Ta zbrodnia to jeden z najbardziej wstrząsających epizodów okresu powstania warszawskiego, a jednocześnie jeden z najmniej znanych. Przypomina o niej monodram Agnieszki Przepiórskiej na podstawie tekstu Piotra Rowickiego w reżyserii Mai Kleczewskiej "Ocalone". To historia Ireny K., która po 80 latach odzyskuje głos i opowiada o zdarzeniach z "Zieleniaka".
- Irena K. to jest postać złożona z wielu dziewczynek i kobiet, które przez "Zieleniak" przeszły, którą myśmy stworzyli z pewnych wyobrażeń i szczegółów, które są dostępne w niewielu zapisach. Wyobraziliśmy sobie, że jest to starsza osoba, która zostaje zaproszona na odsłonięcie pomnika upamiętniającego ofiary "Zieleniaka". Odmawia, nie chce brać w tym udziału, ale jest do tego namawiana. W końcu się zgadza, mając poczucie, że to, co się wydarzyło, domaga się głosu - powiedziała w audycji "Blisko, coraz bliżej" reżyserka teatralna Maja Kleczewska.
By uwolnić tę historię od wstydu
Rozterki Ireny K. wynikają z jej głębokiej traumy, wstydu, w którego poczuciu żyła latami. - Wstyd jest narzędziem manipulacji. Narzędziem, które powoduje, że przestajemy mówić. My, w "Ocalonych", staramy się o tym wstydzie opowiedzieć, wypowiedzieć go. Uwolnić głos, uwolnić tę historię od wstydu - podkreśliła w audycji "Blisko, coraz bliżej" Agnieszka Przepiórska, aktorka filmowa i teatralna.
Dlaczego o tym tak niewiele wiadomo? Dlaczego, kiedy mówi się o powstaniu warszawskim, tak niewiele mówi się o tym, co spotkało kobiety na "Zieleniaku"? - Musimy sobie wyobrazić czasy stalinowskie. Wówczas można było mówić o złych Niemcach, o zbrodniach niemieckich, ale nie o tym, co robiła Armia Czerwona, o zbrodniach rosyjskich.
Poza tym jest ten element wstydu. Jak mówi nasza bohaterka: po co o tym mówić, a kto o tym chce słuchać? Czy to naprawdę ma sens, żeby mówić o tak strasznych rzeczach? I też, wydaje mi się, że po wojnie ludzie myśleli, że trzeba żyć, zacząć to wszystko, że to nie jest czas na rozpamiętywanie. Na to czas przychodzi później. Ten czas przyszedł, żeby mówić i badać to, co się wydarzyło na "Zieleniaku" - wskazała Kleczewska.
Przepiórska podkreśliła, że warto o tym mówić, ponieważ nie jest to tylko trauma jednego pokolenia. Ona jest przenoszona z pokolenia na pokolenie (trauma transgenetyczna, transgeneracyjna). Zwróciła uwagę, że w tej chwili - przy okazji kolejnych rocznic wybuchu powstania warszawskiego - coraz więcej mówi się o ofiarach cywilnych. - Teraz jest miejsce na kobiety z "Zieleniaka", na naszą opowieść - kolejnych pokoleń, które chcą pamiętać, chcą upamiętnić, chcą przywołać te historie z powrotem do naszej historii - zaznaczyła.
- Ta opowieść ma wielki sens. Ta opowieść w pewien sposób leczy to miasto i leczy nas - kobiety - stwierdziła.
Gościnie audycji "Blisko, coraz bliżej" zaapelowały do osób, które były na "Zieleniaku" w 1944 roku, by zgłosiły się do Domu Spotkań z Historią w Warszawie, do Archiwum Historii Mówionej ze swoim świadectwem.
Czytaj także:
Tytuł audycji: Blisko, coraz bliżej
Prowadziła: Anna Maruszeczko
Goście: Maja Kleczewska (reżyserka teatralna) i Agnieszka Przepiórska (aktorka filmowa i teatralna)
Data emisji: 6.11.2024 r.
Godzina emisji: 21.10
kk/wmkor