Na miejsce poległych walczących cały czas zjawiali się nowi. Nawet Moskale byli pełni uznania dla postawy Polaków. - To wielka kompromitacja rosyjskiego molocha. Bo oto cała najpotężniejsza ówczesna armia świat ugania się, bez wielkich rezultatów, przez półtora roku, po swojej prowincji walcząc ze zbuntowanymi poddanymi. Walcząc nieudolnie i sadystycznie – mówił historyk w kolejnym odcinku "Kroniki Powstania Styczniowego”.
Skompromitował się jednak także dyktator powstania - generał Ludwik Mierosławski, który pobity pod Krzywosądzem i Nową Wsią, zbiegł do Paryża. Klęska w bitwach nie była tylko jego winą. - Rosjanie pod Nową Wsią i Krzywosądzem mieli dwie armaty. A armata znaczyła wtedy tyle, co może i stu żołnierzy. Dosłownie straszyła tych nieostrzelanych żołnierzy – mówił Andrzej Sowa.
Z bycia dyktatorem Mierosławski nie zamierzał jednak rezygnować. A powody jego ucieczki były trzy: nieprzyjazne wielkopolskie ziemiaństwo, praktyczny bunt powstańców przeciw i … wrzód w gardle, który chciał on wyleczyć w stolicy Francji.
W przeciwieństwie do Mierosławskiego dzielnie sobie radził w boju generał Marian Langiewicz, który w miejscowości Małogoszcz starł się z Moskalami 24 lutego 1863 roku. Bitwa trwała 5 godzin, była zażarta, obie strony poniosły duże straty. Miasto zostało ograbione i spalone.
Jak pisze Stefan Kieniewicz, nasi kosynierzy parokrotnie brawurowo atakowali rosyjskie armaty. Używając współczesnego języka sportowego, bój zakończył się bez rozstrzygnięcia, choć historycy uważają, że to remis, ze wskazaniem na Langiewicza, który nie miał przecież tak dobrze wyszkolonych żołnierzy jak ci rosyjscy. Nieco ponad 2 tygodnie po bitwie Langiewicz, przeciwnik Mierosławskiego, objął funkcję dyktatora Powstania.
Na audycję zapraszają Dorota Truszczak i Andrzej Sowa.
ei
Polacy, chociaż bez sukcesów, jednak zawstydzili Rosjan - Jedynka - polskieradio.pl