Mł. bryg. Aleksander Mirowski zwraca uwagę, że polscy ratownicy musieli nauczyć się w Turcji zupełnie innej kultury budowlanej, tj. w jaki sposób powstają budynki i jak rozpadają się po trzęsieniu ziemi. - Dużo pracy, nauki, wysiłku i zupełnie nowych rzeczy, do których nie zawsze da się przygotować na ćwiczeniach - wyjaśnia.
- Pogoda w ogóle nam nie pomagała. Własne odczucia to jedno, ale poczucie tego, że temperatury dochodzące do -12 stopni nie pomagają, to jeszcze są poszkodowani. To był szalony wyścig z czasem, żeby zdążyć przed tą pogodą - dodaje mł. bryg. Aleksander Mirowski.
Jechali, żeby uratować przynajmniej jedną osobę
- Wiedzieliśmy, że skala zniszczeń jest niesamowita, ale nie spodziewaliśmy się, że aż tak ogromna - komentuje mł. bryg. Jakub Siczek.
Strażak przyznaje: - Jechaliśmy z myślą, że uda się uratować chociaż jedną osobę. Nasze poprzednie akcje międzynarodowe pokazały, że niestety nie zawsze jest taka możliwość. Jak teraz udało się nam uratować aż 12 osób, to rzeczywiście duma i szacunek. Jesteśmy z tego bardzo zadowoleni.
Ratownicy komentują, że pomoc mieszkańców Besni była naprawdę ogromna. - Za każdą z tych uratowanych osób dziękowali nam osobiście, często był też kontakt z rodzinami tych osób. Jeżeli czegoś potrzebowaliśmy, to lokalna ludność starała się to zapewnić.
Niezastąpione psy ratownicze
Mł. bryg. Aleksander Mirowski mówi wprost, że w wielu przypadkach psy ratownicze okazały się niezastąpione, ponieważ sięgały swoim węchem tam, gdzie nie jest w stanie dostać się żadne urządzenie elektroniczne.
- Każde pojedyncze wskazanie to jest otwarcie drzwi do próby uratowania osoby za wszelką cenę. Tak, żeby mieć pewność po zakończeniu służby, że zrobiliśmy wszystko i nie odpuściliśmy - tłumaczy strażak.
Psy wykorzystywano m.in. po zrobieniu szczelin, częściowym odgruzowaniu ruin czy nawierceniu pewnych elementów konstrukcyjnych budynku.
Czytaj także:
Tytuł audycji: Sygnały dnia
Materiał: Michał Fedusio
Data emisji: 16.02.2023
Godzina emisji: 7.39
DS
"To był szalony wyścig z czasem". Polscy ratownicy o misji w Turcji - Jedynka - polskieradio.pl