Jak podkreślił w audycji "Odrodzona-nieznana" Michał Pieńkowski z Filmoteki Narodowej w okresie dwudziestolecia międzywojennego przed ekrany przyciągały widzów gwiazdy filmowe. Szło się do kina nie na film, ale po to, by podziwiać diwy kinowe, amantki, artystki komediowe, dramatyczne i melodramatyczne. Aktorki wcielały się w role, których kobiety nie pełniły w prawdziwym życiu. W obrazie "Pani minister tańczy" (1937) Tola Mankiewiczówna grała postać szefowej w Ministerstwie Ochrony Moralności Publicznej.
- Z tą prawdą społeczną na ekranie bywało różnie. Zresztą, tak było od samego początku kinematografii i tak jest do dzisiaj - zauważył gość radiowej Jedynki.
Czytaj także:
Przede wszystkim rozrywka
- W pewnym momencie pojawiły się ambicje, by kino jednak korespondowało jakoś z życiem codziennym, żeby pokazywało nie tylko wymodzone sytuacje z nieistniejącego świata, z tych operetkowych fikcyjnych państw czy jakieś sytuacje melodramatyczne rodem z gazetowych powieścideł. Chodziło o to, żeby kino zaczęło przedstawiać prawdziwe sytuacje. A jeśli nie prawdziwe, to przynajmniej na tyle prawdopodobne, żeby widzowie mogli w filmach znaleźć jakieś odzwierciedlenie swojego codziennego życia, codziennych problemów - wskazał Pieńkowski.
Jednocześnie dodał, że z wprowadzaniem w życie tych planów było gorzej, bo producenci filmowi to byli przede wszystkim biznesmeni, którzy nie mieli ambicji artystycznych. Najważniejszy dla nich był interes. A widzowie pragnęli rozrywki. - Rozwarstwienie społeczne w tamtym czasie było dość duże. Ludzie z średnich i niższych warstw właściwie tylko w kinie mogli sobie popatrzeć, jak wygląda ten blichtr, ten wspaniały świat, o którym się marzyło, o którym się czytało, o którym się słuchało - wyjaśnił gość Jedynki.
Pojawiły się jednak filmy, które poruszały poważne tematy, problemy tamtych czasów, jak choroby weneryczne czy zagrożenia dla młodych kobiet (handel ludźmi). - W jednym z nich zagrał nawet aktor z pierwszej ligi, Aleksander Żabczyński. To musiało być dla niego wyzwanie i zaskoczenie dla widzów. Amant śpiewający, tańczący, zagrał członka szajki, która handluje kobietami - zwróciła uwagę w radiowej Jedynce Olga Gaertner z portalu StareKino.pl.
Przełomowy film Aleksandra Forda
W końcówce lat 30. kino stawało się bardziej społeczne, bardziej realistyczne.
- Pierwszym takim filmem rzeczywiście społecznie zaangażowanym i przede wszystkim ukazującym niziny społeczne, był dramat "Legion ulicy" Aleksandra Forda z roku 1930 roku. To był film niezwykły jak na tamte czasy. Jego bohaterami byli warszawscy gazeciarze, dzieci, które nierzadko utrzymywały całe rodziny.
Ten film ukazywał niziny społeczne. Codzienne życie dzieciaków z przedmieść, dzieciaków z prowincji. To był naprawdę wielki przełom. Pierwszy tego typu film w Polsce. Niestety, nie możemy go dzisiaj obejrzeć. Może się jeszcze kiedyś odnajdzie - powiedział Pieńkowski.
Później nakręcono dramat "Ludzie Wisły", którego bohaterami byli pracownicy żeglugi wiślanej, towarowej, ci którzy pływali barkami po Wiśle czy "Strachy" o tancerkach z teatrów rewiowych. Zmiana tematów w kinie prawdopodobnie wynikała z przesytu komediami muzycznymi i melodramatami. Coraz częściej odbiegano od wesołego beztroskiego, typowego dla komedii muzycznych, szablonu.
Czytaj także:
Tytuł audycji: Odrodzona - nieznana
Prowadził: Grzegorz Kalinowski
Goście: Olga Gaertner z portalu StareKino.pl i Michał Pieńkowski z Filmoteki Narodowej
Data emisji: 14.09.2024 r.
Godzina emisji: 17.10