Syreny Sport kupić nikt nie mógł, choć tych, którzy ja widzieli wręcz "powalało", jak mówił niedawno w radiowej Jedynce Jerzy Kossowski, redaktor naczelny miesięcznika "Automobilista". - Jeszcze do dziś ludziom szczęka opada, jak zobaczą, co wówczas zrobiono. - Ten samochód był wprawką konstruktorską i nigdy nie był przeznaczony do seryjnej produkcji - dodaje. A wielka szkoda.
Powstała w 1960 roku trochę przez przypadek. Ówczesna dyrekcja FSO (Fabryki Samochodów Osobowych na warszawskim Żeraniu) postanowiła przetestować możliwość zastąpienia karoserii ze stali tworzywem sztucznym. A to w ramach oszczędności deficytowej stali i obniżenia kosztów produkcji. - Fabryczni inżynierowie zamiast budować samą karoserią zbudowali cały samochód, który jeździł i szokował - mówi Jan Łukasiak, koordynator ds. projektu Syrena Sport. Różnił się od swej seryjnie montowanej imienniczki wszystkim, a nie tylko karoserią. - Miał silnik czterosuwowy i zupełnie inne zawieszenie - dodaje gość "Czterech pór roku".
Był tylko jeden egzemplarz tego pojazdu. Bo przecież dwumiejscowy coupe nie pasował do siermiężnego, socjalistycznego krajobrazu. Samochód był zbyt zachodni. Co ciekawe, auto wywołało większe zainteresowanie za granicą niż w kraju, a zachodnia prasa pisała w superlatywach o jego niezwykłym kształcie. W końcówce lat 70-tych roku prototyp Syreny Sport został zniszczony podczas opróżniania magazynów FSO. Albo przez głupotę, bo nikt wtedy nie przykładał wagi do czegoś takiego, jak historia motoryzacji, albo z prozaicznego powodu, że brakowała w magazynie miejsca.
Po latach postanowiono zrekonstruować samochód, który tak zachwycił fachowców. Choć było ciężko, bo nie zachowały się plany konstrukcji. - Tropiliśmy go po zdjęciach, tropiliśmy go po ludziach, którzy w tamtym okresie pracowali w FSO i pamiętali, jak po godzinach inżynierowie składali auto - mówiła Diana Kopycka z Biura Prasowego Stock Polska, firmy, która zajęła się projektem odbudowy. Niestety, większość osób, które pracowały przy budowie auta już nie żyje.
- Przy budowie repliki sugerowaliśmy się zdjęciami - mówił Arkadiusz Bojar, wykonawca repliki Syreny Sport. Prace zajęły 10 miesięcy. Podwozie, zawieszenie i silnik są z brytyjskiego Triumpha Spitfire’a, który ze względu na konstrukcję najlepiej nadawał się na bazę repliki.
Posłuchaj całej rozmowy, z której można się dowiedzieć, jak narodził się pomysł odbudowy Syreny Sport oraz jakie osiągi miał oryginalny samochód.
Rozmawiał Roman Czejarek.
(ag)
Jeszcze dziś na ten widok szczęka opada - Jedynka - polskieradio.pl