Bojowcy mieli do dyspozycji dwa-trzy karabiny maszynowe, nieliczne karabiny, kilkadziesiąt pistoletów, granaty i bomby. Przeciw nim było ponad 1400 niemieckich, ukraińskich, litewskich i łotewskich esesmanów, żołnierzy Wehrmachtu i policjantów, dysponujących bronią maszynową, kilkoma działami, czołgami i samochodami pancernymi, miotaczami ognia oraz wsparciem saperów.
Powstańcy byli skazani na porażkę. Jednak jak wspominał Marek Edelman, który jako jedyny z przywódców ŻOB ocalał, powstanie wybuchło właśnie po to, żeby nie pozwolić Niemcom na decydowanie o czasie i miejscu śmierci Żydów z getta.
W dniu wybuchu powstania, w święto Pesach, na terenie getta przebywało około 50 tys. osób. Ich cichy opór był jednak tak samo ważny jak ten z bronią w ręku. Co stało się z dziesiątkami tysięcy osób, które w trakcie powstania zeszły do podziemia i przez wiele dni pozostały nieuchwytne?
Losy tych, którzy nie walczyli z bronią w ręku, pokazuje wystawa czasowa przygotowana przez Muzeum POLIN, zatytułowana "Wokół nas morze ognia. Losy żydowskich cywilów podczas powstania w getcie warszawskim". Autorką koncepcji jest prof. Barbara Engelking, a kuratorką Zuzanna Schnepf-Kołacz. Ekspozycja oparta jest na wspomnieniach cywilów zapisanych przez nich w pamiętnikach czy dziennikach, w trakcie lub już po zakończeniu powstania. Słowa to niemal wszystko, co po nich zostało, jedyny ślad po tych ludziach.
Pokazany zostanie m.in. "Dziennik Maryli" - odnaleziony już po wojnie w obozie na Majdanku zeszyt, w którym autorka opisuje na bieżąco swoje przeżycia podczas powstania. Innym bohaterem wystawy jest Leon Najberg, który chciał dołączyć do bojowców, ale ponieważ nie miał broni, ukrywał się w jednym z bunkrów. Przeżył wojnę i w Izraelu doczekał się synów, wnuków i prawnuków.
Jedną z ostatnich ocalałych z powstania jest Krystyna Budnicka - Hena Kuczer, która jako jedyna ze swojej rodziny przeżyła. Mówi, że opowiadając o losach bliskich, stawia im niejako pomnik, którego nie mają.
Na wystawie pokazane zostaną także oryginalne klisze fotograficzne z powstania w getcie warszawskim, ze zdjęciami Zbigniewa Leszka Grzywaczewskiego, który w czasie wojny służył w Warszawskiej Straży Ogniowej. Niemcy skierowali strażaków do płonącego getta - mieli oni pilnować, żeby pożar nie przenosił się na domy po tzw. stronie aryjskiej. Dwudziestotrzyletni strażak zrobił zdjęcia. Są to jedyne znane fotografie niewykonane przez Niemców. Klisze, uznawane za zaginione, nieomal cudem zostały odnalezione przez Macieja Grzywaczewskiego, syna Leszka, który opowie o swoim odkryciu.
Natomiast wnuczka Rudolfa Dameca - Aleksandra Sobiecka - która przekazała Muzeum POLIN zdjęcia zrobione przez jej dziadka z drugiej strony muru, poprowadzi nas do miejsc, z których jej dziadek fotografował.
Z każdą rocznicą powstania w getcie warszawskim ubywa świadków. Żyjący nie mają już siły na opowiadanie o tych straszliwych dniach. To, co nam nie pozwoli zapomnieć, to zarejestrowane wspomnienia, pozostawione zapiski, odnalezione zdjęcia. Dziś mówią przede wszystkim potomkowie tych, którzy przeżyli lub widzieli.
Zobacz także:
Tytuł reportażu: "W morzu ognia, w morzu gruzów"
Autorzy: Magda Skawińska i Jakub Tarka
Data emisji: 18.04.2023
Godzina emisji: 1.12
kh/ans
80. rocznica powstania w getcie warszawskim. Reportaż "W morzu ognia, w morzu gruzów" [POSŁUCHAJ] - Jedynka - polskieradio.pl