Przypomnijmy, że Biskupin to najstarsza odkryta osada na terenie Polski. - Wyjątkowość Biskupina polega na tym, że jego gród zachował się do naszych czasów w bardzo dobrym stanie - mówił w Polskim Radiu Szymon Nowaczyk z tamtejszego muzeum.
Nowożytna historia Biskupina zaczęła się w roku 1933, kiedy na skutek prac melioracyjnych poziom wody w Jeziorze Biskupińskim obniżył się i ukazały się fragmenty dawnej osady. O znajdowanych w jej okolicach zabytkowych przedmiotach dzieci zawiadomiły swojego nauczyciela, który dotarł do poznańskich archeologów. Tak zaczęły się prace wykopaliskowe w rejonie dawnej osady. Dzisiaj, w tym miejscu, jest zrekonstruowana wioska.
Najlepszy przyjaciel człowieka
Hasłem przewodnim tegorocznej edycji Festiwalu Archeologicznego w Biskupinie jest "matka natura". Z tym wiążą się chociażby zwierzęta. A te towarzyszyły ludziom od najdawniejszych lat. Psy zostały udomowione przynajmniej kilkanaście tysięcy lat temu. I, jak się przypuszcza, w kilku różnych miejscach niezależnie na kuli ziemskiej. Pierwszy był pies, ale on jest wyjątkiem w tej sprawie, bo nie miał nic wspólnego z rolnictwem. On został udomowiony przez myśliwych, łowców, zbieraczy i pomagał w polowaniu. Natomiast takimi pierwszymi zwierzętami udomowionymi w celach rolniczych i konsumpcyjnych były owce i kozy - opowiada Szymon Nowaczyk z biskupińskiego muzeum.
Najprawdopodobniej za hodowaniem zwierząt stała chęć posiadania zasobów pokarmowych. Było to zabezpieczenie na wypadek, gdyby nie udało się zdobyć pożywienia podczas polowania. - Możemy to sobie wyobrazić. Jeżeli podczas polowań dorosła sztuka została upolowana, to często zostawały jagnięta czy koźlęta. Tak sobie to właśnie wyobrażamy. Oczywiście jak było naprawdę, to nie możemy tego na sto procent zweryfikować - wyjaśnia Szymon Nowaczyk.
Natura to jednak nie tylko zwierzęta. To także rośliny, a o nich również możemy dowiedzieć się więcej podczas festynu archeologicznego. - Chcemy przybliżyć ludziom, którzy do nas przyjadą, od strony archeologicznej to, o czym wszyscy wiemy: potrzebę spojrzenia na przyrodę z troską. Nie uważam, że ludzie byli kiedyś bardziej "proeko" niż dzisiaj. Ale na szczęście dla natury mieli mniejszy arsenał środków, żeby jej szkodzić. Dzisiaj możemy to robić na wiele różnych sposobów i czas na tę refleksję - mówi pracownik muzeum w Biskupinie.
Czytaj także:
Jak się ubierano?
Jednym ze strojów, jakie nosiły kobiety w biskupińskiej osadzie, była suknia przypominająca ubiór starożytnych Greków. - Jest to taki styl jak peplos grecki. Najprostsza konstrukcja, jak może być: jeden prostokąt spięty na ramionach - wyjaśnia Anna Grossman, archeolog. Ubiór ten powstawał dzięki pomocy matki natury. - To są włókna roślinne, które były najczęściej użytkowane. I tu widać, że to przyszło nie tylko z uprawą i hodowlą z Bliskiego Wschodu, ale nawet w rejonie Alp już udomowiono wówczas dziki len. Zaczęto go specjalnie zbierać i wysiewać. Zaczęto korzystać z natury, którą później rozwijano dla własnych potrzeb - zaznacza archeolożka.
Z czasem w produkcji ubrań zaczęto korzystać również z wełny. - Len mimo wszystko jest trudny w obróbce. (...) Owiec nie strzyżono, ale skubano tę wełnę. Ale mieli też noże krzemienne, i mogli wycinać tę wełnę. Robiono rzeczy genialne. Mamy bardzo dużo źródeł z czasów funkcjonowania osady w Biskupinie, które potwierdzają, jak bardzo powszechny był to już materiał - opowiada Anna Grossman.
Niezwykłe właściwości krzemienia
Najbardziej znanym zastosowaniem krzemienia jest rozpalanie ognia. Okazuje się jednak, że był on wykorzystywanie głównie do innego celu. Najważniejszą funkcją krzemienia była forma noża - wyjaśnia Piotr Dmochowski, archeolog, rekonstruktor i krzemieniarz. - Dzisiaj mam przyjemność na festiwalach zderzać się z tym, że krzemień został wdrukowany w naszą świadomość jako element rozpalania ognia. Ale to jest dopiero średniowiecze. Wbrew pozorom w epoce kamienia nie służył on do rozpalania ognia. Ogień rozpalano metodą "drewno o drewno" - dodaje gość programu 1 Polskiego Radia.
Jedną z najważniejszych cech krzemienia jest jego łupliwość. To z niej przede wszystkim korzystają krzemieniarze. - W skali dziesięciostopniowej, gdzie dziesiątą pozycję ma diament, krzemień jest między 7 a 7,5. To jest bardzo twardy materiał, ale to, co jest twarde, też jest kruche. Także my, łupiąc i obrabiając krzemień, wykorzystujemy jego znakomitą łupliwość. Twardość i ostrość krawędzi są pochodnymi. Krzemień jest, można powiedzieć, plastycznym tworzywem w rękach umiejętnego człowieka - wyjaśnia Piotr Dmochowski.
Ze względu na właściwości krzemienia jest on też ważnym przedmiotem dla archeologów. - Krzemieniarstwo to była sztuka uczona. To zmieniało się w czasie i to daje nam, archeologom, niesamowitą możliwość datowania stanowisk. Z tych najstarszych okresów czasami zostaje tylko krzemień. Nie zachowują się materiały organiczne - opowiada archeolog.
Szpony ozdobne i przetrwanie w lesie
Wśród znalezisk archeologów znajdują się między innymi takie elementy jak szpony i kły. Są to pozostałości, przy których ciężko określić ich zastosowanie. - Tak naprawdę to jest jedna z rzeczy, która jest trudna do określenia. My, jako archeolodzy, znajdujemy ślady tego typu elementów. Najczęściej są to zęby, bo one jako element bardzo twardy mają większą szansę się zachować. Ze szponami jest gorzej, bo jest to miękka kość. (...) Zazwyczaj były to elementy dużych zwierząt, na przykład drapieżnych. W wielu przypadkach mamy takie elementy, które można traktować jako dzisiejsza biżuteria, ale też pokazanie swoich umiejętności. Biorąc kwestię porównań etnograficznych, to może być coś, jak na przykład orle pióra u Indian - mówi Piotr Kasprzyk, archeolog i rekonstruktor.
Gość radiowej Jedynki zajmuje się również archeologicznym bushcraftem - Słowa bushcraft i woodcraft są synonimami tego, co my znamy jako techniki survivalowe. Ale nastawione nie na to, żeby przetrwać w lesie i wyjść, ale przetrwać i najlepiej zostać w tym lesie do końca - wyjaśnia Piotr Kasprzyk. - To, co my nazywamy bushcraftem i traktujemy jako finezyjne, skomplikowane techniki, to dla ludzi kiedyś było codzienne życie. To po części wykorzystuje inspiracje ich metodami w dzisiejszych czasach - dodaje gość.
Surowce z łona matki ziemi
Wiele z materiałów, z których korzystali mieszkańcy osady w Biskupinie, pochodziło z ziemi. Podczas Festiwalu Archeologicznego odwiedzający mogli zobaczyć między innymi malachit i azuryt, z których korzystano w przeszłości. - To są dwa minerały, które zawierają w sobie tak dużo miedzi, że już w czasach prehistorycznych służyły jako rudy do pozyskania tegoż metalu - opowiada Albin Sokół, archeolog.
Jak jednak doszło do tego, że ludzie odkryli możliwość wydobywania metalu? - Oczywiście nie da się tego zrobić przypadkiem, bo żeby wydobyć miedź z kamienia, potrzebujemy temperatury ponad tysiąca stopni. I do tego takie domowe palenisko nie wystarcza. Wydaje się, że ludzie dostrzegli taką moc ognia, która przetwarza różne surowce (...) Być może eksperymentowali w ten sposób i wrzucali te kamienie - ocenia gość radiowej Jedynki.
Życie w puszczy
Za czasów Piastów terytorium Polski wyglądało zupełnie inaczej. Ogromną część kraju porastała puszcza. - Bliżej grodów był taki las gospodarczy, który człowiek penetrował, natomiast już samo podgrodzie, okolice podgrodzia i grodów były wylesione, bo ogromne ilości drewna zużywanego do budowy sprawiały, że był to też tereny taktycznie znaczące. Jak pisze Gall Anonim, las był domeną zbójców, także tam byli wszyscy zesłańcy, ale też miał on ogromne znaczenie taktyczne: radziliśmy sobie z przeciwnikiem, zapędzając go na zasieki - wyjaśnia Michał Ostrowski, rekonstruktor.
Gość audycji zwraca uwagę, że ówcześni ludzie bali się puszczy. - Wszyscy garnęliśmy się do cywilizacji. Było też tak, że ludzie pierwotnej puszczy się bali i niechętnie się w nią zapuszczali. To było miejsce niebezpieczne, żyły tam niebezpieczne zwierzęta, duchy, zjawy, upiory - wymienia rekonstruktor. - Jest wiele dźwięków, które nas niepokoją. Takim moim ulubionym jest głos dzięcioła zielonego. To jest coś naprawdę przerażającego usłyszeć to w takiej mrocznej puszczy. Ten dzięcioł tak charakterystycznie kwili. To jest taki bardzo niepokojący dźwięk, który mógł sprawić, że ktoś mógł pomyśleć "na tym drzewie coś siedzi" - dodaje Michał Ostrowski.
Ciężko jest określić, czy w przeszłości dominowały lasy iglaste czy liściaste. - Zdaje się, że były to w znacznej części lasy liściaste i mieszkaliśmy na terenach mocno zabagnionych. Chociaż tę wiedzę czerpiemy tak naprawdę z kronik, a kronikarze penetrowali tereny zurbanizowane przede wszystkim, czyli na przykład zlewnie rzek. (...) Dlatego kroniki należy odpowiednio interpretować, konfrontować ze sobą i stosować naukową krytykę - zaznacza gość radiowej Jedynki.
Zainteresować przeszłością
W audycji "Jedyne takie miejsce" dr Henryk Dąbrowski, dyrektor Muzeum Archeologicznego w Biskupinie, zaznacza, że festyn ma pokazać, że życie w przeszłości było interesujące. - Warto interesować się przeszłością, bo z przeszłości wyrośliśmy i kto wie, czy jak nie narozrabiamy za bardzo z naszą naturą, to nie będziemy musieli wrócić do tamtych czasów - mówi dyrektor muzeum - Chcemy, by nasi goście wyjechali stąd trochę mądrzejsi, trochę bardziej zaciekawieni przeszłością i bawili się, ucząc. By w łagodny sposób pozyskiwali jakąś wiedzę, a po powrocie sięgnęli też do książki albo do internetu - dodaje gość radiowej Jedynki.
Dyrektor muzeum naukowo zajmuje się dendrochronologią. Jak wyjaśnia, dzięki badaniu wieku drzew możliwe było wydatowanie czasu użytkowania i powstania osady w Biskupinie. - Przez kilkadziesiąt lat po odkryciu myślano, że gród w Biskupinie funkcjonował około połowy pierwszego tysiąclecia przed naszą erą. Od latach 90., dzięki dendrochonologii, wiemy, że większość drzew użytych do budowy tego grodu zostało ściętych konkretnie zimą między rokiem 738 a 737 przed naszą erą - wyjaśnia dr Henryk Dąbrowski.
Symbolika ptaków
W dawnych czasach ptakom przypisywano różne znaczenie. Jedne były uznawane za szlachetne, a inne wzbudzały niepokój i wiązano je z nieprzyjemnościami. - Ptaki były zauważane i nazywane. Były też traktowane przez Słowian jak świętość, na przykład bielik. Nie krzywdzono też bocianów - wyjaśnia dr Andrzej Kruszewicz, ornitolog i dyrektor warszawskiego zoo.
Gość radiowej Jedynki dodaje, że wiele negatywnych elementów przypisywano sowom. - Sowa zawsze była takim straszącym, budzącym niepokój ptakiem. Były przesądy związane ze śmiercią i sową. (...) Przez to, że to jest taka zjawa nocna, latająca bezszelestnie, no to mogła budzić niepokój - opowiada dyrektor warszawskiego zoo i zaznacza, że ptaki krukowate również były kojarzone ze śmiercią. - Krukowate to jest elita intelektualna ptasiego świata. Ale zawsze towarzyszyły bitwom i pobojowiskom. Jadły padlinę, jadły zwłoki ludzkie, więc krukowate były traktowane też jako ptaki niepokojące, związane ze śmiercią - mówi dr Andrzej Kruszewicz.
Ptaki miały też dla dawnych ludzi zastosowanie praktyczne. - Kury były znane jako takie przydomowe zwierzęta, które same potrafiły się wyżywić i nie trzeba było specjalnie o nie dbać, a w zamian było jajko i kurczaki. (...) Były też podbierane jaja gęsie. Te gąski były odchowywane i potem jesienią zjadane. Podbierano też jaja żurawiom, mewom, kaczkom - wymienia gość radiowej Jedynki.
Tytuł audycji: Jedyne takie miejsce
Prowadził: Roman Czejarek
Goście: Szymon Nowaczyk (archeolog), Anna Grossman (archeolog), Piotr Dmochowski (archeolog, rekonstruktor i krzemieniarz), Piotr Kasprzyk (archeolog, rekonstruktor), Albin Sokół (archeolog), Michał Ostrowski (rekonstruktor), dr Henryk Paweł Dąbrowski (dyrektor Muzeum Archeologicznego w Biskupinie, dendrochonolog), dr Andrzej Kruszewicz (ornitolog, dyrektor warszawskiego zoo)
Data emisji: 17.09.2022 r.
Godzina emisji: 9.00-12.00
qch