masakrze, o wybuchu czołgu, który zajęli powstańcy, a który okazał się pułapką.

Ks. W.K.: No tak. Gdy się rozpoczęła walka, to tutaj ten Plac Zamkowy, Kolumna, były takie bezpańskie. Powstańcy tutaj byli na Miodowej, w budynkach, Krakowskie Przedmieście. A Niemcy przez Most Kierbedzia szli. Oczywiście, że podchodzili z czołgami. I jeden, hura!,  z butelkami zaczęto obrzucać. Część tych czołgów się wycofała, a został jeden. Czołg został zdobyty, hura! Ale rozważniejsi: „Słuchajcie, to jest jakiś podstęp”. I ostrzegali, właśnie wśród mojego otoczenia ostrzegaliśmy, żeby nie zbliżać się do czołgu. Jednak ten czołg to atrakcyjna rzecz, wejść na czołg, szczególnie dzieci, młodzież, zobaczyć, jak ten czołg wygląda. I o godzinie piątej nastąpił olbrzymi wybuch tego czołgu. Ja znajdowałem się przy kościele wojskowym tutaj na ulicy Długiej, przy bramie byłem, to tak poturlałem się, rzuciło mnie akurat w bramę. Taka była siła tego wybuchu.

J.K.: Ksiądz jest znany także z tego epizodu wyniesienia figury Chrystusa z płonącej warszawskiej katedry.

Ks. W.K.: Trochę reklama. Myśmy nadal, to dowództwo tego odcinka jednak zdecydowało walczyć. Ten wybuch dużo szkody zrobił, ale jednak postanowiono walczyć. Pierwszą przeszkodą to te ciasne uliczki. Katedra, za katedrą ten placyk. Wtedy właśnie tam nasze oddziały były jako pierwszy front. Można powiedzieć, że tu, od Placu Zamkowego Niemcy, w środku Polacy. No i, oczywiście, wszystko się pali. Przede wszystkim Niemcy palili domy, palili ulice, palili oddziały walczące, ogniem walczyli. No i właśnie katedra się pali. Wtedy byłem przy katedrze i inni księża byli. Decyzja: z katedry, no tak, ale ta figura Cudownego Pana Jezusa – wynieść czy zostawić? Ze służbą kościelną zadecydowaliśmy, że wynieść tę figurę Pana Jezusa do dalszych kościołów, tu, do kościoła Sakramentek, żeby przechować.

J.K.: I ona wróciła do katedry po wojnie.

Ks. W.K.: No, miała swoją historię. Myśmy położyli w kościele na ołtarzu figurę Pana Jezusa, ale trzeba było opuścić później, wyprowadzić się. I ta właśnie figura... Nie było elektryczności już pod koniec powstania na Starym Mieście. W nocy ktoś dotyka i myśli, że to człowiek. I tak w sobie opisuje, że już ten zakończył powstanie swoje. Dotyka coraz bardziej, zapala zapałką, patrzy, a to jest figura Pana Jezusa. Oczywiście, opisuje, jak ukląkł, ucałował, ale myślał, że to powstaniec.

J.K.: Proszę księdza, jacy byli ci powstańcy? Jak odnosili się do wiary? Czy przeżywali bardziej?

Ks. W.K.: No, oczywiście, bezwzględnie to życie religijne, można powiedzieć, wzrosło. I spowiedź, komunia święta. Ludzie bezwzględnie garnęli się do kościoła. Mieliśmy władzę rozgrzeszania bez spowiedzi. Cały na przykład oddział, pluton czy kompania i księża, kapelani mieliśmy władzę rozgrzeszania wszystkich w tej kompanii.

J.K.: Jak ksiądz patrzy na Powstanie po tych 63 latach?

Ks. W.K.: Będąc właśnie w zarządzie tych trzech batalionów Stronnictwa Narodowego, od początku byłem przeciwny Powstaniu. Bo z czym? Właśnie, niestety, ten argument, że zdobędziemy broń na Niemcach, no to właśnie to Polacy tak mogli sobie powiedzieć pięknie. Ale to była straszna rzecz. Czy teraz chodzi o sprawy polityczne – kto chciał, żeby powstanie wybuchło?

J.K.: Rosja.

Ks. W.K.: Rosja. Właśnie to przyrzeczenie pomocy, to przyrzeczenie, że wy dostaniecie broń, to było wierutnym kłamstwem Stalina. Rosja, która chciała wyniszczyć przez Niemców Armię Krajową.

J.K.: Proszę księdza, to był kwiat polskiej młodzieży?

Ks. W.K.: To oczywiste. Jeśli chodzi o Armię Krajową, to nie tylko młodzież. O, nie tylko młodzież, ale społeczeństwo mniej więcej do czterdziestu lat. Bardzo dużo pomagały kobiety, przede wszystkim kobiety organizowały szpitali punkty opatrunkowe. Znalazło się dużo pielęgniarek takich przeszkolonych, bezwzględnie pracowały przy operacjach i tak dalej. Społeczeństwo właściwie żywy udział brało w tych właśnie, co jest potrzebne, co było potrzebne do walki.

J.K.: A poddane było próbie najwyższej, to była próba najwyższa, najtrudniejsza, niewyobrażalna dla nas.

Ks. W.K.: No właśnie. W czasie walki ktoś siedzi tam w piwnicy, zbliżają się Niemcy, przez okienko strzela, podrzucać mu broń i tak dalej.

J.K.: Proszę księdza, tam śmierć właściwie, w Powstaniu to była na każdym kroku.

Ks. W.K.: Na każdym kroku. Proszę państwa, jeśli chodzi o przeżycie tej śmierci, trudno tu nawet opowiedzieć, bo na przykład granat, bomba rozrywa się i dwadzieścia osób ginie. Miałem zasadę, że ja nie chwaliłem się, ja chodziłem. No to miałem opinię, że wołali mnie: „O, ksiądz Andrzej (bo pseudonim „Ksiądz Andrzej Bobola”), ksiądz Andrzej, proszę do nas! Bo jak ksiądz jest, to wiemy, że bomba nie wybuchnie!”.

J.K.: Proszę księdza, powstańcy byli później prześladowani przez komunistów.

Ks. W.K.: Przez komunistów więcej było prześladowania niż przez Niemców. Proszę zrozumieć, ile tysięcy Rosjanie wywieźli tam, na swój podbiegun. To zbrodnia była, zwyczajna zbrodnia Stalina przeciw Polsce, bo niby niepodległość miała być wedle Stalina, ale to tylko nazwa była, a tak Stalin myślał właśnie zabrać pod swoją władzą okupacyjną, ale i państwową, do Odry.

J.K.: Ksiądz za dwa tygodnie kończy sto lat. Trzeba życzyć dwustu lat wobec tego, dwustu lat życia.

Ks. W.K.: No, kończę... Jeszcze nie kończę, jeszcze prawie dwa tygodnie jest. To jeszcze bardzo dużo.

J.K.: Życzymy następnych stu lat. Dziękujemy bardzo. Moim i państwa gościem był ksiądz Wacław Karłowicz, ostatni żyjący kapelan Powstania Warszawskiego. Bardzo dziękuję.

[transkrypcja: J. Miedzińska]

Ekspres Jedynki
Ekspres Jedynki
cover
Odtwarzacz jest gotowy. Kliknij aby odtwarzać.