W Korbielowie nieopodal Żywca mieszkają bliźniaczki Józefa i Zofia Sordyl – znakomite tradycyjne śpiewaczki, gawędziarki, rękodzielniczki. Siostry Sordyl od lat popularyzują kulturę Beskidu Żywieckiego. W tym roku doczekały się monograficznego albumu z ich pieśniami. Płyta „Polana, polana” została wydana nakładem Regionalnego Ośrodka Kultury w Bielsku-Białej. To kolejna płyta z cyklu Muzyka Beskidów, mającego na celu prezentację muzyki tradycyjnej z terenu Beskidów Zachodnich. Warto zaznaczyć, że wcześniejsze wydawnictwo – płyta Moniki Wałach-Kaczmarzyk pt. „Siumi Dolina, siumi groń” została wyróżniona I nagrodą w konkursie Fonogram Źródeł 2020. Tytuł płyty „Polana, polana” nawiązuje do istotnego elementu gospodarstwa sióstr Sordyl, które były tzw. polaniorkami – właścicielkami polany – łąki.
- Niezależnie od pokrewieństwa, to moje ciotki. Tak kazały do siebie mówić i taka relacja nas łączy od ładnych kilku lat – mówiła Brygida Sordyl o swoich przyszywanych ciotkach, Zofii i Józefie. Korzenie wszystkich trzech śpiewaczek sięgają Andrychowa, gdzie „Sordyli jak mrówków”. – Siostry na pytanie, kiedy się śpiewało, w jakich porach dnia, jakich okolicznościach, mają jedną odpowiedź: śpiewało się zawsze. Niezależnie od pory dnia, święta-nie święta, przy pracy, przy odpoczynku, którego było niewiele, śpiew wychodził z nich naturalnie.
Również sama nauka przyszła siostrom naturalnie – przejęły umiejętności od matki i babki. Jak zaznaczała Bygida Sordyl, Józefa i Zofia nigdy nie analizowały techniki śpiewy, impostacji głosu – przychodziło im to naturalnie, poprzez obserwację i naśladownictwo matki. „Zawsze chciały mieć taki mocny głos, jak mama” – wspominały Brygidzie niejednokrotnie.
- Śpiewały tak długo i często, by osiągnąć tę perfekcje głosu mamy. Przez to też powstawały liczne śpiewki! – wspominała Brygida Sordyl. – Często praktykowały śpiew przy wypasaniu owiec, bydła, komunikowaniu się z innymi polaniarzami. Wyskanie (huknięcie, zawołanie, które często można usłyszeć na początku beskidzkich pieśni – przyp. red.) traktowane teraz jako zabieg muzyczny, było u nich naturalne. Jak tylko zauważyły kogoś na horyzoncie, kto wyszedł ze swoim stadem, „uOdzywały się” do niego. To były naturalne zawołania, wyskania. Ona też nazywają to „hUjkaniem” – puszczeniem głosu w dal. Druga strona odpowiadała. Jak się nie odezwała, zachodzono w głowę, czemu ten ktoś się nie odezwał – tłumaczyła Brygida Sordyl.
W wyskaniu zawierała się często także melodia pieśni. Jak wspominała rozmówczyni Piotra Dorosza, po wyskaniu, hujkaniu, można było się też poznać – odróżnić mężczyznę od kobiety, a nawet kobiety między sobą!
- Na płycie znalazły się 52 utwory. W tym pieśni pasterskie, bożonarodzeniowe, obyczajowe, żartobliwe. Ideą płyty było też przekrojowe przedstawienie repertuaru Beskidu Żywieckiego – mówił Dariusz Kocemba.
Siostry Sordyl, z racji wieku (77 lat) nie zajmują się już gospodarstwem, polaniarstwem, a właśnie to było ich główne zajęcie przez większość życia.
Z Besidu Żywieckiego przenosimy się do Zakopanego. Tam, w Willi Cerwony Dwór podziwiać można wystawę malarstwa na szkle Jana Fudali. Fudala związany był z Gorcami i Podhalem. Sam o sobie mówił „Jasiek z Gorców”. Był nie tylko malarzem, ale i poetą, pisarzem, satyrykiem, instruktorem narciarstwa, założycielem słynnego zespołu Zornica w DK Jutrzenka. O tym artyście renesansu Piotr Dorosz rozmawiał z kustoszką wystawy – Małgorzatą Wnuk.
- Jako jeden z pierwszych mówił o wywodzeniu się kultury Wołoskiej. Kiedyś nie chciano o słuchać. Dziś wszyscy to powtarzają. Pokazywał wspólnotę gór. Jasiek, zresztą, wcale nie urodził się na Podhalu, czy w Gorcach, a w okolicach Wrocławia. Jednak całe życie związany był z górami – wspominała, znająca Fudalę osobiście, Małgorzata Wnuk.
Jan Fudala był także doskonałym sportowcem. Widać to także w jego pracach, w których utrwalał różne sportowe wydarzenia (choćby uniwersjady w Zakopanem).
- Fudala rzako kiedy podpisywał swoje dzieła. Ale są charakterystyczne. U niego ten śnieg pada, ale na obrazach jest ciepło i kolorowo. To ważna cecha jego obrazów. – mówiła Małgorzata Wnuk – Jego witrochromia jest niejednorodna. Zależy od czasu, w którym tworzył obrazy.
Znajdziemy w twórczości Fudali dzieła o różnej stylistyce. Te wcześniejsze są niemal ekstatyczne – wiele w nich bardzo żywych barw, grubej kreski, tłumu postaci. Są i obrazy późniejsze – zachwycające delikatnością, subtelnością barw i kreski.
- Śmiem twierdzić, że Jan Fudala to wciąż artysta nieodkryty dla szerszej publiczności.
Wystawa „Kto się cieszy, ten nie grzeszy” nawiązuje tytułem do tomika poezji poświęconego księdzu Tishnerowi, z którym Jan Fudala bardzo się przyjaźnił, niejednokrotnie pozwalając sobie na żartobliwą polemikę z duchownym. Ekspozycja prac malarskich Fudali dostępna jest w Centrum Kultury Rodzimej w willi Czerwony Dwór do 9 kwietnia.
Tytuł audycji: Kiermasz pod kogutkiem
Prowadził: Piotr Dorosz
Data emisji: 20.02.2021
Godzina emisji: 5.05