Noc wybuchu powstania, czyli z czwartku na piątek (22/23 stycznia 1863 roku) była – jak wspominają kronikarze – ciepła i wilgotna, ale też bardzo pochmurna, a przez to ciemna. Warszawa przeżyła ją bardzo spokojnie. Trwał karnawał. - Co bogatsi spędzili noc w restauracjach i barach, a biedniejsi w domach. W mieście raczej nikt nie słyszał o powstaniu - opowiadał Janusz Osica.
I nic dziwnego, bo zryw niepodległościowy wcale nie miał się zacząć w tym mieście. Ponieważ przewaga wojska rosyjskiego była ogromna i to nie tylko w liczbach, ale i uzbrojeniu oraz wyszkoleniu, jedyną szansą Polaków była wojna podjazdowa. - Tymczasem w warszawskiej Cytadeli nie tylko stacjonowały silne oddziały rosyjskie, ale były też ustawione działa, które miały ewentualnie zniszczyć zbuntowane miasto. Dlatego nikt o zdrowych zmysłach nie zdecydowałby o tym, by powstanie wybuchło właśnie w Warszawie - mówił Janusz Osica.
Główny zamysł taktyczny Polaków polegał na tym, żeby zaatakować rozproszone na prowincji mniejsze jednostki rosyjskie, odebrać im broń i toczyć dalej wojnę partyzancką.
- Aby zryw miał szanse powodzenia, bardzo ważna była kwestia uwłaszczenia chłopów. Niestety, zarówno w dniu wybuchu powstania, jak i później, nie było ich zbyt wielu w szeregach walczących - mówił historyk Andrzej Sowa.
Jakie nowinki techniczne przeszkadzały powstańcom? Kto spośród polskich dowódców był tchórzliwy i nieudolny i jak powstał słynny tekst Manifestu 22 stycznia?
Zapraszamy do wysłuchania audycji.
"Kronika Powstania Styczniowego” – w Jedynce, we wtorki po godz. 23.10 i w niedziele po godz.15.00 , od stycznia do końca grudnia 2013 roku . Autorzy: Dorota Truszczak i Andrzej Sowa.
(ei)
"Sposobem na Moskala była tylko partyzantka" - Jedynka - polskieradio.pl