Duże gospodarstwo na uboczu z setką krów w oborze, a w drewnianym domku matka z piątką dzieci - niestety nie jest to sielankowy wiejski obrazek. Ich życie to nie tylko ciężka praca, ale też i ogromny strach. Boją się byłego męża i ojca, który podkrada się do nich nocami, niszczy ciągniki i maszyny rolnicze, a nawet grozi śmiercią rodzinie.
Dotychczasowe interwencje policji okazały się bezskuteczne. Prokurator też nie dopatrzył się w działaniach mężczyzny "ustawowych znamion czynu zabronionego”. Pani Małgorzata jest bezbronna i bezradna, a jej dzieci przerażone.
Anna Bogdanowicz, autorka reportażu "Życie na baczność" z Radia Białystok opowiada, że jej bohaterka odnalazła w końcu sens życia, choć ciągle go widziała w dzieciach oraz w nadziei, że to one doczekają lepszych dni. - Ta niemoc, jej walka i strach trwały jeszcze trzy lata, dopóki jej były małżonek po prostu się nie zapił. Wszyscy dookoła milczeli, a ludzie nie chcieli ze mną rozmawiać - mówi reportażystka. Interweniowała nawet w białostockiej prokuraturze oraz na policji. - Były kontrole, sprawy wracały, ale kończyło się wyciszeniem. On się uspokajał, a potem nagle atakował - opowiada Anna Bogdanowicz.
Urszula Nowakowska, dyrektorka Centrum Praw Kobiet z żalem przyznaje, że w Polsce jest niestety wiele takich przypadków. - Rzeczywiście coś jest nie tak i mówimy o tym od dawna. Takich historii wysłuchujemy codziennie od kobiet, dzwoniących ze wsi i z miast. Widać, że nasz system prawny zupełnie nie działa, bo tych tragedii nie powinno być tyle i nie powinny trwać tak długo - mówi Nowakowska.
Zapraszamy do wysłuchania reportażu "Życie na baczność" Anny Bogdanowicz oraz dyskusji, którą prowadził Jerzy Zawartka.
(sm,tj)
W oceanie bezradności. Po czyjej stronie jest prawo? - Jedynka - polskieradio.pl