Wilno - bandyci z Bruderferajn
Przedwojenne Wilno było porównywane do Paryża i Jerozolimy, było jedną z ówczesnych stolic polskiej kultury i elegancji, ale również miastem niebezpiecznym, zdominowanym przez bandytów z Bruderferajn. Przedwojenny tygodnik, zajmujący się kryminałami i zbrodniami, "Tajny Detektyw" tak opisywał atmosferę wokół wileńskiego lokalu U Sońki Złotej Rączki:
"Cała przyległa dzielnica z labiryntem krętych, ciasnych i ciemnych uliczek, jak daleko sięgnąć pamięć najstarszych mieszkańców Wilna, była stale siedliskiem szumowin miejskich. Zbierali się tu wszelkiego rodzaju przestępcy, zaczynając od drobnych kieszonkowców a kończąc na niebezpiecznych włamywaczach i bandytach, dla których zamordowanie człowieka było rzeczą najzupełniej zwyczajną. Zbierały się tu najgorszego autoramentu kobiety, ich kochankowie, sutenerzy. Uwijali się pomiędzy nimi szulerzy, paserzy, lichwiarze i cały legion indywiduów, dla których źródłem egzystencji była zbrodnia, hazard, rozpusta".
- Bruderferajn, w zamyśle, miał być związkiem zawodowym, właściwie ubezpieczalnią dla przestępców. Zdarzało się często, że gdy przestępcy szli do więzienia albo zostawali zabici, ich rodziny pozostawały bez pieniędzy. Oni sami mogli zostać bez środków do życia, gdy w wyniku doznanych obrażeń nie byli w stanie kontynuować przestępczej działalności. Zasada była taka, że przestępcy wpłacali niewielkie składki, a w razie konieczności Bruderferajn wypłacało im, lub ich rodzinom, pieniądze - powiedziała w audycji "Odrodzona-nieznana" autorka książek traktujących o historii Iwona Kienzler.
- Z czasem działalność Bruderferajn się rozrosła. Zaczęto pobierać pieniądze nie tyko od przestępców, ale również od przedsiębiorców i w ogóle od osób, które dysponowały większymi środkami. Organizacja rozrastała się, stawała się coraz bogatsza, miała coraz większe wpływy - opisała. - Wszystko się skończyło, gdy zabito niewłaściwego człowieka - dodała.
Przestępczy świat przedwojennej Warszawy i Łodzi
W Warszawie - jak wskazała pisarka Marta Grzywacz - dwa największe gangi prowadzili Józef Łokietek, zwany Doktorem (był prawdziwym doktorem chemii) oraz Łukasz Siemiątkowski, pseudonim Tasiemka/Tata Tasiemka. Obaj byli bojowcami Polskiej Partii Socjalistycznej, byli zaangażowani w Polską Organizację Wojskową, w odzyskanie przez Polskę niepodległości a już po 1918 roku - podzielili los ludzi z Bruderferajn, czyli zajęli się przestępczością zorganizowaną.
W Łodzi, na Bałutach, nazwiskiem, które budziło grozę było Menachem Bornsztajn, znany pod przydomkiem Ślepy Maks. - On znał się na tym, co dziś nazywamy kreowaniem wizerunku. Doskonale rozumiał mechanizmy, które pomagają w wykreowaniu wizerunku. Wiedział, że należy dobrze żyć z prasą, manipulował opinią publiczną. Prowadził słynne Biuro Próśb i Podań. To była kariera zza biurka, on miał ludzi, którzy wykonywali jego "wyroki" - wyjaśnił w radiowej Jedynce pisarz Remigiusz Piotrowski.
Tytuł audycji: Odrodzona-nieznana
Prowadził: Grzegorz Kalinowski
Goście: Iwona Kienzler, Marta Grzywacz i Remigiusz Piotrowski (pisarze)
Data emisji: 23.11.2024 r.
Godzina emisji: 17.15
kk