„Trójstyk dudziarzy”. Wyjątkowe spotkanie dudziarzy na Suwalszczyźnie
Od 4 do 6 kwietnia na Suwalszczyźnie, we wsi Jodoziory, odbędzie się spotkanie dudziarzy z Polski, Litwy i Białorusi. Podczas trzydniowego wydarzenia „Trójstyk dudziarzy” można będzie wziąć udział w warsztatach dudziarskich, posłuchać wykładów na temat tradycji dudziarskich na terenie Białorusi i Litwy jak te tradycje się przenikają. To niezwykła okazja, by posłuchać mistrzowskich brzmień, wymienić doświadczenia i wspólnie celebrować kulturę tego regionu.
Na wydarzenie „Trójstyk dudziarzy” zaprasza Piotr Fiedorowicz ze stowarzyszenia „Krusznia”.
- Spotkanie będzie dotyczyło dud białoruskich, bo ten konkretny instrument został odtworzony w Białorusi. Ale jest popularny także na Litwie i zdobywa wielu zwolenników w Polsce. „Trójstyk…” będzie okazją do bliższego zapoznania się z tym instrumentem, ale nie ograniczamy się do niego i tego regionu – zapraszamy wszystkich dudziarzy – mówi Piotr Fiedorowicz ze stowarzyszenia Krusznia.
O ile w Polsce ruch dudziarski się zachował, u sąsiadów – Litwinów i Białorusinów – tradycja jest rekonstruowana. Między innymi o tym opowiadać będą goście spotkania „Trójstyk dudziarski”: Dzianis Sukhi – białoruski mistrz dudziarski, muzyk, założyciel i członek wielu zespołów muzyki tradycyjnej i nie tylko. Od 2004 roku zajmuje się produkcją dud, których wykonał już ponad 295 egzemplarzy – oraz Gvidas Kovera z Litwy – badacz i popularyzator tradycji dudziarskich. Od 2008 roku organizuje spotkania dudziarzy w rejonie kowieńskim, które stały się wydarzeniem międzynarodowym, przyciągającym uczestników z różnych krajów europejskich.
- Dzianis Sukhi to budowniczy dud. Na jego instrumentach grają muzycy w Białorusi, Litwie, także w Polsce. W związku z sytuacją polityczną mamy mniej okazji, by się z nim spotykać, to wydarzenie ma być m.in. do tego pretekstem. A Dzianis cały czas udoskonala swoje instrumenty. Chcemy więc spotkać się, pograć, wymienić doświadczeniami – dodaje Fiedorowicz. – Poza tym, chcemy zaprosić wszystkich białoruskich dudziarzy mieszkających w Polsce. Zależy nam na inytegracji i wymianie doświadczeń.
Drugim gościem specjalnym spotkania będzie Gvidas Kovera z Litwy. Jeden z czołowych animatorów ruchu dudziarskiego w tym kraju.
- Regularne jeździmy do niego na festiwal, który organizuje w okolicach Kowna. To miła, kameralna impreza, zresztą, wiele spotkań etnograficznych na Litwie to właśnie takie niewielkie spotkania dla pasjonatów danego tematu. Zawsze panuje na nich świetna atmosfera, mona się wiele dowiedzieć, zainspirować. Właśnie festiwal Gvidasa był dla nas inspiracją, by stworzyć coś podobnego u nas – wyznaje nasz rozmówca.
Dudy w żadnej formie nie zachowały się na Suwalszczyźnie, najbliższy teren, z którego pochodzą nagrania archiwalne, to właśnie okolice Kowna. Jak wspomina Piotr Fiedorowicz, dudy i wygrywane na nich melodie w jego zespole Chłopcy z Nowoszyszek to pewna rekonstrukcja-zabawa. Na Suwalszczyźnie jest wiele melodii, które do dud pasują, a dudziarskie skale pojawiają się również w pieśniach.
Wielki Post na Lubelszczyźnie
Trwa Wielki Post. Ten czas dawniej traktowany był jak żałoba i podobne żałobie zasady obowiązywały mieszkańców wsi. Noszono się skromnie, często na czarno. W domach często zasłaniano lustra tak, jak ma to miejsce przy pustych nocach. Milkły wszelkie zabawy, chowano instrumenty muzyczne. Na Lubelszczyźnie, od piątku do niedzieli nie jedzono produktów mlecznych. Zaś w ostatnie dni Wielkiego Postu suszono – wprowadzano bardzo restrykcyjny post, rezygnowano z jedzenia w ogóle lub spożywano jeden skromny posiłek w ciągu dnia. W czasie Wielkiego Postu rezygnowano także z drobnych uciech, jak palenie czy picie alkoholu.
O tradycjach Wielkiego Postu na Lubelszczyźnie opowiada prof. Mariola Tymochowicz z Instytutu Nauk o Kulturze UMCS w Lublinie.
25 lat zespołu Widymo
W Sanoku od 25 lat działa zespół „Widymo”, któremu przewodniczy Marianna Jara. Od lat 90. prowadziła w Sanoku różne zespoły, m.in. dziecięcy „Sianiczok”, cerkiewny chór „Irmos”, od 2000 roku działa również w kobiecym zespole „Widymo”, wykonującym muzykę z terenu Karpat, z pogranicza Łemkowszczyzny i Bojkowszczyzny.
O zespole, repertuarze i o muzycznych spotkaniach opowiadają Marianna Jara, Maria Antonowicz i Katarzyna Glinianowicz.
- „Widymo” to skrót od słowa starosłowiańskiego „widajemo” – wiemy, znamy. Mówiąc szybko, można powiedzieć „widymo”. My coś wiemy. Na pewno wiemy, że chcemy śpiewać – wyjaśniała z uśmiechem Marianna Jara.
- Ukraina wschodnia śpiewa rejestrem piersiowym, otwartym, ale Karpaty również. My nie śpiewamy manierą wschodniej Ukrainy czy Polesia. Śpiewamy manierą karpacką – mówiła Marianna Jara, podkreślając, jak ważna dla zespołu jest oryginalność melodii z ich stron. Dlatego, znajdując pieśni, poświęcają sporo czasu jej opracowaniu. Niekiedy trzeba pochylić się nad zapisem nutowym, innym razem zrobić wiązankę kilku pieśni, ponieważ ich zapisy zawierały jedynie po jednej-dwie zwrotki.
- Dziewczyny z polskiego środowiska chciały bliżej poznać pieśni ukraińskie. Wtedy na fali byli Mikołaje, śpiewający ukraińskie pieśni, a nikt nie wiedział, o czym śpiewają. Więc na początku były popularne pieśni łemkowskie, bojkowskie. Potem dziewczyny zaczęły przynosić i polskie – mówiła Marianna Jara.
Katarzyna Glinianowicz i jej koleżanki jeszcze w liceum zaczęły interesować się muzyką ludową. Fascynacja zdodziła się po przesłuchaniu kaset ukraińskiego Dreva i kompilacji „Pisni z Ukrajiny”. Po jakimś czasie do zespołu zaczęły dołączać także osoby ze środowiska ukraińskiego i Łemkinie. Dla Marii Antonowicz śpiew w grupie to pasja oraz możliwość czerpania i dawania pozytywnej energii.
- W zespole nie ma ludzi przypadkowych. Nic tłumaczyć nie trzeba. Nas łączy miłość do pieśni.
Tytuł audycję: Kiermasz pod kogutkiem
Prowadziła: Mariana Kril
Data emisji: 30.03.2025
Godzina emisji: 5.05
mg