Święto Matki Boskiej Gromnicznej - koniec kolędowania, czas karnawałowych zabaw

Data publikacji: 01.02.2025 11:00
Ostatnia aktualizacja: 02.02.2025 14:20
Ten tekst przeczytasz w 6 minut
Piotr Stachiewicz, Luty - z cyklu Boży Rok
Piotr Stachiewicz, Luty - z cyklu Boży Rok, Autor - Piotr Stachiewicz / MNW

POSŁUCHAJ

Święto Matki Boskiej Gromnicznej - koniec kolędowania, czas karnawałowych zabaw (Jedynka/Kiermasz pod kogutkiem)

W "Kiermaszu pod kogutkiem" Magda Tejchma zaprasza do poznania sztuki wytwarzania woskowych świec i wysłuchania historii o dawnych karnawałowych zabawach.

Potęga gromnicy. O tworzeniu świec i wierzeniach wokół gromnicy w Bukowej

2 lutego Kościół katolicki obchodzi święto Ofiarowania Pańskiego. W polskiej tradycji bardziej znane jako święto Matki Boskiej Gromnicznej. Tego dnia święci się świece. O tradycyjnym wytapianiu gromnic mówić będzie Tadeusz Małysza z Bukowej w Biłgorajskiem.


„Na Gromniczną”, Janina Jarosz, obraz malowany na szkle, 1988 MEK.jpg
Matki Boskiej Gromnicznej
w tradycji ludowej

 

W dniu Matki Boskiej Gromnicznej święciło się i święci w kościołach katolickich świece odlane z wosku. W liturgii kościelnej to święto upamiętniające fakt, który był bardzo ściśle przestrzegany w tradycji judaistycznej: pierworodnego syna należało w czterdziestym dniu życia zanieść do świątyni i ofiarować bogu. Symbolicznie wiązało się również z oczyszczeniem jego matki. Stąd również inna nazwa święta – święto ofiarowania Jezusa w świątyni oraz święto oczyszczenia Najświętszej Marii Panny. W polskiej tradycji Matka Boska Gromniczna miała przede wszystkim chronić i pilnować. Na wsi nie było więc domu bez gromnicy. Świeca towarzyszyła ludziom do ostatnich chwil – zapalano ją również przy łożu konających.

W „Kiermaszu pod kogutkie zaglądamy do archiwum Polskiego Radia i prezentujemy opowieść o tradycyjnym wyrobie świec, gromnicznych oraz o zwyczajach związanych z 2 lutego. To historie mieszkańców wsi Bukowa w Biłgorajskiem.

 

- Jeszcze nawet często gęsto ludzie przenoszą do mnie wosk. A czasem ja mam wosk w domu, gotowy i zamawiają sobie. To jest tradycja rodzinna. Mojego dziadka. Jeszcze ojciec też robił i ja na tej samej desce też – mówił Tadeusz Małysza, wytwórca świec. – W tym samym miejscu, w tej samej chałupie, w Bukowej. Tylko przeważnie na Matkę Boską Gromniczną to robię, raz w roku.

Gromnice robił dziadek naszego rozmówcy. Mały Tadeusz pomagał mu, trzymając deskę. Tę samą, na której teraz on toczy świece. Deska ma już ponad 100 lat.

- Mój dziadek 70 lat mając, zmarł. Została babka i babka mnie do tego namawiała. No i przyszłem z boiska i czepiłem się tej roboty.

Wytwarzanie świecy z wosku

Tadeusz Małysza wymienia wszystkie potrzebne składniki i narzędzia. Nie jest ich wiele, a sama praca przy tworzeniu gromnicy zajmuje około 10-15 minut.

- Do tego potrzebny jest najpierw wosk. Później deska, taka lipowa jest, ładna deska 1.20 m długości. No i nóż drewniany, knot lniany z lnianych nitek. Skręca się ten knot, formuje się go i gotuje się go w takiej woskowinie. W „odpadach”, taki nieczysty wosk to jest. Gotuje się go w takim garnku niedługo, aby go nasączyć woskowiną i wtedy go się wiesza. Na odrzwiach sobie wieszam, mam takie miejsce. Ten knot z woskiem sobie schnie. No i przystępuje się do pracy. Na rozprażonym włosku to się wszystko robi. Formuje się taki wałek, miesza się wosk tak, jak ciasto. Układa się taki wałek z niego. Następnie deska rozgrzana na przypiecku, ciepła, dosyć dobrze ciepła. Żona moja, co mi często pomaga: ona przy tej desce ma zajęcie, a ja mam tylko przy wosku – mówi rzemieślnik z uśmiechem. – Na rozgrzanej desce kładę sobie ten wałek wosku i go taczam do pewnej długości. I rozcinam sobie nożem ten wosk na pół, wzdłuż, do połowy drewnianym nożem z klina. I on taką szczelinę robi szeroką, żeby można włożyć knot.

- Normalny nóż to by się do wosku przykleił. A do tego nadal się nie przyklei wosk – dopowiada żona Małyszy.

- Po włożeniu knota, sklejam z powrotem ten wosk i taczam dalej, i wydłużam. Aż do gotowości gromnicy. Żeby zastygł ten wosk. Żona mi przygotowuje wodę. Zdejmuję tą świecę z deski i polewam do zesztywnienia. Woda spada po tej gromnicy do miednicy czy do wiadra. I sztywnieje ten wosk. I już jest gotowa gromnica! Wieszam ją w najchłodniejszym miejscu, w mróz. Ona musi równo wisieć, a może też pływać w wodzie, na leżąco.

Gromnica na całe życie, musi być piękna

Dawniej Bukowa, miała dwa warsztaty robienia świec, jak wspomina jeden z mieszkańców wsi. Ostał się ten pana Tadeusza. Często gromnice dekoruje się kwiatami z bibuły, choć – przyznają mieszkanki Bukowej – teraz kwiatki są gotowe, ładne, to z papierków się nie robi. Ale nadal rwie się zielony barwinek do przystrojenia.

Wierzenia związane z gromnicami

- Jeszcze przecież włosy się opala! – wspomina jedna z rozmówczyń – Jak się przyjdzie do domu, to domownikom (chyba, że tam ktoś już nie chce) się opala włosy. I jeszcze wierzymy, że to pomoże. A przeważnie dzieciom, żeby się chmur nie bały, grzmotu.

- Jeszcze, jak się przychodzi, to się robi krzyż. Zaśmieconą świecą, w drzwiach tych, co się wchodzi do domu.

- Natomiast w naszym domu to się praktykuje, dotychczas jeszcze (a przedtem to tym bardziej!), aby tylko gdzieś tam zagrzmiało. Tylko chmura, od razu córka bierze, stawia w oknach, świeci świece – dodaje mieszkaniec Bukowej.

- Lepiej się czuje każdy, jak się to światło już świeci, bo jest pewny, że obroni ta gromnica – podłapuje rozmówczyni PR.

- To jest taka Nadzieja, że nic się nie zostanie temu domowi, jak ta świeca się świeci. Może to takie wierzenie przesadne, ale ono w dalszym ciągu ma znaczenie, że jednak gromnica broni wszystkich od nieszczęścia.

- Z tego wynika sama nazwa „gromnica”. Tak jakby od gromu broniła nas – dodaje kolejny mężczyzna.

Ponadto, gromnice ma skutecznie chronić przed wilkami. A najlepsze gromnice są z lipowego wosku. Według mieszkańców Bukowej jest on najczystszy, prawie przejrzysty, i bardzo dobrze się spala.

- I do tej pory jeszcze w kościele, jak się jest, to się nasłuchuje. Gdzie trzeszczą gromnice? Jak trzeszczy z prawej strony, od Zachodu, to z tej strony chmury pójdą, już się wierzy w to.

- Tak jest, że czasem w kościele na Gromnicznej jest cisza. Świecę się świecą cichusieńko. A jest taki rok, że jest taki trzask świec! No i od dawna było takie wierzenie - jeżeli trzeszczą, to będzie rok z burzami, nawałnicami. Jeżeli jest cichutko, to wtedy będzie rok spokojny. Może tam zależy od czegoś to trzeszczenia, ale my wierzymy, że to jednak grzmoty z tej strony pójdą.

Karnawał na Podolu. Jak to wyglądało?
Słuchamy także o dawnym karnawale i muzykowaniu na Podolu, o którym w archiwalnym nagraniu Anny Szotkowskiej opowiada cymbalista Antoni Suchorolski (1921-2009), przed II wojną mieszkający w Skorodyńcach k. Czortkowa w dawnym woj. tarnopolskim.

- Zabawy karnawałowe u nas można posegregować na dwa rodzaje: zwykle zabawy taneczne, bez bufetów, bez picia – normalnie młodzież się bawiła. Niedzielę przeważnie po południu, aż do dwudziestej czwartej w nocy – i tak zwane zabawy karnawałowe. Już coś w rodzaju bali. Na wsiach urządzano to przeważnie na nowy rok – wspominał cymbalista. – I łączyli to z łamaniem opłatka. Tu już byle inteligencja wiejska i ksiądz był, i rodzice ze swoimi dziećmi, z córkami, z synami przychodzili. Z tym że wieczorem już się bawiła sama młodzież, rodzina szła sobie do domu. A oprócz tego urządzano we dworach tzw.  bale karnawałowe. I myśmy nieraz grywali w takich dworach, na tych zabawach. Jakie tańce na tych zabawach królowały? Wtenczas nie wygrywali ani rokien-roli, ani bugi-ługi, ale walczyki, poleczki, oberki, fokstroty, tanga…

Zabawy zaczynały się w niedzielę, o 14.00 i trwała do 18.00. Była to część imrezy, na której bawiła się młodzież i rodzice. „Rodzice byli zadowoleni, bo wiedzieli, jak się ich dzieci bawią. To było tak, jak gdyby rodzinna zabawa. Ta społeczność tak żyła, jak gdyby jedna. A organizatorzy byli zadowoleni, bo jej rodzice płacili za bilety wstępu i tak dalej” – tłumaczył Antoni Suchorolski. O 18.00 była przerwa na nabożeństwo wieczorne, na które wszyscy gremialnie szli z zabawy. Następnie kolacja, a po kolacji – młodzież wracała na zabawę i bawiłasię do północy, a rodzice zostawali w domu.

- Natomiast bale urządzane byli przeważnie w dworach, w soboty i na przykład sylwestrowy bal odbywał się przeważnie w dworach. I myśmy grywali tam. Modne były białe walce i białe tanga. Polega to oczywiście na tym, jak i dziś, że panie proszą panów do tańca. Natomiast po zakończeniu tańca panowie, proszę panie, swoje tancerki do bufetu. Fundują im tam słodycze różne, panie nieraz fundowały dla swoich tancerzy  kotyliony. No i później coś jest grane wesołego, na przykład poleczka. A na powitanie zaczynaliśmy grać przeważnie mazura.

 

Tytuł audycji: Kiermasz pod kogutkiem 

Prowadziła: Magda Tejchma

Data emisji: 2.02.2025

Godzina emisji: 5.05 

mg

Ekspres Jedynki
Ekspres Jedynki
cover
Odtwarzacz jest gotowy. Kliknij aby odtwarzać.