Królowa Angielska czy Król Jazzu?
Obraz Wojciecha Karolaka zmieniał się w zależności od tego, czyje oczy na niego patrzyły. Wszyscy jednak zgodnie podkreślali jego wyjątkowość i barwność. - Miał wielkie poczucie smaku, potrafił zawsze grać pięknie i stylowo, Mało kto przechodził obojętnie obok tego - mówi jedna z osób wypowiadających się w reportażu. Styl ten przejawiał się w grze: autorskiej, jedynej w swoim rodzaju, której nie dało się pomylić z niczym innym. Co więcej, dziś wspominany jest jako człowiek ogromnej pogody ducha, o czarodziejskim uśmiechu.
- On powiedział mi kiedyś: "Mam czarną duszę, uwielbiam czarną muzykę. Płaczę na mszach gospel". Jeśli coś takiego usłyszymy od jazzmana, to już wiemy, gdzie są jego korzenie - wspomina Maria Szabłowska, dziennikarka muzyczna związana z Programem 1 Polskiego Radia. Dodaje jednocześnie, że początki twórczości Wojciecha Karolaka przypadały na okres PRL, w którym ten typ muzyki był zakazany. - To były niedozwolone, imperialistyczne rytmy, a jednak on cały czas tej muzyce był wierny - przekonuje.
Muzyk z konieczności
Tak mówił sam o sobie. Wychowywał się w duchu artystycznym i wśród artystów. Jeden dziadek był słynnym komikiem przedwojennego kina, matka i ojciec natomiast skończyli Akademię Sztuk Pięknych w Warszawie. - Okazało się, że nie mogę zostać plastykiem, bo jestem daltonistą. W ciągu dwóch miesięcy znaleziono mi zawód. Zdecydowano, że będę muzykiem - wyjaśniał podczas jednego z wywiadów. Nie ukrywał wówczas, że jako dziecko nie wykazywał radości z tego pomysłu, a muzyczna edukacja odbywała się trochę wbrew jego woli.
Jak więc doszło do tego, że muzykę pokochał? Usłyszał jazz. A wszystko zaczęło się w czasach stalinizmu, na pewnej wystawie mającej w zamyśle zohydzić Stany Zjednoczone jako siedlisko zgnilizny moralnej. - W środku można było obejrzeć rozmaite komiksy, ale w dodatku z głośników sączyła się parodia radia amerykańskiego. Leciał na przykład Count Basie i to był mój pierwszy kontakt z jazzem - słyszymy na archiwalnych nagraniach. - Zostałem muzykiem jazzowym tylko po to, żeby przyjemnie spędzić życie - dodawał Wojciech Karolak.
Zobacz też:
Z największymi
Grał nie tylko z największymi polskimi muzykami, ale również z wybitnymi osobistościami światowej sceny muzycznej. Między innymi z sekstetem Jerzego "Dudusia" Matuszkiewicza. Kochał improwizację i przekonywał, że najważniejsze są dwa elementy: gra bluesa i swingowanie. - Wojtek kochał bluesa i w każdej jego frazie ten blues był obecny. W jego grze byłem w stanie dostrzec elementy korzenne dla jazzu. On kochał muzykę z lat 50. czy 60. To był jego język - nie ma wątpliwości Marek Napiórkowski, gitarzysta jazzowy.
Saksofonista jazzowy, Henryk Miśkiewicz, zwraca uwagę, że Wojciech Karolak był również wybitnym aranżerem, a kompozycje, które tworzył w latach 70., dziś wciąż są grane. - Wyprzedził w tej dziedzinie wielu muzyków. Na tamte czasy nikt tak nie pisał. To było bardzo współczesne - wspomina Henryk Miśkiewicz i dodaje, że partytury Karolaka charakteryzowała niezwykła wręcz precyzja. Przez całe lata grał w zespole Zbigniewa Namysłowskiego, grał u Michała Urbaniaka czy "Ptaszyna" Wróblewskiego. Wreszcie stworzył swój zespół, który prowadził w zasadzie do końca.
Wspólne cztery dekady
W roku 1976 Wojciech Karolak poślubił Marię Czubaszek, autorkę tekstów, dziennikarkę. Gorącemu uczuciu towarzyszyło z pewnością porozumienie intelektualne. Zdarzało się, że oboje pracowali nad jednym projektem: Maria Czubaszek pisała słowa, Wojciech Karolak natomiast muzykę. Łączyło ich poczucie humoru i niezwykły dystans - również do małżeństwa. Gdy w roku 2016 Maria Czubaszek zmarła, Wojciech Karolak przeżył to bardzo mocno.
- Ruszył w wir koncertowy. Grał. I to był taki moment, w którym wydawało się, że wszystko jest dobrze. Niestety, z tego, co wiem od różnych przyjaciół, którzy byli z nim bardziej związani, ta tęsknota zaczęła mu strasznie doskwierać - usłyszał Jakub Tarka. Pojawiały się również opinie, że właśnie ta tęsknota doprowadziła do jego śmierci. - Śmierć Marysi na pewno była dla niego straszna. Nie wiem, czy można tak powiedzieć, że być może nie chciał już tak długo żyć sam - podsumowuje Szabłowska.
Tytuł reportażu: "Czuł bluesa ten Zając"
Autorka: Jakub Tarka
Data emisji: 3.11.2021 r.
Godzina emisji: 23.10
mg
"Czuł bluesa ten Zając" - reportaż Jakuba Tarki [POSŁUCHAJ] - Jedynka - polskieradio.pl