"To był szalony wyścig z czasem". Polscy ratownicy o misji w Turcji

Data publikacji: 16.02.2023 11:30
Ostatnia aktualizacja: 16.02.2023 12:22
Ten tekst przeczytasz w 2 minuty
Grupa ratownicza HUSAR po powrocie do kraju z Turcji
Grupa ratownicza HUSAR po powrocie do kraju z Turcji, Autor - PAP/Andrzej Lange
Do kraju wrócili członkowie polskiej grupy HUSAR, którzy podczas misji w Turcji uratowali 12 osób. - Wiedzieliśmy, że skala zniszczeń jest niesamowita, ale nie spodziewaliśmy się, że aż tak ogromna - mówi w Programie 1 Polskiego Radia mł. bryg. Jakub Siczek. Liczba ofiar trzęsienia ziemi w Turcji i Syrii przekroczyła już 41 tys. osób.
  • W środę (15.02) do Polski powrócili strażacy, ratownicy oraz medycy, którzy uczestniczyli w akcji poszukiwawczo-ratowniczej w Turcji, tj. 95-osobowa załoga grupy HUSAR i osiem psów.
  • Na lotnisku Okęcie oficjalnie powitali ich szef MSWiA Mariusz Kamiński i komendant Państwowej Straży Pożarnej gen. bryg. Andrzej Bartkowiak.
  • Podczas misji, na terenie Besni, Polacy uratowali 12 osób.

Mł. bryg. Aleksander Mirowski zwraca uwagę, że polscy ratownicy musieli nauczyć się w Turcji zupełnie innej kultury budowlanej, tj. w jaki sposób powstają budynki i jak rozpadają się po trzęsieniu ziemi. - Dużo pracy, nauki, wysiłku i zupełnie nowych rzeczy, do których nie zawsze da się przygotować na ćwiczeniach - wyjaśnia.

- Pogoda w ogóle nam nie pomagała. Własne odczucia to jedno, ale poczucie tego, że temperatury dochodzące do -12 stopni nie pomagają, to jeszcze są poszkodowani. To był szalony wyścig z czasem, żeby zdążyć przed tą pogodą - dodaje mł. bryg. Aleksander Mirowski.

Jechali, żeby uratować przynajmniej jedną osobę

- Wiedzieliśmy, że skala zniszczeń jest niesamowita, ale nie spodziewaliśmy się, że aż tak ogromna - komentuje mł. bryg. Jakub Siczek.

Strażak przyznaje: - Jechaliśmy z myślą, że uda się uratować chociaż jedną osobę. Nasze poprzednie akcje międzynarodowe pokazały, że niestety nie zawsze jest taka możliwość. Jak teraz udało się nam uratować aż 12 osób, to rzeczywiście duma i szacunek. Jesteśmy z tego bardzo zadowoleni.

Ratownicy komentują, że pomoc mieszkańców Besni była naprawdę ogromna. - Za każdą z tych uratowanych osób dziękowali nam osobiście, często był też kontakt z rodzinami tych osób. Jeżeli czegoś potrzebowaliśmy, to lokalna ludność starała się to zapewnić.

Niezastąpione psy ratownicze

Mł. bryg. Aleksander Mirowski mówi wprost, że w wielu przypadkach psy ratownicze okazały się niezastąpione, ponieważ sięgały swoim węchem tam, gdzie nie jest w stanie dostać się żadne urządzenie elektroniczne.

- Każde pojedyncze wskazanie to jest otwarcie drzwi do próby uratowania osoby za wszelką cenę. Tak, żeby mieć pewność po zakończeniu służby, że zrobiliśmy wszystko i nie odpuściliśmy - tłumaczy strażak.

Psy wykorzystywano m.in. po zrobieniu szczelin, częściowym odgruzowaniu ruin czy nawierceniu pewnych elementów konstrukcyjnych budynku.

POSŁUCHAJ

03:24

"To był szalony wyścig z czasem". Polscy ratownicy o misji w Turcji (Jedynka/sygnały dnia)

Czytaj także:

Tytuł audycji: Sygnały dnia

Materiał: Michał Fedusio

Data emisji: 16.02.2023

Godzina emisji: 7.39

DS

cover
Odtwarzacz jest gotowy. Kliknij aby odtwarzać.