- Nie jestem autorem intrygi, ale będę nadzorował jej przebieg. Postaram się, by rozwiązanie okazało się satysfakcjonujące, by każdy miał swoją rolę i mógł spojrzeć na siebie jako na podejrzanego. Cieszę się z tej gry. Wszyscy mamy rodziny, rodziców, teściów, a więc bardzo łatwo jest wydobyć z ludzi takie mordercze instynkty - zapowiadał gość audycji "Moje książki" w radiowej Jedynce.
Miłoszewski opowiadał o swoich spotkaniach z czytelnikami, którzy jak mówił są bardzo uważni i często wytykają mu błędy rzeczowe w jego kryminałach. - Nigdy nie są jednak złośliwi - zauważył. - Czasami są dziwne sytuacje, gdy powieść sprzęga się z rzeczywistością. Tak na przykład było w przypadku jednej z powieści, gdy okazało się, że jedna z postaci nazywa się tak samo jak nauczycielka w mieście w którym dzieje się akcja. Pani była przekona, że zrobiłem to złośliwie, a to był absurdalny zbieg okoliczności - wspominał pisarz.
Autorzy kryminałów bardzo często umieszczają siebie nawzajem w swoich powieściach. - W kryminałach Jarosława Klejnockiego występuje Zygmunt Miłoszewski, który jest szefem jednostki antyterrorystycznej. Co mi zresztą schlebia, bo to taki prawdziwy twardziel, a Jarek jest z kolei u mnie psychologiem, który zajmuje się tworzeniem portretów psychologicznych przestępców - powiedział gość Jedynki.
to
"Z ludzi łatwo wydobyć mordercze instynkty” - Jedynka - polskieradio.pl